[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Miranda Lee
Nieprzypadkowa dziewczyna
PROLOG
Winda sunęła cicho w górę. Stanęła na ostatnim
piętrze, w holu penthouse'u. Drzwi kabiny roz
sunęły się, ukazując malowniczą panoramę portu
w Sydney: bezchmurne niebo i błękitna woda
skrząca się refleksami słońca stanowiły zapierają
cy dech w piersiach, jedyny w swoim rodzaju
widok.
Richard pokręcił głową, podszedł do okna, po
czym spojrzał na Reece'a, który szedł krok za nim.
- Nie dziwię się, że nie miałeś żadnych kłopo
tów ze sprzedażą tego apartamentu - powiedział.
- Wspaniały widok.
Reece stanął obok niego.
- Zawsze powtarzam, w handlu nieruchomoś
ciami najważniejsza jest lokalizacja. Rzeczywiście
wspaniały widok, poza tym blisko do centrum
biznesowego, jeszcze bliżej do Darling Harbour.
- Tak, położenie doskonałe. Blisko do Central
Business District. To dobrze. W zeszłym roku
w banku szeptano, że za bardzo wspieram cię
finansowo. Moja pozycja byłaby zagrożona, gdyby
twój ostatni projekt nie wypalił. Rada nadzorcza
166
MIRANDA LEE
była mocno zaniepokojona, kiedy nie dopuściłeś
innych inwestorów do przedsięwzięcia.
Reece uśmiechnął się.
- Wiedziałem, co robię. Wiedziałem, że lu
dzie zachwycą się tymi apartamentami. Będą
mieli tu własną siłownię, basen, saunę, korty do
squasha. Poza tym każdy apartament jest inaczej
zaprojektowany i urządzony. Pościel, sprzęty ku
chenne, nawet sztućce, wszystko jest zindywidu
alizowane. Cena wzrosła przez to od stu do dwu
stu tysięcy dolarów, w zależności od metrażu, ale
opłacało się.
Richard zamrugał. Dwieście tysięcy na urzą
dzenie apartamentu. Wielkie nieba.
- Dobrze, że nie przyznałeś się wcześniej. Ura
towałeś kilku ramoli z rady od nagłego zejścia
z tęgo świata. Nie wiem, czy i mnie nie trafiłaby
apopleksja. - Richard zaśmiał się sucho.
W banku nie wszyscy ucieszyli się, kiedy Ri
chard został prezesem. Starsi panowie z zarządu
uważali, że jest za młody. Miał trzydzieści osiem
lat i powierzono mu prowadzenie potężnej instytu
cji finansowej operującej miliardami dolarów.
- Właśnie dlatego wolałem milczeć. Wiem, co
trzymać w tajemnicy -przytaknął Reece z chytrym
uśmieszkiem. - Ale to ty będziesz śmiał się ostatni.
- Poklepał przyjaciela po ramieniu. - Sprzedaliś
my już prawie wszystkie mieszkania. W ciągu
zaledwie trzech miesięcy. Został tylko ten pent
house i kilka mieszkań piętro niżej.
NIEPRZYPADKOWA DZIEWCZYNA
167
- Dlaczego nikt jeszcze nie kupił penthouse'u?
- zaciekawił się Richard. - Za drogi? Nie taki
wystrój?
- Nie. W ogóle nie wystawiałem go na sprze
daż.
- Aha. Deweloper chciał go zatrzymać dla
siebie.
W oczach Reece'a zabłysły wesołe iskierki.
- Chodź, pokażę ci wnętrza.
- Teraz rozumiem, dlaczego nie wystawiłeś go
na sprzedaż - stwierdził Richard dziesięć minut
później.
Penthouse nie przypominał tych, jakie Richard
widział wcześniej, a widział ich sporo. Był jak dom
zawieszony pod niebem: z basenem, ogrodem i ta
rasami. Skąpany w słońcu, obiecujący spokój, wy
poczynek, utrzymany w jasnych beżach, z ratano-
wymi meblami, akcentami błękitu i posadzkami
wyłożonymi kremowymi kaflami.
