Patrzyła na zbliżający się ląd. Już niedługo ich zobaczę pomyślała z uśmiechem. Ciekawe co u nich? Nie było mnie przecież 10 lat. Westchnęła. Tak bardzo tęskniła za ojcem i przyjaciółmi i zatopiła się we własnych myślach. Jej rozmyślania przerwał krzyk:
- Zaraz wpływamy do portu. Ocknęła się i patrzyła jak statek wpływa do portu. Nareszcie pomyślała i poszła po swoje bagaże. Po chwili schodziła ze statku. Gdy zeszła zaczęła się rozglądac i ujrzała karetę podróżną. Nie dała nikomu znac kiedy, że przyjeżdża, gdyż gdy wysyłała list miała zamiar jeszcze zostac, ale ciotka różowowłosej postanowiła wyjechac wcześniej do kuzynowsta i była zmuszona wyjechac wcześniej, a na wysłanie listu było za późno, bo doszedłby za późno. Musiała radzic sobie sama. Podeszła do karety, gdzie stał przy niej stangret.
- Przepraszam.- zagadnęła.- Czy ten powóz jedzie do do Puerto rico?- zapytała się młoda kobieta. Mężczyzna odwrócił się i rzekł:
- Tak seniorita.
- Kiedy odjeżdza?- zadała pytanie.
- Zaraz.- odparł.
- Dobrze. Jadę.- rzekła do stangreta. On pokiwał głową i załadował jej kufer na górę karety i ruszyli. Przez całą drogę patrzyła na krajobraz. Pod koniec wieczora dojechali do miasteczka. Miasteczko nic się nie zmieniło pomyślała patrząc na białe domy, karczmę. W tymczasie woźnica zdjął jej kufer.
- Proszę oto zapłata.- powiedziała dając mu pieniądze. Teraz zostało jej dostac się do hacjendy jej ojca i uśmiechnęła się przypomninając sobie rodzice.
- Seniorita Haruno to pani?- usłyszała za sobą znajomy głos. Sakura odwróciła się i ujrzała sędziwego parobka, który służył u jej ojca.
- Jiraya. To ty.- ucieszyła się i rzuciła się mu na szyję.
- Panienka wyrosła na piękną kobietę. Ledwo panienkę poznałem.- powiedział. Zielonooka zarumieniła się.
- Jedziesz do hacjendy mego ojca?- zapytała.
- Tak. Wezmę panienki kufer i jedziemy.- rzekł białowłosy i poszedł po bryczkę, gdzie po chwili się znalazł. Kobieta usiadła obok mężczyzny na bryczce i ruszyli do domu. Nareszcie w domu pomyślała i uśmiechnęła się na myśl, że wkrótce zobaczy ojca.
Bryczka stanęła przed hacjendą Haruno. Dziewczyna zsiadła sama. Objęła wzrokiem swój dom. Nic się tu nie zmieniło rzekła w duchu patrząc radośnie na biały, duży budynek. Woźnica zsiadł z bryczki i zdjął z niego kufer.
- Jiraya! Nareszcie wróciłeś. Przy....- mężczyzna nie dokończył i stanął jak wryty widząc różowowłosą.
- Sakura?-zapytał się z niedowierzeniem.
- Tata!-krzyknęła radośnie i podbiegła do niego rzucając mu się na szyję.
- To naprawdę ty. Córeczko tak za tobą tęskniłem. Ale wydoroślałaś.- powiedział wzruszony patrząc na córkę.
- Ja za tobą też.- rzekła zielonooka ucieszona odrywając się od ojca.
- Pewnie jesteś zmęczona po podróży. Idź do swojego pokoju i prześpij się. Zobaczymy się rano. - rzekł Jack.
- Tak. Masz rację ojcze.- odparła i ruszyła w kierunku hacjendy. Nagle poczuła, że jest głodna, więc postanowiła iśc do kuchni. Gdy tam się znalazła ujrzała kobiecą postac z granatowymi włosami. Haruno poznała ją i uśmiechnęła się.
- Co robisz?- zapytała się dziewczyny. Kobieta znieruchomiała i odwróciła się w jej stronę.
- Sakura.- rzekła jej przyjaciółka i przytuliła się do niej.
- Nie mogę uwierzyc, że to ty.- powiedziała białooka.
- To uwierz.- odparła rozbawiona i uszczypnęła ją, a Hinata syknęła z bólu.
