[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ROZDZIAý PIERWSZY
NAGýE WEZWANIE ¤ BATURA W MOIM FOTELU ¤ TAJEM-
NICZY CUDZOZIEMIEC SZUKA WSPìLNIKìW ¤ ZOSTAJĦ
WýAMYWACZEM ¤ SPOTKANIE Z IKAREM ¤ TEST Z HI-
STORII SZTUKI, CZYLI áPIĦTA" MICHAýA ANIOýA ¤ TA-
JEMNICZA BRUNETKA W ROGU SALI ¤ ZDJĦCIE SYMPA-
TYCZNEGO PSA SABY
Pewnego lipcowego przedpoþudnia byþem na tropie kolejnej zagadki
z przeszþoĻci, gdy niespodziewanie zadzwoniþa komrka, burzĢc w ĻwiĢ-
tobliwy nastrj poszukiwaı. Mj szef, pan Tomasz, nakazaþ mi natych-
miastowy powrt do naszego biura, ktre nieprzerwanie od lat szeĻędzie-
siĢtych XX wieku mieĻciþo siħ w tym samym gmachu Ministerstwa Kul-
tury i Sztuki na Krakowskim PrzedmieĻciu w Warszawie. Opuszczaþem
Czersk nad WisþĢ peþen sprzecznych uczuę. Z jednej strony odczuwaþem
niepokj przed nagþym wezwaniem, a jednoczeĻnie rosþa we mnie cieka-
woĻę. Wyczuwalna w gþosie szefa oschþoĻę zwiastowaþa kþopoty, lecz
jednoczeĻnie odnosiþo siħ wraŇenie, jakby sprawa byþa co najmniej wagi
paıstwowej. Tak wiħc, pokonujĢc warszawskie korki, walczyþem z upa-
þem i z domysþami.
Na miejscu spotkaþa mnie prawdziwa niespodzianka.
WyobraŅcie sobie, Ňe gdy zdyszany i spocony wpadþem do gabinetu
szefa w naszym departamencie, ujrzaþem siedzĢcego na fotelu... Jerzego
Baturħ. Rozmawiali, pijĢc herbatħ przygotowanĢ przez naszĢ sekretarkħ,
Monikħ.
W pierwszej chwili odjħþo mi mowħ. Dopiero, gdy nasz etatowy prze-
ciwnik posþaþ mi promienny uĻmiech, otrzĢsnĢþem siħ z pierwszego szoku.
Ï Witaj, Pawle Ï przywitaþ mnie oschle szef.
Batura mruknĢþ jakĢĻ grzecznoĻciowĢ formuþkħ.
Ï Przyjmuje pan nowego do pracy? Ï zapytaþem pana Tomasza,
patrzĢc badawczo na Jerzego.
Ï Niewykluczone, Ňe przez kilka najbliŇszych dni bħdziemy razem
wspþpracowaę Ï westchnĢþ szef.
ÏA mwiþ pan, Ňe nie przyjmie juŇ Ňadnego nowicjuszaÏmruknĢþem.
2
Jerzy posþaþ mi kolejny uĻmiech ze swojej kwaĻnej kolekcji i rozþoŇyþ
rħce na bok w geĻcie bezradnoĻci, jakby chciaþ zaakcentowaę, Ňe siþa
wyŇsza zmusiþa go do przyjĻcia tutaj, on sam zaĻ najchħtniej wyjechaþby
na Mauritiusa z jakĢĻ laleczkĢ; lecz byþ tutaj, bezczelnie siedziaþ na moim
fotelu, ubrany jak jakiĻ dŇentelmen i nawet, draı jeden, wcale siħ nie
pociþ. Musiaþem przyznaę, Ňe w zestawieniu z jego osobĢ prezentowaþem
siħ nader skromnie. On Ï miaþ na sobie lniane spodnie i takĢŇ marynarkħ
w kremowym kolorze, ja Ï paradowaþem w wytartych dŇinsach i prze-
poconej koszulce. Jerzy byþ starannie ogolony, jego lodowato bþħkitne oczy
tryskaþy zdrowiem i pewnoĻciĢ nuworysza, nawet wþosy zdawaþy siħ sþu-
chaę jego cichych poleceı i leŇaþy nienagannie najego gþowie, uprzednio
lekko zwilŇone dobrym kosmetykiem. Pachniaþ dobrymi perfumami, wiħc
najego tle mogþem uchodzię za jakiegoĻ kocmoþucha. Mnie wystarczaþa
juŇ sama obecnoĻę tego czþowieka w promieniu kilometra, aby resztki
dobrego samopoczucia rozleciaþy siħ jak domek z kart.
Jerzy byþ zþodziejem. Nie byle jakim, dodajmy. Byþ ksiħciem zþodziei
i przemytnikw dzieþ sztuki w Polsce. Uchodziþ za niezgorszego znawcħ
antykw, miaþ znajomoĻci w podziemiu i kontrolowaþ czarny rynek. Wielo-
krotnie znalazþ siħ za kratkami. Odczuwaþem niezdrowĢ satysfakcjħ z fak-
tu, Ňe kilka razy nasz skromny departament przyczyniþ siħ do osadzenia
Batury w wiħzieniu. Niestety, za kaŇdym razem, dziwnym trafem, wy-
chodziþ on na wolnoĻę po odsiedzeniu skromnej czħĻci wyroku. I za kaŇ-
dym razem, gdy opuszczaþ wiħzienne mury, stawaþ siħ coraz groŅniejszym
przeciwnikiem, z kaŇdej wpadki potrafiþ wyciĢgnĢę wnioski na przyszþoĻę,
a co za tym idzie coraz trudniej byþo go przyskrzynię.
