[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->Maureen ChildTajemnicza nieznajomaROZDZIAŁ PIERWSZYMax Striver sięgnął po drinka, rozglądając się po sali. Klub w hotelu Fantazjapełen był rozbawionych gości, z głośników dudniła muzyka, a na parkiecie wkolorowychświatłachwirowały prawdziwe tłumy.Oparł się o bar i upił głębokiłykszkockiej. Tak dawno nie był na wakacjach,żeczuł się raczej nieswojo. Może w ogóle nie powinien był wyjeżdżać z Londynu?Zamówił kolejnego drinka, uśmiechając się sam do siebie.- Co cię takśmieszy?Max obrzucił spojrzeniem brunetkę siedzącą przy barze dwa miejsca dalej. Miałakrótkie, nastroszone włosy, brązowe błyszczące oczy i skórę koloru miodu. Byłaubrana w zieloną koszulkę bez rękawków i białe szorty opinające jej ponętne kształty.Poczuł napięcie w całym ciele.- Myślę o przyjacielu.- I to ten przyjaciel jest taki zabawny?- Byłam - odpowiedziała, przechylając głowę.- Niecelowo - przyznał Max. - Jesteś dzisiaj sama?Intrygujące. Lubiłświadomesiebie kobiety otwarcie pokazujące zainteresowaniemężczyzną. Ale jeszcze bardziej podobało mu się to,żesam był coraz bardziejzaintrygowany. Za dużo ostatnio pracował. Właściwie od miesięcy nie był na randce.Teraz miał wrażenie,żewszystko może się zmienić.- Co powiesz na drinka?Spojrzała na swój prawie pusty kieliszek.- Na początek może być.Skinął na barmana, po czym rzucił jej wymowne spojrzenie.Muzyka zmieniła się jak na zawołanie i zamiast pulsującego rocka popłynąłwolny,łagodnykawałek. Max poprowadził ją przez tłum na parkiet i wziął w ramiona.Pasowała do niego idealnie. Czubkiem głowy sięgała mu akurat do podbródka. Kiedykołysali się w jednym rytmie, poczuł, jak krew zaczyna mu szybciej krążyć wżyłach.Od zbyt dawna nie był blisko z kobietą i nie pozwalał sobie na odrobinęprzyjemności.- Podoba mi się twój akcent. Jesteś Anglikiem? - spytała, unosząc głowę.Przyciągnął ją bliżej siebie.- Tak. A ty skąd jesteś?2RS- Z Kalifornii.Pomyślał,żeto wyjaśnia jejślicznąopaleniznę.- A co cię sprowadziło do Fantazji?- Sprawy towarzyskie. - Janine Shaker poczuła dreszcz podniecenia.Sam jego akcent sprawiał,żejej hormony szalały. A może to jego bliskość?Wysoki, barczysty, o masywnej szczęce, czarnych włosach, oczach koloru czekolady iustach, które same się prosiły,żebyje całować.- A więc nie jesteś sama?- Jestem w towarzystwie koleżanek - wyjaśniła Janine.Przyjechała do Fantazji z dwiema przyjaciółkami: Caitlyn i Debbie. To był jejpomysł, mimożefinansowo nie mogła sobie pozwolić na ten wyjazd. Jednak w ciąguostatnich kilku miesięcy zarówno ona, jak i jej przyjaciółki zostały porzucone przezfacetów i ten wyjazd miał im przywrócić chęć dożycia.Janine wybrała więc pieniądze odłożone na wesele, które nigdy się nie odbyło, iprzepuściła wszystko na trzytygodniową wycieczkę do ekskluzywnego hotelu Fantazja.Wróci do domu bez grosza przy duszy, ale co tam. Pomyśli o tym później.W tym momencie czuła na sobie dłonie idealnie przystojnego mężczyzny ipostanowiła skupić się wyłącznie na tym.- Naprawdę?- Naprawdę.Poczuła, jak przeszywa ją dreszcz. Jego głos tak silnie na nią działał.Prawdopodobnie popełniała błąd, nawet była tego pewna. Ale przez większośćżyciazachowywała się jak grzeczna dziewczynka, robiąc to, co do niej w danej chwilinależało.Mimo to jejświatrunął w gruzy.Może czas pozwolić sobie na odrobinę szaleństwa?- Czyżbyś ze mną flirtował?Zastanowił się nad tym przez chwilę, po czym uśmiechnął się szeroko.- Na to wygląda.- I bardzo dobrze - odparła Janine. - Podoba mi się to. Uderzyła ją fala gorąca,kiedy poczuła jego dłoń na swoich plecach.- A więc jesteśmy na dobrej drodze do zostania przyjaciółmi?