- Teraz wiem, że nie jest to sen. Pewnie jesteś głodna- powiedziała po chwili.
- Tak.- rzekła.
- Siadaj. Zaraz ci coś dam.- rzekła i po kilku minutach postawiła przed nią jedzenie, które podróżniczka zjadała z apetytem. Gdy skończyła, poczuła się senna, więc poszła do swojego pokoju i położyła się spac.
*****
Jack siedział przy biurku i przeglądał dokumenty.
- Mam. Nareszcie. Teraz nie uciekniesz przed sprawiedliwością. W końcu mam na ciebie dowody. - powiedział tryumfalnie pan Haruno. Biedak nie wiedział, że ktoś podsłuchiwał. Nieznajomy odszedł od drzwi i zniknął w ciemnościach.
Dziewczyna otworzyła oczy i szeroko ziewnęła. Wstała i zabrała się za poranne czynności. Gdy skończyła zeszła na dół na śniadanie. Weszła do jadalni, gdzie przy stole siedział jej ojciec i kończył jeśc śniadanie.
- Witaj ojcze.- powiedziała różowowłosa całując go w policzek i siadając do stołu.
- Witaj córeczko. - odparł Jack.- Dzisiaj jadę do miasta. Chcesz pojechac ze mną?- zapytał się pan Haruno.
- Chętnie ojcze. - rzekła jedząc śniadanie.
- Dobrze. Jadę dziś po południu, a teraz wybacz muszę zając się rachunkami.- odparł i wstał od stołu ruszając do swego gabinetu, zostawiając ją samą.
*****
Południe szybko minęło i obydwoje ruszyli do miasteczka. Haruno nie mogła się doczekac. Miała nadzieję, że go tam spotka. Od Hinaty dowiedziała się, że jest prawnikiem i to bardzo dobrym. Tylko dlaczego, gdy rozmawiały jej przyjaciółka miała wrażenie, że nie mówi jej wszystkiego? Było pewne, że coś ukrywa. Gdy wróci musi to z niej wyciągnąc. I nagle usłyszeli rżenie konia za nimi. Oboje odwrócili się i zobaczyli, że w ich stronę pędzi na koniu ubrano na czarno mężczyzna. Na twarzy ma maskę. Bandyta przemknęło jej przez myśl. Jej ojciec na zaczął poganiac konie, lecz to nic nie dało, gdyż po kilku minutach bandyta zbliżył się do nich, wyciągnął pistolet i strzelił jej ojcu prosto w serce.
- Tato!-krzyknęła zrozpaczona patrząc na padające ciało ojca. Bandyta schował pistolet, zawrócił konia i uciekł. Zielonooka widząc, że z ojcem jest źle wzięła lejce i zaczęła poganiac konie, aby jak najszybciej znaleźc się w miasteczku. Po chwili wjechali do miasta. Błyskawicznie podjechała pod gabinet doktora i wbiegła do środka.
- Doktorze mój ojciec został postrzelony.- wysapała. Mężczyzna słysząc to szybko wybiegł z nią na zewnątrz. Spojrzał na niego i powiedział:
- Szybko wnieście go do środka! Mężczyźni stojący blisko gabinetu podbiegli i wnieśli Jacka do środka. Weszła z nimi do środka. Doktor kazał jej poczekac. Wyszła i przechadzała się, gdy usłyszała za sobą zdumiony krzyk:
- Sakura-chan! To ty! Odwróciła się i ujrzała za są blondyna.
- Naruto.- rzekła rzucając się w objęcia przyjaciela zapominając na chwilę o swym ojcu.
- Wyprzstojniałeś.- odparła/
- Zmieniłaś się. Kiedy przyjechałaś?- zapytał się.
- Wczoraj. A co u Sasuke?- zadała mu pytanie zanim zdążyła pomyślec, gdy sobie to uświadomiła.
- Sasuke został prwanikiem i...- nie dokończył zdania, gdy usłyszał głos przyjaciela.
- Naruto z kim rozmawiasz?- zapytał się brunet pojawiając się obok. Jej serce przyspieszyło, gdy go zobaczyła. Jest jeszcze przystojnieszy niż przedtem rzekła w duchu.
- Nie pozanajesz mnie?- zadała mu pytanie. Sasuke usłyszawszy znajomy głos odwrócił się.
- Sakura.- powiedział ze zdumieniem.