Nie było zasłon ani rolet, które przysłaniałyby
widok. Lekko przydymione szyby w oknach
i drzwiach stanowiły wystarczającą ochronę przed
zbyt intensywnym słońcem. Była oczywiści kli
matyzacja, a ogrzewanie podpodłogowe, duma
Richarda, miało dawać ciepło w zimie. Z każdego
pokoju można było wyjść na otaczający apar
tament taras. Wysoki mur oddzielał penthouse
od sąsiedniego, dając całkowite poczucie prywa
tności.
Kiedy Richard wszedł do głównej sypialni
168
MIRANDA LEE
z ogromnym łożem i wbudowanym w ścianę potęż
nym telewizorem, poczuł ukłucie zazdrości.
Zawsze podziwiał upór i wytrwałość Reece'a;
kilka lat wcześniej stal na skraju bankructwa, a te
raz był jednym z najbardziej liczących się ludzi
w handlu nieruchomościami w Sydney.
Ale Richard nigdy mu nie zazdrościł. Aż do tej
chwili.
Zamarzyło mu się zamieszkać w tym penthou
sie. Chronić się tu wieczorem po pracy, zamiast
wracać do pustego, znienawidzonego apartamen
tu, w którym mieszkał teraz. Był nawet gotów
dzielić z kimś nowe lokum, co go zaskoczyło: od
śmierci żony, a umarła przed półtora rokiem, nie
brał pod uwagę możliwości, że w jego życiu mog
łaby się pojawić jakaś kobieta. Od pogrzebu Joan
ny był zupełnie odrętwiały emocjonalnie. Nawet
nie sypiał z nikim, nie mówiąc o bliższej więzi.
Jego jedyną ucieczką i ratunkiem była praca, ale
po okresie hibernacji hormony zaczynały dawać
znać o sobie i teraz, kiedy patrzył na ogromne łoże,
nie wyobrażał sobie, żeby miał w nim spać sam.
Widział już, jak kocha się na błękitnej narzucie
z jakąś kobietą. Nie zna jej. Dziewczyna ma ciem
ne włosy, ciemne oczy... Jest bardzo ładna. I tak jak
on ma ogromną ochotę na seks.
Poczuł mrowienie w całym ciele.
- Podoba ci się to mieszkanie, co? - zagadnął
Reece.
Richard zaśmiał się.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl jajeczko.pev.pl
Miranda Lee
Nieprzypadkowa dziewczyna
PROLOG
Winda sunęła cicho w górę. Stanęła na ostatnim
piętrze, w holu penthouse'u. Drzwi kabiny roz
sunęły się, ukazując malowniczą panoramę portu
w Sydney: bezchmurne niebo i błękitna woda
skrząca się refleksami słońca stanowiły zapierają
cy dech w piersiach, jedyny w swoim rodzaju
widok.
Richard pokręcił głową, podszedł do okna, po
czym spojrzał na Reece'a, który szedł krok za nim.
- Nie dziwię się, że nie miałeś żadnych kłopo
tów ze sprzedażą tego apartamentu - powiedział.
- Wspaniały widok.
Reece stanął obok niego.
- Zawsze powtarzam, w handlu nieruchomoś
ciami najważniejsza jest lokalizacja. Rzeczywiście
wspaniały widok, poza tym blisko do centrum
biznesowego, jeszcze bliżej do Darling Harbour.
- Tak, położenie doskonałe. Blisko do Central
Business District. To dobrze. W zeszłym roku
w banku szeptano, że za bardzo wspieram cię
finansowo. Moja pozycja byłaby zagrożona, gdyby
twój ostatni projekt nie wypalił. Rada nadzorcza
166
MIRANDA LEE
była mocno zaniepokojona, kiedy nie dopuściłeś
innych inwestorów do przedsięwzięcia.
Reece uśmiechnął się.
- Wiedziałem, co robię. Wiedziałem, że lu
dzie zachwycą się tymi apartamentami. Będą
mieli tu własną siłownię, basen, saunę, korty do
squasha. Poza tym każdy apartament jest inaczej
zaprojektowany i urządzony. Pościel, sprzęty ku
chenne, nawet sztućce, wszystko jest zindywidu
alizowane. Cena wzrosła przez to od stu do dwu
stu tysięcy dolarów, w zależności od metrażu, ale
opłacało się.
Richard zamrugał. Dwieście tysięcy na urzą
dzenie apartamentu. Wielkie nieba.
