[ Pobierz całość w formacie PDF ]
SUSAN MALLERY
Nigdy nie jest
za późno
ROZDZIAŁ 1
Co mi kupiłeś? - zapytała z niedowierzaniem Beth
Davis.
Spojrzała na siedzącą naprzeciw parę. Może nie dosłysza
ła, za oknami szalała przecież popołudniowa burza i właśnie
uderzył piorun. Pokręciła głową, starając się skupić. Przecież
te słowa nie mogły paść. Musiało zajść jakieś nieporozu
mienie.
- To nic strasznego - zapewniła Cindy, jej przyjaciółka.
- Naprawdę nie wiedziałam, że Mikę to zrobił, ale teraz,
kiedy o tym myślę, uważam, że to nawet miłe.
Beth zamierzała się roześmiać, lecz wyszedł z tego jakiś
jęk.
- Miłe? Oczywiście, na pewno tego chciał. - Zwróciła się
do męża Cindy, Mike'a: - Co właściwie miałeś na myśli?
Mikę wzruszył ramionami. Przystojnego pracownika
agencji ochrony ani trochę nie zmartwiła jej reakcja. Beth
mogłaby się nawet założyć, że jest rozbawiony.
- Myślałem, że oddam ci przysługę. Już od dawna o tym
wspominałaś. Cindy wielokrotnie mi powtarzała. Uznałem,
że mogę przyspieszyć bieg zdarzeń.
Beth wstała i podeszła do sięgających od podłogi do sufitu
okien jej saloniku. Na zewnątrz szalały żywioły, nie tak gwał
towne jednak jak jej uczucia.
- Zawsze mnie nienawidziłeś. Teraz już wiem na pewno.
Co takiego ci zrobiłam?
- Beth, przestań! - napominała Cindy. - Skoro to dla cie
bie takie straszne, nie musisz przyjmować tego zaproszenia.
- Właściwie musi - zaprotestował Mikę. - Daj spokój,
Beth, przecież chodzi o dobroczynność.
Odwróciła się od okna i spojrzała na przyjaciół. Choć
w ich oczach można też było dostrzec iskierki śmiechu, za
uważyła, że są zaniepokojeni. Pomyślała, że chcą jej pomóc.
Troszczyli się o nią, bez ich wsparcia nie przetrwałaby ostat
nich osiemnastu miesięcy.
- Ale właściwie dlaczego kupiłeś mi mężczyznę? - zapytała.
- Nie kupiłem ci całego mężczyzny. Tylko jeden wieczór.
Randkę. Będziesz się świetnie bawiła.
Jęknęła jeszcze raz. Opadła na najbliższy fotel.
- To niemożliwe.
- To nie jest niemożliwe - odparł zdecydowanie Mikę.
- Po prostu kolacja w dobrej restauracji. Wpadnie po ciebie,
trochę porozmawiacie, zjecie coś dobrego i wrócicie do do
mu. Nic wielkiego. Spotkałem kilka razy Todda Grahama,
jest w porządku. Nie taki przemądrzały zarozumialec, jak
piszą w gazetach.
Resztki opanowania prysły jak bańka mydlana. Beth spoj
rzała na Cindy.
- Todd Graham?
Cindy skinęła głową.
- Słyszałam, że on jest... - zaczęła.
- Todd Graham? - powtórzyła Beth, nie pozwalając jej
skończyć. - Ten Todd Graham? Milioner, członek rzeczywi
sty klubu kawalera miesiąca? - Przeniosła spojrzenie na Mi
kę^. - Kupiłeś mi randkę z Toddem Grahamem?
Mikę był teraz najwyraźniej zmieszany.
- Czy to źle?
- Nie, w porównaniu na przykład ze spotkaniem z seryj
nym zabójcą.
- Nie rozumiem - obruszy! się. - Dlaczego jego osoba
pogarsza sprawę?
- Mam trzydzieści osiem lat - wyjaśniła Beth.
Mikę nachylił się do żony.
- Czy to jest istotne? Jakaś tajemnicza damska sprawa,
o której nic nie wiem?
Beth zerwała się z fotela.
- Mam trzydzieści osiem lat i dwoje dzieci. A także piersi
i biodra.
Mikę wzruszył ramionami.
- Pewnie mnie zakrzyczycie, ale faceci zwykle cenią so
bie owe elementy.
- Tak, lecz znacznie młodsze. Todd Graham nie chce
matrony. On by wybrał dwudziestoletnią, wychudłą modelkę,
bez objawów starzenia się. Nie mogę wprost uwierzyć, że mi
to zrobiłeś, Mikę. - Wymierzyła palec w Cindy. - Nie mogę
też uwierzyć, że mu na to pozwoliłaś. Co mam teraz począć?
Pójść z nim na randkę?
- O to właśnie chodzi - zauważyła łagodnie Cindy. -
Beth, przesadzasz. To tylko jeden wieczór. Randka o celu
charytatywnym.
Beth ponownie usiadła. Jak ma to wyjaśnić, żeby nie
wyjść na idiotkę? Wciągnęła głęboko powietrze. A może już
za późno na odkręcanie?