- A któż by inny. Co u ciebie słychac?- zadała mu pytanie. Już miał odpowiedziec kiedy jakaś ruda rzuciła mu się na szyję z krzykiem:
- Sasuke-kun! Gdy zobaczyła Sakurę naburmuszyała się.
- Kim ona jest?- zadała pytanie pokazując palcem na różowowłosą.
- To jest moja przyjaciółka z dzieciństwa Sakura Haruno.- Sakura to moja narzeczona Karin Nagasaki.- zwrócił się do niej. Czuła jakby uderzył ją w twarz. Zaręczył się. Nigdy nie czuła takiego bólu w sercu. Teraz wiedziała co granatowłosa i blondyn chcieli jej powiedziec.
- Gratuluję.- wydusiła z siebie zmuszając się do uśmiechu.
- Panienko Haruno.- usłyszała głos doktora. Odwróciła się w jego i ujrzała na jego twarzy smutek.
- Przykro mi, ale pani ojciec nie żyje.- zaczął lekarz.
- Nie!- krzyknęła i po jej policzkach zaczęły płynąc łzy. Poczuła większy ból w sercu.W tym dniu straciła dwie bliskie osoby, została sama.
Bandyta wzedł do pomieszczenia.
- Robota wykonana. Starzec nie żyje. Chcę moją zapłatę.- powiedział morderca.
- Dobrze. Oto twoja zapłata.- powiwedział czarnowłosy i strzelił mu prosto w serce.
- Pozbyłem się świadka. Nie ma jacka i nie ma dowodów pomyślał w duchu mężczyzna.
*****
Patrzyła jak zakopują trumnę z ciałem ojca w środku. W ciągu jednego dnia straciła dwie bliskie jej osoby. Nie czuła nic. Tylko pustkę, którą nie zapełni już nic. Nie zostało jej już nic. Wszyscy zaczęli się rozchodzic, aż w końcu została sama.
-Dlaczego? Dlaczego mnie opuściłeś ojcze? dlaczego?- powiedziała zrozpaczona Sakura, ale nie otrzymała odpowiedzi. Jedynie co słyszała to szum wiatru. Odwróciła się i ruszyła w stronę hacjendy.
*****
Minęło kilka dni od śmierci jej ojca. Wszystko wracało do normy. Mieszkańcy miasteczka dawno zapomnieli o nieszczęściu jakie spotkało Haruno. Tej dziewczynie co niedawno współczuli już zapomnieli i zajęli. Różowowłosa szła ulicą. Na jej wargach widniał sztuczny uśmiech. Odpowiadała na pozdrowienia mieszkańców. A w środku rozpaczała. Nagle stanęła jak wryta zobaczywszy jak do uchihy przykleja się czerwonowłosa. Przeszli koło niej nawet jej nie zauważuwszy. To ją zabolało. I to bardzo. Zapragnęła wrócic do domu. Odwróciła się i powoli ruszyła w kierunku bryczki. Położyła zakupy, wzięła lejce i ruszyła w kierunku hacjendy. Gdy znalazła się w domu zobaczyła czyjegoś konia. Weszła do środka i zobaczyła Naruto i Hinatę całujących się. Zamarła i cicho odeszła. Jej przyjaciele mają rodziny, a ona. Straciła wszystko nawet ukochanego. Nie wiedząc weszła do gabinetu ojca. Usiadła na biurku. Przeglądała szuflady. Nagle zobaczyła jakąś kopertę. Wyciągnęła ją. W kopercie znalazła jakieś dokumenty. Zaczęła je przeglądac i wszystko się zaczęło układac w jedna całą. To on pomyślała przypominając sobie jak składał jej kondolencje. Zrobiło się jej niedobrze. Ohydły drań rzekła wściekła. Wynajął bandytę i kazał go zabic, bo miał na niego dowody. Schowała dokumenty, gdzie były. Po czym wstała i wyszła z hacjendy. Kierowała się w stronę nagrobka. Po kilku minutach stanęła.
- Obiecuję ci ojcze, że pomszczę twoją śmierc. Zapłaci on za to. Przyrzekam. - powiedziała pewnym głosem. Dośc rozpaczy, cierpienia. Czas zapomniec, wymazac wspomnienia, zwłaszcza o nim. Ma nowy cel.
- Żegnaj ojcze i... Sasuke.- wyszeptała. Ostatni raz spojrzała na grób i odeszła. Czuła jakaś lekka i radosna. Szykuj się pomyślała z uśmiechem.
