[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nora Roberts
Dowód miłości
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Cassidy czekała. Pani Sommerson rzuciła w jej kierun
ku trzecią niezaakceptowaną sukienkę.
- To po prostu nie pasuje - mruknęła ze złością, spo
glądając na ciemnoniebieski materiał. Zastanowiła się
przez chwilę, po czym cisnęła kolejną sukienkę na stos
ubrań, które trzymała Cassidy.
Znosiła to z anielską cierpliwością. Sądziła, że po
trzech latach pracy jako sprzedawczyni w butiku The Best
nauczyła się panować nad nerwami. Ale to nie było wcale
takie proste. Posłusznie podążyła za masywną klientką do
następnego regału. Po dwudziestu siedmiu minutach,
w czasie których Cassidy służyła za wieszak do ubrań, jej
z trudem wypracowana cierpliwość została narażona na
niemałą próbę.
- Niech będą te - oświadczyła na koniec pani Som
merson i pomaszerowała do przymierzalni.
Cassidy zaczęła odwieszać pozostałe sukienki, narze
kając pod nosem. Ze złością wpięła we włosy poluzowaną
spinkę. Julia Wilson, właścicielka sklepu, miała bzika na
punkcie schludnego wyglądu. Sprzedawcy musieli mieć
zawsze starannie przygładzone fryzury.
6
NORA ROBERTS
- Patrząc z dezaprobatą na ciemnoniebieską sukienkę,
Cassidy mruknęła ze złością:
- Schludność, porządek i brak polotu.
Na swoje nieszczęście była niezorganizowana, nie
konwencjonalna i niestaranna. Osobowość Cassidy najle
piej symbolizowały jej włosy: jasny, delikatny blond prze
chodził w ciemny brąz, w efekcie dając barwę złota, ni
czym na starych malowidłach. Długie, ciężkie pukle stale
wymykały się spod upięcia. Podobnie jak Cassidy, były
niesforne i uparte, ale jednocześnie miękkie i fascynujące.
To właśnie dzięki oryginalnej urodzie zdobyła tę pracę,
jako że doświadczenie nie było jej mocną stroną. Julia
Wilson uznała jednak, że zgrabna dziewczyna będzie do
skonałą prezenterką odważniej szych kolekcji. Zwróciła
też uwagę na twarz Cassidy. Z pewnością nie odpowiadała
utartym kanonom piękna, była jednak niezwykle intrygu
jąca. Ostre, wyraziste rysy sugerowały arystokratyczne
pochodzenie, a wygięte w łuk brwi i długie rzęsy stano
wiły wspaniałą oprawę dla dużych oczu o zaskakującej
fiołkowej barwie.
Pani Wilson postanowiła więc powierzyć Cassidy funk
cję sprzedawczyni w butiku The Best, za zalety uznając
urodę i wysoki głos, ale nalegała na noszenie starannej,
gładkiej fryzury. W innym uczesaniu - zdaniem pani Wil
son - nie było jej do twarzy. Szczególnie kiedy rozpuściła
włosy, wyglądała zbyt wyzywająco.
Właściwie Julia powinna być zadowolona, zwłaszcza
że nowa pracownica tryskała energią. Szybko jednak od-
DOWÓD MIŁOŚCI
7
kryła, że Cassidy zbyt poufale odnosi się do klientów,
pozwala sobie nawet na niestosowne pytania, a niekiedy
udziela nierzetelnych informacji. Często też zdawała się
myśleć o wszystkim innym, tylko nie o tym, czym powin
na zajmować się w czasie pracy. To sprawiało, że Julię
zaczynały ogarniać wątpliwości, czy panna Cassidy
St. John jest właściwą osobą na tym stanowisku.
Po odłożeniu na miejsce odrzuconych przez panią Som-
merson ubrań, zniecierpliwiona sprzedawczyni stanęła
obok przymierzalni, skąd dobiegał szelest materiału. Jej
myśli natychmiast poszybowały tam, dokąd zwykle ucie
kały w każdej wolnej chwili: do maszynopisu rozłożonego
na biurku w mieszkaniu Cassidy. Leżał i czekał.
Jak daleko sięgała pamięcią, pisarstwo zawsze było jej
pasją. Przez cztery lata studiowała pilnie, by pogłębić
wiedzę, tak potrzebną komuś, kto chce parać się literaturą.
Kiedy miała dziewiętnaście lat, została bez rodziny i gro
sza przy duszy. Musiała podejmować się wielu dziwnych
zajęć, żeby kontynuować studia. Każdą chwilę, której nie
zajmowała jej nauka lub praca, poświęcała pisaniu pierw
szej powieści.