- Doceniam wasz pomysł - oświadczyła. - Wiem, że
oboje chcecie dla mnie jak najlepiej i uważacie, że powinnam
się zacząć z kimś umawiać. Może macie rację. Może potrze
buję kopniaka na rozpęd. Ale nie w ten sposób. Nie zamie
rzam się publicznie upokorzyć.
- Chyba zwariowałaś - zaprotestowała Cindy. - Jesteś
bardzo atrakcyjna, Beth. On padnie przed tobą plackiem.
- Jestem w średnim wieku. Od śmierci Darrena przyty
łam osiem kilogramów. Todd Graham i ja nie mamy ze sobą
nic wspólnego. Nie chcę go poznawać. Nie chcę, żeby mnie
porównywał z panienkami wyglądającymi młodziej niż moja
córka. Poza tym jest nieprzyzwoicie bogaty. Nie lubię tego
w mężczyznach.
Mikę wstał, podszedł do Beth i pocałował ją w policzek.
- Wychodzę - poinformował. - Zanosi się na babską roz
mowę, której nie chcę się przysłuchiwać. Beth, kupiłem ci tę
randkę, bo pomyślałem, że się trochę rozerwiesz. Jeśli uwa
żasz, że nie pozwalają ci na nią zasady moralne, ja to uszanu
ję. Jeśli jednak po prostu się boisz, to idź. Gdybyś nie poszła
z tego powodu, zostaniesz ukarana. Już nigdy nie wymienię
ci w kranie uszczelki.
Uśmiechnęła się.
- Zdążyłam już nabrać wprawy w majsterkowaniu.
Nie odpowiedział, tylko uniósł wymownie brwi.
- Nieładnie, że wypominasz mi drobne niedociągnięcia.
Chciałabym tylko przypomnieć, że przeżyłam tu małą
powódź.
- Mówię poważnie, Beth, żadnych więcej napraw - odparł.
Uśmiechnął się do żony. - Do zobaczenia - rzucił i wyszedł.
- On naprawdę chciał dobrze - powiedziała Cindy, gdy za
jej mężem zamknęły się drzwi. - Martwi się o ciebie. Oboje
się martwimy.
- Wiem, ale po prostu nie mogę tego zrobić. Czułabym się
ośmieszona. Upokorzona. Tak jakbym musiała kupować
mężczyzn.
- Dla niego to jest jeszcze gorsze. Został wystawiony na
sprzedaż, jak niewolnik.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl jajeczko.pev.pl
SUSAN MALLERY
Nigdy nie jest
za późno
ROZDZIAŁ 1
Co mi kupiłeś? - zapytała z niedowierzaniem Beth
Davis.
Spojrzała na siedzącą naprzeciw parę. Może nie dosłysza
ła, za oknami szalała przecież popołudniowa burza i właśnie
uderzył piorun. Pokręciła głową, starając się skupić. Przecież
te słowa nie mogły paść. Musiało zajść jakieś nieporozu
mienie.
- To nic strasznego - zapewniła Cindy, jej przyjaciółka.
- Naprawdę nie wiedziałam, że Mikę to zrobił, ale teraz,
kiedy o tym myślę, uważam, że to nawet miłe.
Beth zamierzała się roześmiać, lecz wyszedł z tego jakiś
jęk.
- Miłe? Oczywiście, na pewno tego chciał. - Zwróciła się
do męża Cindy, Mike'a: - Co właściwie miałeś na myśli?
Mikę wzruszył ramionami. Przystojnego pracownika
agencji ochrony ani trochę nie zmartwiła jej reakcja. Beth
mogłaby się nawet założyć, że jest rozbawiony.
- Myślałem, że oddam ci przysługę. Już od dawna o tym
wspominałaś. Cindy wielokrotnie mi powtarzała. Uznałem,
że mogę przyspieszyć bieg zdarzeń.
Beth wstała i podeszła do sięgających od podłogi do sufitu
okien jej saloniku. Na zewnątrz szalały żywioły, nie tak gwał
towne jednak jak jej uczucia.
- Zawsze mnie nienawidziłeś. Teraz już wiem na pewno.
Co takiego ci zrobiłam?
- Beth, przestań! - napominała Cindy. - Skoro to dla cie
bie takie straszne, nie musisz przyjmować tego zaproszenia.
- Właściwie musi - zaprotestował Mikę. - Daj spokój,
Beth, przecież chodzi o dobroczynność.
Odwróciła się od okna i spojrzała na przyjaciół. Choć
w ich oczach można też było dostrzec iskierki śmiechu, za
uważyła, że są zaniepokojeni. Pomyślała, że chcą jej pomóc.
Troszczyli się o nią, bez ich wsparcia nie przetrwałaby ostat
nich osiemnastu miesięcy.
- Ale właściwie dlaczego kupiłeś mi mężczyznę? - zapytała.
- Nie kupiłem ci całego mężczyzny. Tylko jeden wieczór.