Jiraya zwykły chłop. Parobek, który już jako chłopak służył u państwa Haruno. Lecz oni traktowali go jak członka rodziny. Był ich przyjacielem. Tak jak każdego ranka przyszedł pomagac w posiadłości Haruno.
- Dzień dobry panienko Haruno.- rzekł białowłosy.
- Witaj Jiraya.- rzekła Sakura całując go policzek.
- Szkoda mi panienki ojca. Był wspaniałym człowiek.- powiedział.
- To prawda. - odparła.
- To ja już pójdę.- rzekł i nakarmic konie.
*****
-Ściągnij podatki od mieszkańców, którzy jeszcze nie zapłacili. Jak nie będą mieli pieniędzy zabierz cały dobytek.- rzekł kapitan.- A jeśli będą się stawiac aresztuj.- dodał Orochimaru.
- Tak jest. - powiedział Kabuto.
- Weź ze sobą Tobiego.- zakończył komendant.
- Tak jest.- zasultował i wyszedł.
****
- Proszę niech pan nie zabiera mojego dobytku. Zapłacę. Tylko proszę poczekac.- prosił na klęczkach Jiraya.
- Poczekajmy.- powiedział Tobi.
- Aresztowac.- rzucił Kabuto. Żołnierze podeszli i wzięli za ręce starca. Sierżant patrzył z żalem na chłopa, lecz nie mógł nic zrobic.
****
Sakura wraz z Hinatą były w mieście kiedy wjechał do niego wóz z więźniam. Różowowłosa nagle znieruchomiła widząc wśród nich Jiraya. Znieruchomiła. Po czym podeszła do kapitana.
- Za co ich aresztowaliście?- zadała pytanie.
- Nie zapłacili seniorita.- powiedział i skierował się w stronę garnizonu. Po południu odczytano, że więźniowie zostaną straceni.
****
Białowłosy szedł na śmierc. Nie chciał umierac. Co się stanie z jego rodziną? zastanawiał się. Modlił się o cud.W końcu stanął na podmium. Założono mu na szyję pętlę. Wiedział, że nic go nie uratuje. I wtedy stało się coś dziwnego. Pętla na szyji żelzała i upadł na ziemię. Dziękował za cud.
*****
Ludzie patrzyli na to ze zdumieniem. Nagle na drewwnianą platformę wskoczyła jakaś dziewczyna i szablą przecięła sznur skazańca Była w czarny strój. Na nogach miała czarne buty i maskę na twarzy. W talii miała przewiązany czerwony pas. Z boku nosiła przyczepioną szablę, pistolet i bicz.
- Na co się gapicie!-krzyknął . Żołnierze dobyli szabli i rzucili się na nią, lecz ona się tylko uśmiechnęła i wzięła do ręki szable. Ku zdziweniu zebranych dobrze władała szablą. Jeden rzucił się na kobietę w masce, lecz ona uniknęła ciosu i kopnęła mężczyznę, który spadł.
- Powinieneś lepiej pocwiczyc równowagę.- powiedziała z rozbawieniem. Gdy rozprawiła się z resztą. Gwizdnęła. Usłyszeli rżenie. Po chwili stał przy niej czarny koń. Wskoczyła na konia.
- Wsiadaj.- rzuciła krótko do Jiraya, który szybko na konia.
- Kim jesteś?- zapytał się czarnowłosy. Ona się uśmiechnęła i ukłoniła.
- Do zobaczenia kapitanie.- powiedziała i ruszyła galopem. Mieszkańcy patrzyli na kobietę w masce jak ucieka. Orochimaru spostrzegł, że coś leży na ziemi. Podniósł ją.
- Królowa miecza.- rzekł patrząc na kartę.
Kobieta zatrzymała się przed domem Jirayi. Chłop zsiadł z konia.
- Proszę. - powiedziała rzucając mu sakiewkę pełną monet. Białowłosy rozwiązał woreczek i wysypał na dłoń zwartośc. Rozszerzył oczy ze zdumienia kiedy zobaczył monety.
- To powinno ci wystarczyc. Zapłacisz za podatki. - rzekła.
- Nie wiem jak senioricie dziękowac. - odparł wzruszony starzec.
- Weź je i nie dziękuj. - powiedziała do niego. Spięła konia i chciała ruszac, gdy zatrzymał ją głos chłopa.
