[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Annette Broadrick
Tydzień na Hawajach
ROZDZIAŁ PIERWSZY
- Uwaga! Nadchodzi!
Jodie Cameron uśmiechnęła się, słysząc w jaki sposób re­
cepcjonistka anonsuje w ten wietrzny chicagowski dzień po­
jawienie się w firmie człowieka, dla którego pracowała jako
sekretarka.
- Dziękuję, Betty. - Wyczyściła ekran komputera, przygła­
dziła włosy uczesane w gładki węzeł i czekała na szefa.
Wiedziała, że działo się z nim coś dziwnego, bowiem
w ciągu pięciu lat pracy na swoim stanowisku nie zauwa­
żyła, by rano przyszedł do pracy później niż jego perso­
nel. Zwykle, gdy pojawiała się w firmie, zastawała go już
w gabinecie.
Wcześniej sprawdziła terminarz, żeby się przekonać, czy
miał zaplanowane jakieś spotkania za miastem, lecz nicze­
go nie znalazła. Pomyślała, że może to piątek sprawił, że
postanowił sobie zrobić dłuższy weekend, bo i tak miał za­
planowany tygodniowy wyjazd, począwszy od niedzieli. Jed­
nak nie wyglądało to przekonująco. Najpierw zadzwoniłby
i o tym uprzedził.
To miał być pierwszy urlop szefa od pięciu lat, więc są-
10
Annette Broadrick
dziła, że, niczym nie niepokojona, wykorzysta czas jego nie­
obecności na uporządkowanie zaległych spraw.
Betty uprzedziła, że Dean Logan nie jest w najlepszym
nastroju. Miewał złe humory, ale niezależnie od tego, jak wy­
glądało to dzisiaj, Jodie wiedziała, że bez problemu zniesie
jeszcze jeden dzień w jego towarzystwie. Siedziała przy biur­
ku, czekając, aż się pojawi.
Był znakomitym biznesmenem, włożył wiele ciężkiej pra­
cy w doprowadzenie do rozkwitu firmę projektującą systemy
elektronicznych zabezpieczeń dla pomieszczeń i sieci kom­
puterowych. Dziewczyna nie miała pojęcia, dlaczego nie czuł
się usatysfakcjonowany własnymi osiągnięciami.
Logan bardziej przypominał futbolistę niż szefa korpo­
racji obracającej milionami dolarów. Szkoda, że rzadko się
uśmiechał. Sekretarka nie pamiętała, by kiedykolwiek sły­
szała jego śmiech. Z pewnością nie należał do ludzi jowial­
nych. Twarz jak wyciosana z granitu, gęste brwi i przenikli­
we spojrzenie stalowobłękitnych oczu nie predestynowały go
do zajęcia dobrego miejsca na liście najbardziej pociągają­
cych kawalerów.
Jednak nie narzekał na brak powodzenia u kobiet, któ­
re marzyły o zostaniu panią Logan. Jodie wiedziała, że nie
zachęcał ich do tego ani nie zniechęcał. Ostatnio od trzech
miesięcy spotykał się z Rachel Hunt, co, jak na niego, stano­
wiło rekord trwałości związku.
Sekretarka orientowała się, kiedy zaczynał darzyć zainte­
resowaniem nową partnerkę, zlecał jej bowiem wówczas wy­
syłanie kwiatów, zamawianie prezentów i rezerwację biletów
Tydzień na Hawajach
11
na różne imprezy, a potem wysłuchiwała komentarzy na te­
mat pań, które wkraczały w jego życie, by szybko zniknąć.
Mężczyzna zdawał sobie sprawę, iż większość z nich by­
ła bardziej zainteresowana jego pieniędzmi oraz koneksjami
niż nim samym. Często bywał obiektem cynicznych wyznań
miłosnych i próśb o stały związek, którym jednak odma­
wiał.
Jodie wyczuwała, że tak naprawdę był samotny. Zanim
zaczęła pracować w jego firmie, musiał z jakichś powo­
dów postanowić, że nikomu nie pozwoli się do siebie zbli­
żyć. To było smutne, lecz nigdy nie dała poznać szefowi, że
mu współczuje. Słuchała go, kiedy zapragnął porozmawiać,
a opinie na ten temat zachowywała dla siebie.
Dean wszedł tak cicho i szybko, że ledwie zdążyła
powiedzieć:
- Dzień dob...
- Zdecydowanie nie jest dobry - odrzekł, zatrzymując się
przy jej biurku i wyciągając z kieszeni kopertę. - Nie będę
tego potrzebował - poinformował, wręczył ją dziewczynie
i skierował się do gabinetu. - Mogłabyś zrobić kawy? Ok­
ropnie boli mnie głowa.
- Oczywiście. - Zajrzała do koperty, która zawierała dwa
bilety lotnicze na Hawaje dla Deana i Rachel.
Czyżby panna Hunt zmieniła zdanie co do podróży?
Sekretarka wstała zza biurka, by przygotować kawę. Kie­
dy weszła do gabinetu, szef z rękami w kieszeniach stał przy
oknie. Postawiła kubek i usiadła na krześle.
- Co się stało, Dean? - spytała.
12
Annette Broadrick
Nie odpowiedział, cały czas wpatrując się w śnieg sypiący
za oknem. Jodie czekała.
Po kilku minutach usiadł za biurkiem i sięgnął po kawę.
- Masz aspirynę?
- Tak. - Sięgnęła do małej szafki i podała mu tabletkę
wraz ze szklanką wody.
Rzeczywiście był w kiepskim nastroju. Nic dziwnego, że
ostrzegano ją przed nim. Nie wiadomo, czy zdawał sobie
sprawę, jak opryskliwy bywał nawet wtedy, kiedy miał nie­
zły humor. Gdy zjawiła się tu po raz pierwszy, poinformowa­
no ją, iż wcześniej cztery inne sekretarki zrezygnowały z po­
sady po kilku zaledwie tygodniach. Jodie nie poddała się tak
szybko. Wychowana z trzema braćmi i siostrą, wiedziała, jak
obchodzić się z chłopcami.
- Czemu jeszcze tu jesteś? - zapytał po kilku chwilach ciszy.
- Pracuję tutaj - odparła, patrząc mu w oczy.
- Przepraszam. Mam nie najlepszy dzień - powiedział,
przymykając powieki.
Naprawdę przepraszał! Trzeba to chyba zapisać w komi­
nie, pomyślała.
- Od jak dawna dla mnie pracujesz?
- Od pięciu lat.
- Dlaczego?
- Co dlaczego?
- Jeśli jestem taki przykry, czemu mnie znosisz?
- Kto powiedział, że jesteś przykry? Uważam, że jesteś
sympatyczny tak długo, jak długo wszystko idzie po twojej
myśli.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jajeczko.pev.pl