Nie myślała o karierze. Zresztą ilu z tych, którzy po
święcają się twórczości, osiąga głośny sukces? Była prze
konana, że jest to jej powołanie. Od dziewczęcych lat
wszystkie jej emocje znajdowały ujście w pisaniu. Fascy
nowali ją ludzie, choć było niewielu, z którymi była ściślej
związana. Można by rzec, że jej wiedza o relacjach mię
dzyludzkich, co było głównym tematem jej utworów, po-
8
NORA ROBERTS
chodziła głównie z drugiej ręki, jednak Cassidy była wy
jątkowo przenikliwym obserwatorem, a także odznaczała
się niezwykłą wrażliwością i wyobraźnią, co razem wzięte
rekompensowało stosunkowo niewielki zakres bezpośred
nich życiowych doświadczeń.
Obecnie, rok po uzyskaniu dyplomu, nadal podejmo
wała się różnych zajęć, żeby zarobić na czynsz. Pierwszy
maszynopis krążył od wydawnictwa do wydawnictwa,
podczas gdy druga powieść powoli powstawała.
Gdy pani Sommerson otworzyła drzwi przymierzalni,
Cassidy pogrążona była w myślach nad jedną ze scen
powieści. Ujrzawszy sprzedawczynię stojącą w należycie
usłużnej pozie, klientka pokiwała głową z aprobatą.
- Ta powinna pasować, nie sądzisz?
Wybór padł na jaskrawoczerwony jedwab. Kolor pod
kreślał rumianą cerę pani Sommerson, a zarazem kontra
stował z jej puszystą, czarną grzywką. Sukienka byłaby
dużo bardziej odpowiednia, gdyby pani Sommerson wa
żyła kilkanaście kilogramów mniej.
- Bez wątpienia będzie pani przykuwać wzrok. - Po
nieważ materiał marszczył się na obfitych biodrach, bo
suknia została uszyta na szczuplejszą osobę, Cassidy do
dała cicho, nie zdając sobie sprawy, że myśli na głos:
- Tak, chyba mamy większy rozmiar.
- Słucham?
Zamyślona Cassidy nie zauważyła groźnie uniesionych
brwi pani Sommerson.
- Większy rozmiar - powtórzyła uprzejmie. - Ten tro-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl jajeczko.pev.pl
Nora Roberts
Dowód miłości
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Cassidy czekała. Pani Sommerson rzuciła w jej kierun
ku trzecią niezaakceptowaną sukienkę.
- To po prostu nie pasuje - mruknęła ze złością, spo
glądając na ciemnoniebieski materiał. Zastanowiła się
przez chwilę, po czym cisnęła kolejną sukienkę na stos
ubrań, które trzymała Cassidy.
Znosiła to z anielską cierpliwością. Sądziła, że po
trzech latach pracy jako sprzedawczyni w butiku The Best
nauczyła się panować nad nerwami. Ale to nie było wcale
takie proste. Posłusznie podążyła za masywną klientką do
następnego regału. Po dwudziestu siedmiu minutach,
w czasie których Cassidy służyła za wieszak do ubrań, jej
z trudem wypracowana cierpliwość została narażona na
niemałą próbę.
- Niech będą te - oświadczyła na koniec pani Som
merson i pomaszerowała do przymierzalni.
Cassidy zaczęła odwieszać pozostałe sukienki, narze
kając pod nosem. Ze złością wpięła we włosy poluzowaną
spinkę. Julia Wilson, właścicielka sklepu, miała bzika na
punkcie schludnego wyglądu. Sprzedawcy musieli mieć
zawsze starannie przygładzone fryzury.
6
NORA ROBERTS
- Patrząc z dezaprobatą na ciemnoniebieską sukienkę,
Cassidy mruknęła ze złością:
- Schludność, porządek i brak polotu.
Na swoje nieszczęście była niezorganizowana, nie
konwencjonalna i niestaranna. Osobowość Cassidy najle
piej symbolizowały jej włosy: jasny, delikatny blond prze
chodził w ciemny brąz, w efekcie dając barwę złota, ni
czym na starych malowidłach. Długie, ciężkie pukle stale
wymykały się spod upięcia. Podobnie jak Cassidy, były
niesforne i uparte, ale jednocześnie miękkie i fascynujące.