- Jak cię zwą panienko? - zapytał się.
- Nieraz o mnie usłyszycie.- odparła i popędziła konia. Patrzył jak nieznajoma odjeżdża w stronę gór.
- Kimkolwiek jesteś dziękuję ci.- szepnął i ruszył w stronę domu, gdzie czekała na niego żona i dzieci.
*****
Minęło kilka dni, a Królowa Miecza zawsze zjawiała się, gdy działa się niesprawiedliwośc i krzywda niewinnym ludziom. Biedny lud szybko ją pokochał, bo im pomagała. I tak było tym razem. Kobieta wpadła do karczmy. W ręku trzymała sakiewkę pieniędzy, a drugą odpierała ataki żołnierzy z niesamowitą prędkośc.
- To wszystko na co was stac? - zapytała się kpiąco. Weszła na schody.
- Jesteś otoczona. Poddaj się. - powiedział sierżant Tobi. Bandytka rozejrzała się dookoła. Mężczyźni będący w karczmie obserwowali potyczkę.
- Naprawdę tak myślisz sierżanie? - zapytała się uśmiechając się chytrze. Schowała szablę i skoczyła. Złapła się żyrandola i po kilku minutach znalazła się po drugiej stronie.
- Przykro mi sierżancie. Nie dziś. - powiedziała i weszła do pokoju.
- Za nią! - wydał rozkaz. Gdy znalazła się w środku zarygolowała drzwi. Usłyszała krzyk dobiegający. Odwróciła się w stronę i zobaczyła dwójkę ludzi. Kobietę i mężczyzna. Spostrzegła, że sięga po broń.
- Nie robiłabym tego senior. Proszę go rzucic mnie- powiedziała trzymając muszkę. - albo - zrobiło pauzę.- Może stac się krzywda pańskiej narzeczonej. - dokończyła uśmiechając.
- Tak lepiej panie mecenasie.- odparła łapiąc broń. - Podjąłeś właściwą decyzję Uchiha.- powiedziała mając nadal go na muszce.
- Kim jesteś? - zapytał się wściekły.
- Królowo miecza wychodź stamtąd! - usłyszała wrzask dobiegający zza drzwi.
- Już pan wie senior. Miło się rozmawiało.- odparła i podeszła do okna. Otworzyła je.
- Gratulacje. Życzę panu szczęścia.- rzekła i wyskoczyła. W tej chwili drzwi zostały wyważone. Do środka wszedł Tobi z zołnierzami. Podbiegli do okna.
- Do zobaczenia sierżancie. Pozdrów kapitan.- powiedziała i odjechała na koniu.
- Znowu nam uciekła.- stwierdził kapral Deidara.
- Zamknij się.- powiedział sierżant. Odwrócili się i zobaczyli Sasuke i Karin.
- My przepraszamy panie mece...- nie dokończył.
- Wynocha! - krzyknął wściekły brunet. Żołnierze potulnie wyszli z pokoju.
- Cholera! - krzyknął Orochimaru. Chwycił wazon z kwiatami, który uderzony o ścianę potłukł się na tysiące kawałków.
- Spokojnie kapitanie jeszcze ją dorwiemy. - rzekł poprawiając okulary.
- Jak? - zwrócił się do Kabuto.- Próbowaliśmy różnych pułapek, ale nie wpadła w żadną. Jakoś zawsze wyjdzie cało. A sierżant jest tak głupi, że sam w nie wpada. Jest bardzo sprytna i przebiegła. Pokrzyżowała wszystkie moje plany. - syknął wściekły.- wywiesiłem list gończy. Daję za jej sto tysięcy peso, za to kto ją złapie. Wielu próbowało, ale wracali z kwitkiem. Musi byc jakiś sposób - dodał zły. Szarowłosy w milczeniu patrzył na czarnowłosego.
- Chyba wiem jak ją złapac.- powiedział po chwili jego prawa rękę.
- Opowiedz mi swój plan. - zażądał wężowaty.
- Dobrze, ale nie tutaj. Ściany mają uszy.- odparł i wyszedł, a za nim poszedł kapitan.