Randkę. Będziesz się świetnie bawiła.
Jęknęła jeszcze raz. Opadła na najbliższy fotel.
- To niemożliwe.
- To nie jest niemożliwe - odparł zdecydowanie Mikę.
- Po prostu kolacja w dobrej restauracji. Wpadnie po ciebie,
trochę porozmawiacie, zjecie coś dobrego i wrócicie do do
mu. Nic wielkiego. Spotkałem kilka razy Todda Grahama,
jest w porządku. Nie taki przemądrzały zarozumialec, jak
piszą w gazetach.
Resztki opanowania prysły jak bańka mydlana. Beth spoj
rzała na Cindy.
- Todd Graham?
Cindy skinęła głową.
- Słyszałam, że on jest... - zaczęła.
- Todd Graham? - powtórzyła Beth, nie pozwalając jej
skończyć. - Ten Todd Graham? Milioner, członek rzeczywi
sty klubu kawalera miesiąca? - Przeniosła spojrzenie na Mi
kę^. - Kupiłeś mi randkę z Toddem Grahamem?
Mikę był teraz najwyraźniej zmieszany.
- Czy to źle?
- Nie, w porównaniu na przykład ze spotkaniem z seryj
nym zabójcą.
- Nie rozumiem - obruszy! się. - Dlaczego jego osoba
pogarsza sprawę?
- Mam trzydzieści osiem lat - wyjaśniła Beth.
Mikę nachylił się do żony.
- Czy to jest istotne? Jakaś tajemnicza damska sprawa,
o której nic nie wiem?
Beth zerwała się z fotela.
- Mam trzydzieści osiem lat i dwoje dzieci. A także piersi
i biodra.
Mikę wzruszył ramionami.
- Pewnie mnie zakrzyczycie, ale faceci zwykle cenią so
bie owe elementy.
- Tak, lecz znacznie młodsze. Todd Graham nie chce
matrony. On by wybrał dwudziestoletnią, wychudłą modelkę,
bez objawów starzenia się. Nie mogę wprost uwierzyć, że mi
to zrobiłeś, Mikę. - Wymierzyła palec w Cindy. - Nie mogę
też uwierzyć, że mu na to pozwoliłaś. Co mam teraz począć?
Pójść z nim na randkę?
- O to właśnie chodzi - zauważyła łagodnie Cindy. -
Beth, przesadzasz. To tylko jeden wieczór. Randka o celu
charytatywnym.
Beth ponownie usiadła. Jak ma to wyjaśnić, żeby nie
wyjść na idiotkę? Wciągnęła głęboko powietrze. A może już
za późno na odkręcanie?
- Doceniam wasz pomysł - oświadczyła. - Wiem, że
oboje chcecie dla mnie jak najlepiej i uważacie, że powinnam
się zacząć z kimś umawiać. Może macie rację. Może potrze
buję kopniaka na rozpęd. Ale nie w ten sposób. Nie zamie
rzam się publicznie upokorzyć.
- Chyba zwariowałaś - zaprotestowała Cindy. - Jesteś
bardzo atrakcyjna, Beth. On padnie przed tobą plackiem.
- Jestem w średnim wieku. Od śmierci Darrena przyty
łam osiem kilogramów. Todd Graham i ja nie mamy ze sobą
nic wspólnego. Nie chcę go poznawać. Nie chcę, żeby mnie
porównywał z panienkami wyglądającymi młodziej niż moja
córka. Poza tym jest nieprzyzwoicie bogaty. Nie lubię tego
w mężczyznach.
Mikę wstał, podszedł do Beth i pocałował ją w policzek.
- Wychodzę - poinformował. - Zanosi się na babską roz
mowę, której nie chcę się przysłuchiwać. Beth, kupiłem ci tę
randkę, bo pomyślałem, że się trochę rozerwiesz. Jeśli uwa
żasz, że nie pozwalają ci na nią zasady moralne, ja to uszanu
ję. Jeśli jednak po prostu się boisz, to idź. Gdybyś nie poszła
z tego powodu, zostaniesz ukarana. Już nigdy nie wymienię
ci w kranie uszczelki.
Uśmiechnęła się.
- Zdążyłam już nabrać wprawy w majsterkowaniu.
Nie odpowiedział, tylko uniósł wymownie brwi.
- Nieładnie, że wypominasz mi drobne niedociągnięcia.
Chciałabym tylko przypomnieć, że przeżyłam tu małą
powódź.
- Mówię poważnie, Beth, żadnych więcej napraw - odparł.
Uśmiechnął się do żony. - Do zobaczenia - rzucił i wyszedł.
- On naprawdę chciał dobrze - powiedziała Cindy, gdy za
jej mężem zamknęły się drzwi. - Martwi się o ciebie. Oboje
się martwimy.
- Wiem, ale po prostu nie mogę tego zrobić. Czułabym się
ośmieszona. Upokorzona. Tak jakbym musiała kupować
mężczyzn.
- Dla niego to jest jeszcze gorsze. Został wystawiony na
sprzedaż, jak niewolnik.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]