To właśnie dzięki oryginalnej urodzie zdobyła tę pracę,
jako że doświadczenie nie było jej mocną stroną. Julia
Wilson uznała jednak, że zgrabna dziewczyna będzie do
skonałą prezenterką odważniej szych kolekcji. Zwróciła
też uwagę na twarz Cassidy. Z pewnością nie odpowiadała
utartym kanonom piękna, była jednak niezwykle intrygu
jąca. Ostre, wyraziste rysy sugerowały arystokratyczne
pochodzenie, a wygięte w łuk brwi i długie rzęsy stano
wiły wspaniałą oprawę dla dużych oczu o zaskakującej
fiołkowej barwie.
Pani Wilson postanowiła więc powierzyć Cassidy funk
cję sprzedawczyni w butiku The Best, za zalety uznając
urodę i wysoki głos, ale nalegała na noszenie starannej,
gładkiej fryzury. W innym uczesaniu - zdaniem pani Wil
son - nie było jej do twarzy. Szczególnie kiedy rozpuściła
włosy, wyglądała zbyt wyzywająco.
Właściwie Julia powinna być zadowolona, zwłaszcza
że nowa pracownica tryskała energią. Szybko jednak od-
DOWÓD MIŁOŚCI
7
kryła, że Cassidy zbyt poufale odnosi się do klientów,
pozwala sobie nawet na niestosowne pytania, a niekiedy
udziela nierzetelnych informacji. Często też zdawała się
myśleć o wszystkim innym, tylko nie o tym, czym powin
na zajmować się w czasie pracy. To sprawiało, że Julię
zaczynały ogarniać wątpliwości, czy panna Cassidy
St. John jest właściwą osobą na tym stanowisku.
Po odłożeniu na miejsce odrzuconych przez panią Som-
merson ubrań, zniecierpliwiona sprzedawczyni stanęła
obok przymierzalni, skąd dobiegał szelest materiału. Jej
myśli natychmiast poszybowały tam, dokąd zwykle ucie
kały w każdej wolnej chwili: do maszynopisu rozłożonego
na biurku w mieszkaniu Cassidy. Leżał i czekał.
Jak daleko sięgała pamięcią, pisarstwo zawsze było jej
pasją. Przez cztery lata studiowała pilnie, by pogłębić
wiedzę, tak potrzebną komuś, kto chce parać się literaturą.
Kiedy miała dziewiętnaście lat, została bez rodziny i gro
sza przy duszy. Musiała podejmować się wielu dziwnych
zajęć, żeby kontynuować studia. Każdą chwilę, której nie
zajmowała jej nauka lub praca, poświęcała pisaniu pierw
szej powieści.
Nie myślała o karierze. Zresztą ilu z tych, którzy po
święcają się twórczości, osiąga głośny sukces? Była prze
konana, że jest to jej powołanie. Od dziewczęcych lat
wszystkie jej emocje znajdowały ujście w pisaniu. Fascy
nowali ją ludzie, choć było niewielu, z którymi była ściślej
związana. Można by rzec, że jej wiedza o relacjach mię
dzyludzkich, co było głównym tematem jej utworów, po-
8
NORA ROBERTS
chodziła głównie z drugiej ręki, jednak Cassidy była wy
jątkowo przenikliwym obserwatorem, a także odznaczała
się niezwykłą wrażliwością i wyobraźnią, co razem wzięte
rekompensowało stosunkowo niewielki zakres bezpośred
nich życiowych doświadczeń.
Obecnie, rok po uzyskaniu dyplomu, nadal podejmo
wała się różnych zajęć, żeby zarobić na czynsz. Pierwszy
maszynopis krążył od wydawnictwa do wydawnictwa,
podczas gdy druga powieść powoli powstawała.
Gdy pani Sommerson otworzyła drzwi przymierzalni,
Cassidy pogrążona była w myślach nad jedną ze scen
powieści. Ujrzawszy sprzedawczynię stojącą w należycie
usłużnej pozie, klientka pokiwała głową z aprobatą.
- Ta powinna pasować, nie sądzisz?
Wybór padł na jaskrawoczerwony jedwab. Kolor pod
kreślał rumianą cerę pani Sommerson, a zarazem kontra
stował z jej puszystą, czarną grzywką. Sukienka byłaby
dużo bardziej odpowiednia, gdyby pani Sommerson wa
żyła kilkanaście kilogramów mniej.
- Bez wątpienia będzie pani przykuwać wzrok. - Po
nieważ materiał marszczył się na obfitych biodrach, bo
suknia została uszyta na szczuplejszą osobę, Cassidy do
dała cicho, nie zdając sobie sprawy, że myśli na głos:
- Tak, chyba mamy większy rozmiar.
- Słucham?
Zamyślona Cassidy nie zauważyła groźnie uniesionych
brwi pani Sommerson.
- Większy rozmiar - powtórzyła uprzejmie. - Ten tro-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]