[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przesadzał z podnoszeniem ciężarów, ponieważ cierpiał z jej -A przecież kiedy zobaczyłam ją po raz pierwszy, pomyślałam sobie, k dziewczyna, która ma wszystko.

—              Dziewczyna, która wszystko straciła -- sprostowałem. — \y.^
spakowała manatki i przyjechała tutaj? I znalazła sobie innego mężczyzn-
Mówiła coś o Dennisie?

n,

-              Nie. Chyba jednak nie omyliłeś się mówiąc, że Pam ma

z mężczyznami. Może dlatego Bili tak zareagował? Nie chciał, żeby cierpiała.

—       Możliwe. Chodź tutaj. — Robin usadowiła się na moich kolanach
Przytuliłem ją. — Wygląda na to, że minęłaś się z powołaniem.

—       Właśnie o to chodzi. To nie jest moje powołanie. Ciągle opowiadasz
o pacjentach, którzy mówią zbyt szybko i zbyt dużo, a potem żałują tego.

—       Kochanie, ty jej nie wypytywałaś, ty tylko słuchałaś. I nie obowiązuje
cię odpowiedzialność zawodowa...

-              Wiem, Alex, ale ja ją lubię. Wydaje mi się, że to w gruncie rzeczy
miła kobieta, która przeżyła ciężkie chwile. Miała zaledwie trzy lata, kiedy
zmarła jej matka, i Bili wysłał ją z domu. Najpierw umieścił ją u krewnych,
a potem w szkole z internatem. Pam mówi, że nie potępia Billa, bo chciał jej
dobra. Jednak bardzo się nacierpiała. Czy mogłabym jej jakoś pomóc?

—       Wysłuchaj jej, jeżeli tego zechce, o ile nie będzie to dla ciebie
kłopotliwe.

—       Obawiam się, żeby to się nie stało kłopotliwe dla niej. Żyjemy tutaj
tak blisko siebie.

—       Zaczynam się tu czuć jak w raju, który utracił błogosławieństwo BogŁ

—       Nie jest tak źle. Nie ma węży, są tylko karaluchy.

—       Może powinniśmy pomyśleć o skróceniu pobytu, Rób. Nie, poczekaj,
wysłuchaj mnie do końca. Są pewne rzeczy, o których ci nie powiedziałem.

Spojrzała na mnie.

—       Na przykład jakie?

—       Może popadam w paranoje, ale nie mogę pozbyć się myśli, że ktoś
nam podłożył te karaluchy. — Podzieliłem się z nią moimi podejrzeniami.

—       Ale po co? Jaki miałby motyw?

—       Może ktoś chce, abyśmy się stąd wynieśli.

—       Kto i dlaczego?

—       Nie wiem, ale jestem pewien, że Bili nie był zupełnie szczery W
temat tego, dlaczego mnie tu sprowadził. Wiec może się tutaj dziać cos,

0              czym nie mamy pojęcia.

Opowiedziałem jej o upadku Morelanda w laboratorium, o wycinkacn z gazet na jego biurku, o tym, że wiedział o mojej przyjaźni z Milem.

—       Myślisz, że potrzebuje pomocy w rozwiązaniu zagadki kryminalni
Tego morderstwa na południowym wybrzeżu?

—       Bili twierdzi, że to jedyne poważne przestępstwo, jakie tu mieli.

—       Czego mógłby od ciebie chcieć?

1              \A

, Nie wiem. Pokazał mi jednak raport z sekcji i powiedział, że nie . iał tego nikt poza Dennisem. Za każdym razem, gdy z nim rozmawiam, *lm ^rażenie, że coś przede mną ukrywa. Albo zbiera odwagę, albo chce się konać, czy może mi zaufać. Pytanie tylko, czy ja będę mu ufał. Przecież Jj okłamał.

Opowiedziałem o przypadku Samuela H., o napromieniowaniu i rozmowie Micahem Sanjay.

__ Dziwne — powiedziała. — Może jednak jest na to jakieś wy-. maczenie? Dlaczego po prostu do niego nie pójdziesz i nie zapytasz?

_^ Właśnie miałem to uczynić. Jednak kiedy upadł i zaczął krwawić, żal • sję go zrobiło. Wrócę do tego innym razem. __ I potem stąd wyjedziemy? — spytała ze smutkiem.

—              Nie powiedziałem ci jeszcze czegoś na temat morderstwa. Brakowało
pewnych organów. Jest podejrzenie o ludożerstwo.

Robin zbladła. Wstała z moich kolan, podeszła do ściany z lękowego drewna i stała tam, wodząc palcem po słojach.

—         Myślałeś, że nie zniosę takiej wiadomości?

—         Po prostu nie sądziłem, żeby było konieczne raczyć cię wszystkimi
budzącymi niesmak szczegółami.

Milczała.

—              To nie znaczy, że traktuję cię protekcjonalnie. Miałaś mieć przyjemne
wakacje. Czy słuchanie o wysysaniu szpiku z kości udowej jest aż tak miłe?

- Wiesz co? — powiedziała spoglądając mi w oczy. — Kiedy Pam zaczęła to z siebie wyrzucać, na początku było mi głupio, ale potem ucieszyłam się, że mi zaufała. Zburzyła mój spokój i obudziła we mnie współczucie. Zdałam sobie sprawę, jak bardzo stroniłam od ludzi.

—         Zawsze uważałem, że świetnie sobie radzisz z ludźmi.

—         Mówię  o  prawdziwie  głębokim   porozumieniu,  Alex.   Zwłaszcza
z kobietą. Nigdy nie miałam do tego okazji. Zawsze byłam w świetnej
komitywie z tatą i starałam mu się przypodobać, udając chłopaka. Sam
mówisz, że jesteśmy dziwną parą — specjalista od ludzkich uczuć i dziewczyna
dłubiąca w drewnie.

Wstałem i podszedłem do niej.

—              Pobyt tutaj — powiedziała — z dala od zgiełku, choćby przez tych
*ilka dni, to dla mnie... bardzo kształcące. Nie martw się, nie mam zamiaru
ftucać swego zajęcia, żeby zostać terapeutką. Dwoje psychologów w jednym
Jj°niu, to zbyt wiele. Jednakże pomaganie ludziom sprawia mi przyjemność. —
Rzuciła mi ręce na szyję i przycisnęła twarz do mojej piersi. Jeżeli jednak
™ nie czujesz się tutaj dobrze, możemy wyjechać wcześniej.

—• Nie ma pośpiechu, chyba znowu dałem się ponieść wyobraźni. Pocałowała mnie w szyję.

Uwielbiam twoją wyobraźnię.

Więc nie masz nic przeciwko ludożercom na plaży? ~~ Nie powiedziałabym. Stało się to jednak pół roku temu, a jak sam

145

... [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jajeczko.pev.pl