- A czy tego właśnie szukasz? Przyjaźni?- Na ten moment tak - odparł, marszcząc brwi.- A potem?3RS- To będzie niespodzianka.Noładnie.Naprawdę znał się na rzeczy, jeżeli chodzi o flirt. Jakiś głos w tyległowy podpowiadał jej szeptem,żez takim mężczyzną jak on nie podejmuje sięryzyka. Był zbyt olśniewający, zbyt... idealny. Ale przecież nie szukała nikogo nazawsze. Już tego spróbowała z Johnem Prentissem, swoim byłym. Uwierzyła wewszystkie jego kłamstwa i zapewnienia,żezawsze będzie ją kochał.I wierzyła aż do momentu, kiedy na trzy dni przedślubemzapadł się pod ziemię,zostawiając krótki liścik ze słowami „Przykro mi, kotku, to nie dla mnie".Z miłością też już skończyła. Ale to nie znaczy,żeskończyła z mężczyznami. Ajuż na pewno nie na wakacjach w najbardziej szykownym kurorcie naświecie.Czując na sobie jego dotyk, dokładnie wiedziała, na co miała ochotę.Kiedy muzyka przeszła w kolejny, rytmiczny kawałek, któryściągnąłwszystkichz powrotem na parkiet, Max poprowadził ją w kierunku baru, gdzie czekały na nichdrinki.- Proponuję toast - powiedział.- Za co?Stuknął się z nią delikatnie kieliszkiem.- Za możliwości.- Za to mogę wypić.brązowymi oczami.- Raczej nie.- Dlaczego?- Jeśli chcesz,żebyczar prysnął... - zaczęła, rozprawiając się ze swoimniepokojem za pomocą sloganu z „Cosmo". - A tak: brak imion, brak oczekiwań.- Zgoda - odparł. - A więc, moja tajemnicza kobieto, miałabyś ochotę na spacerpo plaży?- Czemu nie - odpowiedziała drżącym głosem, czując na swoim udzie dotyk jegodłoni.Na opustoszałej plaży niesiona wiatrem muzyka odbijała się echem o toń oceanu.Na ciemnym tle nieba migotały gwiazdy, a księżyc rzucał bladeświatłoprosto na nich.W kategorii scenerii romantycznych ta, według Janine, zasługiwała na pięć z plusem.- Może się sobie przedstawimy? - spytał, wpatrując się w nią głęboko swoimiZastanowiła się nad tym przez chwilę, po czym potrząsnęła głową.RS4Powinna się czuć bardziej nieswojo. Takie zachowanie w ogóle nie leżało w jejnaturze. Zazwyczaj nie umawiała się na długie, romantyczne spacery wświetleksiężyca z nieznajomym. Jednak czuła,żeza chwilę wydarzy się coś niezwykłego.- Na jak długo przyjechałaś? - spytał.Jego głęboki głos niemal utonął w szumie oceanu.- Na trzy tygodnie. A ty?- Jeszcze nie wiem. - Zatrzymał się, utkwił wzrok w wodzie i schował ręce dokieszeni. - Przyjechałem tutaj właściwie przypadkiem.Podniosła z piasku pękniętą muszlę, pobawiła się nią przez chwilę, po czymwrzuciła ją z powrotem do wody.- Nie ma niczego w twoimżyciu,do czego spieszyłbyś się z powrotem?Spojrzał na nią z lekkim uśmiechem. Miała niesamowite usta.- Nie za bardzo.- Zazdroszczę. Ja musiałam błagać szefa o te trzy tygodnie wolnego.- Czym się zajmujesz?Odgarnęła włosy z twarzy.- Pracuję w kwiaciarni. A ty?ucho.- Brzmi ogólnikowo.- Trochę tym, trochę tamtym - odpowiedział, zakładając jej kosmyk włosów za- Naprawdę chcesz rozmawiać o pracy?złodziejem diamentów lub coś w tym stylu.- Raczej nie - zgodziła się. - Ale przynajmniej powiedz mi,żenie jesteś- Nie, nie jestem. Obawiam się,żejestem zwykłym biznesmenem.- To i tak nie najgorzej - stwierdziła, myśląc o Johnie Prentissie, o tym kłamcy,złodzieju i oszuście.- Poza tym - dodał. - Czy rozmawianie o pracy to nie to samo co rozmawianie otym, jak mamy na imię?- Nie do końca. Praca jest z wyboru. Imiona nie.- Ach, więc rządzą tym jakieś zasady.- Nie sądzisz,żewszystkim rządzą jakieś zasady? - Spojrzała na niego zuśmiechem.- Pewnie tak - zgodził się. - Chociaż muszę przyznać,żepodoba mi się auratajemnicy, którą wprowadziłaś.- Dlaczego?5RS [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jajeczko.pev.pl