*****
Siedział i rozmyślał. Przymknął oczy, lecz szybko je otworzył. Przeklął. Ilekroc zamknął oczy. Miał ją przed oczami. Kobietę. Bandytkę. Musiał przyznac, że jest bardzo piękna i przebiegła jak mówiły plotki. Uśmiecha się ciągle i szydzi z niebezpieczeństw. I jeszcze ten cięty języczek. Jest bardzo szybko i dobrze posługuje się bronią przypomniając sobie jak chciał chwycic pistolet, lecz nie zdążył była szybsza. Potem pożegnała się i wyskoczyła przez okna. Żałował, że się upił wtedy, a Karin wykorzystała to i zaciągnęła go. Skrzywił się. Tylko pijany przespał by się z taką paskudą. O zdrowych umyśle nie spał z nią. Zaręczył się z nią dla pieniędzy, aby ratowac ich majątek. Gdyby nie miał problemów finansowych na pewno wziąłby sobie za narzeczoną jak Sakura Haruno. -Sakura.- powtórzył jej imię. Był zaskoczony, gdy ją zobaczył. Wypiękniała. Ach, te życie pomyślał i westchnął. Nie wiedział, że w jego wiele się zmieni. Ale czy na lepsze? Zobaczymy co przyniesie mu los.
*****
- Doskonały plan. Tym razem na pewno ją złapiemy.- odparł zacierając ręce. - Twój koniec jest bliski Królowo Miecza. - dodał patrząc na kartę, którą po podarł i spalił. Roześmiał się. Jego złowieszczy śmiech było odbijał się od ścian roznosząc się po całym pomieszczeniu.
Sakura siedziała w jadalni i spożywała śniadanie. Właśnie kończyła jeśc kiedy do środka wszedł weszła jej przyjaciółka.
- O co chodzi? - zapytała się.
- Posłaniec od kapitana z wiadomością dla ciebie. - powiedziała Hinata.
- Przyprowadź go do gabinetu. - rzekła wycierając usta serwetką. Po czym wstała i skierowała się do gabinetu ojca. Weszła do środka i usiadła na krześle. Po chwili do pomieszczenia wszedł brązowowłosy.
- Dzień dobry senioria. - rzekł grubas zdejmując kapelusz.- Przysyła mnie kapitan. Proszę.- odparł i podał jej list. Różowowłosa wzięła list z rąk gońca i przeczytała.
- Zaproszenie na bal? - powiedziała odrywając wzrok od wiadomości i spojrzała na mężczyznę.
- Tak. Czy przyjdzie pani? - spytał się. Myślała chwilę.
- Przyjdę. - oznajmiła. - A przy okazji. Nic się nie zmieniłeś Chouji. Nigdy nie myślałam, że wstąpisz do armii. - dodała. Akimichi zamarł i spojrzał na kobietę.
- Sakura? - zapytał z największym zdumieniem.
- Tak. To ja. We własnej osobie. - rzekła.
- Tak dawno cię nie widziałem. Zmieniłaś się . I to bardzo. - rzekł patrząc na jej bujne kształty ukryte pod suknią.
- Świntuch. - rzekła z udaną złością. Spojrzeli na siebie i wybuchnęli śmiechem.
- Słyszałem plotki, że wróciłaś. Ale myślałem, że to bujda. - odparł.
- Teraz wiesz, że już nie. - oznajmiła mu.
- Dobrze wspominać stare czasy, lecz czas mnie goni. Muszę jeszcze rozwieść kilka zaproszeń. - powiedział.
- Do zobaczenia. - rzekła. Skinął głową i wyszedł.
- Co chciał? - spytała granatowłosa wchodząc do środka.
- Dał mi zaproszenie na bal. - oznajmiła.
- Zgodziłaś się?- zadała jej pytanie.
- Tak. - odrzekła.
- W co się ubierzesz? - kontynuowała białooka.
- Poprawka: W co my się ubierzemy? - poprawiła ją zielonooka. Hyuga słysząc to znieruchomiała i patrzyła na nią zdumiona.
- Co się tak patrzysz? Przecież nie pójdę sama. W dodatku wiem, że chciałabyś pójść. I będzie tam pewien blondyn. - puściła oko Hinacie, która zrobiła się czerwona jak burak.
- Ale..- zaczęła.
- Nie martw się. Kupię ci suknię. - dokończyła kobieta.
- Dziękuję. - powiedziała i rzuciła się jej na szyję.
- Dobra. Chodźmy na zakupy. - powiedziała rozbawiona i ruszyły w kierunku wyjścia.
Dziewczyny weszły do sklepu z sukniami. Zaczęły rozgladac się po pomieszczeniu. W środku znajdowało się wiele sukien. Od kolorowych i obcisłych po luźne i w dużym rozmiarze.