Ostatnio nie sþyszaþem o nim wiele, poza tym, Ňe odsiadywaþ trzyletni
wyrok. Przede wszystkim jednak nie spodziewaþem siħ zastaę go w mu-
rach naszej szacownej instytucji.
Pan Tomasz daþ Baturze znak gþowĢ.
Ï Proszħ powtrzyę to jeszcze raz Pawþowi.
Nalaþem sobie wody mineralnej do szklanki i usiadþem na krzeseþku
stojĢcym w rogu gabinetu obok pustego wieszaka na ubrania. Batura po-
prawiþ siħ na fotelu, strzepnĢþ z klapy marynarki niewidoczny pyþ i zaczĢþ
wreszcie opowiadaę.
Ï Dwa dni temu przyjechaþ do Polski pewien goĻę z Zachodu. Facet
chce skompletowaę ekipħ. Jak panowie domyĻlajĢ siħ, chodzi o wielki
skok, tylko nie pytajcie mnie, co to za wþam, bo po prostu nie wiem. Mam
powody przypuszczaę, Ňe goĻę jest wysþannikiem anonimowego zlecenio-
3
WyobraŅcie sobie, Ňe gdy zdyszany i spocony wpadþem do gabinetu szefa
w naszym departamencie, ujrzaþem siedzĢcego na fotelu... Jerzego Baturħ.
4
dawcy, ktry poluje w naszym kraju na coĻ niezwykle cennego. Rozumie-
cie chyba, Ňe w tej sytuacji odezwaþ siħ mj patriotyzm. Nie bħdzie nam tu
jakiĻ zþodziej z Europy Zachodniej wykradaþ zabytkw.
Ï ChciaþeĻ raczej powiedzieę, Ňe nie bħdzie ci obcy bruŅdziþ na átwo
im" terenie Ï ironizowaþem. Ï Jak to wyglĢda, Ňeby obcy kradþ cenne
przedmioty, ktre ty mgþbyĻ z powodzeniem ukraĻę.
Pan Tomasz unisþ wyŇej rħkħ w pojednawczym geĻcie.
Ï Wierzy mu pan? ÏjħknĢþem i wskazaþem na Jerzego.
Ï Sþuchaj, Paweþ Ï unisþ siħ Batura. Ï Po co przychodziþbym do
was, gdybym nie chciaþ pomc?
Ï Kilka razy podsyþaþeĻ nam szpiegw Ï przypomniaþem mu. Ï
Lubisz gierki, mistyfikacje, a wodzenie nas za nos jest twoim Ňyciowym
credo.
Ï Nie przesadzaj. Tak czħsto nie dajecie siħ znowu wodzię. Kilka
razy musiaþem przez was odsiedzieę wyrok. Ostatnio przesiedziaþem sa
motnie w celi ponad rok...
Ï ýadna mi cela Ï prychnĢþem. Ï Z telewizorkiem i biblioteczkĢ.
I jak to siħ staþo, Ňe zredukowali ci odsiadkħ do roku? MiaþeĻ czytaę ksiĢŇ
ki z wiħziennej biblioteki przez trzy lata.
Ï Zgoda, ale wpþaciþem niemaþĢ sumħ na cele spoþeczne Ï uĻmiech
nĢþ siħ lodowato. Ï Poza tym byþem wzorowym wiħŅniem. Przeczyta
þem ponad sto ksiĢŇek i...
Ï DoĻę Ï przerwaþem mu brutalnie.
Wstaþem.
Ï Szefie, czy naprawdħ musimy sþuchaę tych ckliwych zwierzeı
recydywisty? Co tu jest grane? JeĻli przyjeŇdŇa do Polski jakiĻ podejrzany
facet, to podziħkujmy Jerzemu, i pojedŅmy na policjħ. A wþaĻnie, Jerzy!
Czemu nie poszedþeĻ na PuþawskĢ*?
Ï Nie przepadamy za sobĢ.
Ï A my to co? Ï prychnĢþem. Ï ņyę bez siebie nie moŇemy?
Ï Paweþ Ï syknĢþ pan Tomasz i poprawiþ nerwowym ruchem okulary
na nosie. Ï Wiesz, Ňe pan Jerzy jest ostatnim czþowiekiem, z ktrym
wypiþbym bruderszafta. Nie jechaþbym z nim nawet jednym tramwajem,
natychmiast wysiadþbym na nastħpnym przystanku...
Ï Bez obawy, panie Tomaszu Ï wszedþ w sþowo Batura. Ï JeŇdŇħ
nowym BMW.
Ï... lecz sprawa, z ktrĢ przyszedþ pan Jerzy wydaje siħ wyjĢtkowa.
* Przy ulicy Puþawskiej w Warszawie znajduje siħ siedziba Komendy Gþwnej Policji.
5
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jajeczko.pev.pl