- Dobrze, że nie przyznałeś się wcześniej. Ura
towałeś kilku ramoli z rady od nagłego zejścia
z tęgo świata. Nie wiem, czy i mnie nie trafiłaby
apopleksja. - Richard zaśmiał się sucho.
W banku nie wszyscy ucieszyli się, kiedy Ri
chard został prezesem. Starsi panowie z zarządu
uważali, że jest za młody. Miał trzydzieści osiem
lat i powierzono mu prowadzenie potężnej instytu
cji finansowej operującej miliardami dolarów.
- Właśnie dlatego wolałem milczeć. Wiem, co
trzymać w tajemnicy -przytaknął Reece z chytrym
uśmieszkiem. - Ale to ty będziesz śmiał się ostatni.
- Poklepał przyjaciela po ramieniu. - Sprzedaliś
my już prawie wszystkie mieszkania. W ciągu
zaledwie trzech miesięcy. Został tylko ten pent
house i kilka mieszkań piętro niżej.
NIEPRZYPADKOWA DZIEWCZYNA
167
- Dlaczego nikt jeszcze nie kupił penthouse'u?
- zaciekawił się Richard. - Za drogi? Nie taki
wystrój?
- Nie. W ogóle nie wystawiałem go na sprze
daż.
- Aha. Deweloper chciał go zatrzymać dla
siebie.
W oczach Reece'a zabłysły wesołe iskierki.
- Chodź, pokażę ci wnętrza.
- Teraz rozumiem, dlaczego nie wystawiłeś go
na sprzedaż - stwierdził Richard dziesięć minut
później.
Penthouse nie przypominał tych, jakie Richard
widział wcześniej, a widział ich sporo. Był jak dom
zawieszony pod niebem: z basenem, ogrodem i ta
rasami. Skąpany w słońcu, obiecujący spokój, wy
poczynek, utrzymany w jasnych beżach, z ratano-
wymi meblami, akcentami błękitu i posadzkami
wyłożonymi kremowymi kaflami.
Nie było zasłon ani rolet, które przysłaniałyby
widok. Lekko przydymione szyby w oknach
i drzwiach stanowiły wystarczającą ochronę przed
zbyt intensywnym słońcem. Była oczywiści kli
matyzacja, a ogrzewanie podpodłogowe, duma
Richarda, miało dawać ciepło w zimie. Z każdego
pokoju można było wyjść na otaczający apar
tament taras. Wysoki mur oddzielał penthouse
od sąsiedniego, dając całkowite poczucie prywa
tności.
Kiedy Richard wszedł do głównej sypialni
168
MIRANDA LEE
z ogromnym łożem i wbudowanym w ścianę potęż
nym telewizorem, poczuł ukłucie zazdrości.
Zawsze podziwiał upór i wytrwałość Reece'a;
kilka lat wcześniej stal na skraju bankructwa, a te
raz był jednym z najbardziej liczących się ludzi
w handlu nieruchomościami w Sydney.
Ale Richard nigdy mu nie zazdrościł. Aż do tej
chwili.
Zamarzyło mu się zamieszkać w tym penthou
sie. Chronić się tu wieczorem po pracy, zamiast
wracać do pustego, znienawidzonego apartamen
tu, w którym mieszkał teraz. Był nawet gotów
dzielić z kimś nowe lokum, co go zaskoczyło: od
śmierci żony, a umarła przed półtora rokiem, nie
brał pod uwagę możliwości, że w jego życiu mog
łaby się pojawić jakaś kobieta. Od pogrzebu Joan
ny był zupełnie odrętwiały emocjonalnie. Nawet
nie sypiał z nikim, nie mówiąc o bliższej więzi.
Jego jedyną ucieczką i ratunkiem była praca, ale
po okresie hibernacji hormony zaczynały dawać
znać o sobie i teraz, kiedy patrzył na ogromne łoże,
nie wyobrażał sobie, żeby miał w nim spać sam.
Widział już, jak kocha się na błękitnej narzucie
z jakąś kobietą. Nie zna jej. Dziewczyna ma ciem
ne włosy, ciemne oczy... Jest bardzo ładna. I tak jak
on ma ogromną ochotę na seks.
Poczuł mrowienie w całym ciele.
- Podoba ci się to mieszkanie, co? - zagadnął
Reece.
Richard zaśmiał się.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]