- Jaka piękna. - zachwyciła się Hinata dotykając suknię koloru granatowego z białymi falbankami. Nagle przed nimi pojawił się czarnowłosy mężczyzna z dużymi, krzaczastymi brwiami. Był ubrany w zielony garnitur, który był przetykany złotymi nićmi.
- W czym mogę służyć senioriom? - spytał się Gai.
- Cóż panie Gai.- zaczęła.- Moja przyjaciółka chciałaby przymierzyć tą suknię. - dodała. Usłyszawszy z ust swoje imię znieruchomiał. Tylko jedna dziewczynka się tak do niego zwracała, ale ona wyjechała dawno temu przemknęło mu przez myśl. Przyjrzał się jej uważnie.
- Czyżby to...- wyszeptał.- panienka Sakura? - dodał.
- We własnej osobie.- odparła rozbawiona.
- Boże, ale ty wyrosłaś. - rzekł. - Przykro mi z powodu ojca. - złożył jej kondolencję.
- Dziękuję.- odparła z uśmiechem, choć w jej zielonych tęczówkach można było dostrzec smutek.
- Jak wyglądam?- zapytała się granatowowłosa wychodząc z przymierzalni.
- Ślicznie. Bierzemy ją.- oznajmiła Sakura.
- Ale nie myślisz, że jest za droga? - spytała się nieśmiało biało oka.
- Nonsens. Poza tym należy, gdyż przez tyle nie było mnie tutaj opiekowałaś się mym ojcem.- oznajmiła.
- Chodźmy.- odparła kierując się w stronę wyjścia.
- Nie.- zatrzymała ją zdecydowanie ręka przyjaciółki.- Musisz sobie, także kopic suknię.- zdecydowała.
- Nie potrzebuję. - powiedziała.
- Nie wykręcisz się.- rzekła.- Proszę pana niech pan wybierze dla Sakury także jakąś suknię.- zwróciła się do czarnookiego.
- Proszę.- rzekł wręczając jej różową suknię z zielonymi falbanki. Haruno westchnęła z rezygnacją i poszła do przymierzalni.
- Kochanie, a jak wyglądam w tej?- spytała się Karin wychodząc z przymierzalni.
- Doskonale.- skłamał, choć zbierało mu się na wymioty. Nie ważne, którą przymierzyła. Wyglądała w niej jeszcze gorzej niż w poprzedniej. Rudowłosa uśmiechnęła się zadowolona i poszła się przebrać. Sasuke czekając, aż narzeczona się przebierze rozglądał się po sklepie.
- Wyglądasz olśniewająco.- usłyszał czyiś głos. Zaciekawiony odwrócił się i spojrzał tam. Znieruchomiał. Ujrzał anioła, który zstąpił na ziemię. Wyglądała tak pięknie. Jak zahipnotyzowany.
- Chodźmy Sasuke.- zapiszczała okularnica. Skrzywił się. Gdy odwrócił się znów. Jego anioła już nie było. Szkoda pomyślał i ruszył do kasy.
Sakura nie mogła uwierzyc, że dała się przekonac do kupienia tej sukienki.
- To nie jest dobry pomysł.- mruknęła. - Nie potrzebna mi nowa. Mam ich mnóstwo.- narzekała, ale Hinata nie dała się przekonać. Zabrała jej sakiewkę.
- Proszę.- powiedziała podając mu odpowiednią kwotę.
- Dziękuję. Zapraszam ponownie.- pożegnał się. Dziewczyny wyszły ze sklepu z pakunkami.
- Dlaczego to zrobiłaś? - rozzłościła się różowowłosa.
- Nie mogłam pozwolić, żebyś mi kupowała sukienkę, a sobie nie.- odparła granatowowłosa.
- To co innego. - upierała się przy swoim.
- Nieprawda. - pokręciła głową.- Tak jest sprawiedliwie.- zakończyła białooka kończąc temat. Sakura westchnęła. Ona także się zmieniła. Nie była już tą nieśmiałą dziewczynką. Uśmiechnęła się do swoich myśli.
- Jedźmy do domu.- powiedziała Haruno. Obie skierowały się do bryczki stojącej niedaleko karczmy. Pierwsza wsiadła Hyuga, której zielonooka podała suknie. Wzięła je od przyjaciółki. Następnie sama usadowiła się obok niej. Po czym wzięła do ręki lejce i ruszyły do hacjendy. Po drodze zobaczył kapitana, który zobaczywszy kobiety, pozdrowił je. Skineły głowami i pojechały dalej
Wieczór. Karoce pojeżdzały pod budynek, z którego wysiadały pięknie wystrojone kobiety i eleganccy mężczyźni. I wtedy zajechała następna karoca i wysiadły z niej dwie, piękne, młode kobiety, które weszły do środka. Męźczyzni patrzyli z zachwytem na nie, a kobiety z zadrością.
- Dwie dziwki. A tamta różowowłosa stroi piórka niczym paw. Ja jestem ładniejsza. Prawda Sasuke-kun? - spytała narzeczonego uśmiechając się do niego słodko. Zrobiło mu się niedobrze. Obrzucił jej suknię. Wygląd jej mówił sam siebie, ale nie skomentował. Sama wygląda jak dziwka pomyślał i swój wzrok skierował ku Sakurze. Jaka ona piękna przemknęło mu przez myśl. Spojrzał na gorset, który ledwo przytrzymywał jej obfity biust. Suknia podkreślała kolor włosów i oczy. Poczuł jak robi mu się ciasno w spodniach. Cholera przekląl w duchu. Pragnął jej. Sakury Haruno, którą odrzucił. Teraz będzie się męczył całe przyjęcie. Zrozumiał, że popełnił błąd. Spojrzał z obrzydzeniem na Karin. Biustu w ogóle nie miała. Płaska jak deska. Nic dziwnego, że aby się z nią przespac musiał wypic dwie butelki wina. Wiedział, że tego już nie zrobi. Jedyny aut, który powodował, że była atrakcyjna to pieniądze. Ruda była jedynaczką i to ona miała odziedziczyc wszystko w przyszłości co czyniło ją pożądaną partią dla wielu męzczyzn. Zabiegali o jej względy tylko po to, aby wżenic się w jej majątek. A ona była tak głupia, że w to wierzy. Uchiha postanowił porzucic towarzystwo brzyduli. Ruszył w kierunku zielonookiej.
Stała i rozmawiała z Hinatą. Dobrze się bawiła. Po chwili do dziewczyn podszedł Naruto.
- Witam piękne panie. - rzekł blondyn uśmiechając się.
- Witaj.- odparła odwzajemniając uśmiech. Granatowowłosa zaczerwieniła się, gdy Uzumaki pocałował ją w dłoń.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale chciałem zaprosić pannę Hyuugę do tańca.- rzekł szelmowsko. Białooka o mało co nie zemdlała.
- Ja....ja...- zaczęła się jąkać.
- To miało znaczyć tak. - przerwała jej Sakura i popchnęła ją lekko w stronę niebieskookiego. Uśmiechnął się do dziewczyny. Rozpromieniona poszła tańczyć z chłopakiem. Przynajmniej on się nie zmienił, a nie co niektórzy przemknęło jej przez myśl wspomnienie jak Sasuke przeszedł koło niej jakby była powietrzem.
- Zmieniłaś się i to bardzo.- usłyszała za sobą czyiś głos. Odwróciła się. Przed nią stał nie kto inny jak Uchiha. Prychnęła.
- O to ty Sasuke.- rzekła pozwalając pocałować mu swoją dłoń. Poczuła jak jego usta dotykają jej dłoni. Przez jej ciało przeszedł dreszcz. Co to było? zastanawiała się. Pewnie jest mi zimno pomyślała. Kątem oka obserwował jej reakcję. Chciał zobaczyć coś w jej twarzy, ale niczego się nie doszukał. Zauważył, że nie traktuje go tak samo jak było w dzieciństwie. Nie podskakuje na jego widok, nie krzyczy na jego widok jak inne jego fanki czy Karin. Interesujące przemknęło mu przez myśl.
Oderwał swoje usta od jej dłoni. Podniósł głowę i spojrzał w jej oczy. Stali tak i patrzyli sobie w oczy. Nie można było dostrzec w ich oczach żadnego uczucia. Nic. Jednak jeśli dobrze by się się przyjrzeć można było zobaczyc w ich oczach tajemnicze ogniki.
- Widzę, że spełniłeś swoje marzenie.- odparła Sakura przerywając ciszę.
- W połowie.- rzekł.
- W połowie? - powtórzyła za nim.
- Tak. - potwierdził.
...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]