[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->Suzanne BrockmannSceny pełnenamiętnościROZDZIAŁ PIERWSZYGigantyczny korek znów zablokował ruch na autostradzie numer 95.Maggie Stanton siedziała w samochodzie, zbyt zmęczona, by zmienićstację w radiu. Była tak zmordowana,żeledwie miała siłę oddychać.Choćmożezamiastzmęczona,należałoraczejpowiedziećzniechęcona. Albo sponiewierana. Nie, sponiewierana to nie było dobresłowo. Zbyt wiązało się z bólem fizycznym.Miała dwadzieścia dziewięć lat i wciąż mieszkała z rodzicami.Owszem, wprowadziła się do nich po pożarze we własnym mieszkaniu.Ale to było trzy lata wcześniej.Najpierw matka poprosiła,żebyzostała i pomogła przy organizowaniuślubuVanessy. Po jedenastym września ojciec poprosił,żebyzostała z nimijeszcze trochę dłużej. I tak minął kolejny rok. A kiedy wreszcie znalazławspaniałe mieszkanie, zmarła jej babcia. I nie mogła zostawić matki wgłębokim smutku.Czas już był najwyższy wyprowadzić się. Tym bardziejżemama corazczęściej mówiła,żebyłoby bez sensu, gdyby zamieszkała sama tuż przedślubem.Hej, mamo! Nie drukuj jeszcze zaproszeń. Dobrze by było,żebynajpierw panna młoda pokochała pana młodego, prawda?Chociaż może się okazać,żew tym przypadku, tak jak się działo przezcałe jejżycie,kolejna ważna decyzja zostanie podjęta przez rodziców. Aona, jak zwykle, będzie tylko potakiwać i uśmiechać się.Boże, ależ z niej fajtłapa!Dzwonek telefonu komórkowego wyrwał ją z ponurych rozmyślań.– Halo?– Cześć, pączusiu.1SRNo tak! Chodziła z facetem, który mówił do niej: pączusiu. Nie, niechodziła z nim. Była z nim, jak to określiła mama, po słowie.Owszem, Brock „Cześć, pączusiu" Donovan oświadczył się jej.Maggie poprosiła o kilka tygodni do namysłu. I to był błąd. Powinna byłaodmówić natychmiast. I z krzykiem wybiec z pokoju. Lecz gdy zastanawiałasię, gdzie i jak mu to powiedzieć,żebygo nie urazić, on oznajmił Vanessie,która wyszła za jego szkolnego kolegę,żezostał przyjęty. A Van powtórzyłato rodzicom, i...Mama już zaczęła kupować magazyn „Młoda Para" i odbyła jużpierwsze rozmowy w Hammonassett Inn.Rodzice Maggie tak byli podnieceni,żenatychmiast chcieli wydaćzaręczynowe przyjęcie. Na szczęście jedyny wolny termin, który mamaznalazła, wypadał w tę sobotę. Kiedy to w Eastfield Community Theaterodbywały się przesłuchania do letniej premiery.Wszyscy wiedzieli,żena ten dzień nie można było planować niczego.Teatr był dla Maggie wszystkim. I był to jedyny przypadek w jejżyciu,kiedy postawiła na swoim. Rodzice chcieli,żebystudiowała w Yale –rozpoczęła więc naukę w tamtejszym uniwersytecie, zamiast iść do szkołyteatralnej Emersona. W Yale mieli doskonały wydział aktorski, ale rodzicetak długo mówili na temat przymierających głodem aktorów,żezgodziła sięstudiować ekonomię i zarządzanie. Kiedy uzyskała dyplom, rodzice wciążnarzekali. Dlatego, zamiast wyjechać do Nowego Jorku i zgłosić się naprzesłuchania do serialu telewizyjnego, zapisała się na studia prawnicze.Ojcu bardzo zależało na tym,żebypodjęła pracę w kancelarii prawniczejAndersena i Brendena w New Haven. I tak się stało.SR2Tak więc tkwiła w korku po dwudziestosiedmiogodzinnym dniu pracyu A&B. Zaręczona, Boże dopomóż, z człowiekiem, który nazywał jąpączusiem.A prawdziwieżyłatylko na scenie Eastfield Community Theater.Ponieważ nigdy nie nauczyła się odmawiać. Niedołęga.– Jestem jeszcze w pracy – powiedział Brock. – Mamy tu strasznymłyn. Muszę odwołać nasze spotkanie, kochanie. Nie gniewasz się, prawda?Maggie miała w bagażniku torbę ze strojem gimnastycznym. Brock niepierwszy już raz odwoływał spotkanie. Albo bardzo się spóźniał.Ale tego dnia zamierzała powiedzieć mu,żechce się z nim rozstać.Spokojnie, bez scen i awantur. I możliwie delikatnie.Brock ją kochał. Chciał się z nią ożenić.Dlatego poczuła ulgę. I trochę irytacji. Bo przecież, na swój sposób,Ale już tyle razy w ostatniej chwili odwoływał randkę.Czasami wyobrażała sobie dzień ichślubu.Ona, we wspaniałej białejsukni, jedzie do kościoła wielką limuzyną. Dzwoni Brock:– Cześć, pączusiu! Coś mi wypadło. System komputerowy całkiemnam oszalał. Jestem pilnie potrzebny w Dallas! Musimy trochę zmienićplany. Nie gniewasz się, prawda?I to była jedna z przyczyn, dla których Brock chciał ożenić się właśniez nią. Była zupełnie, idiotycznie uległa.Oczywiście, nie gniewała się. Nigdy. Zawsze robiła to, o co jąpoprosił, uśmiechając się głupio.– Zadzwonię jutro – powiedział Brock. – Muszę wracać do swoichzajęć.I rozłączył się.SR3Brock był przystojny jak gwiazdor z Hollywood. I, co zawszepodkreślała matka Maggie, miał sześć tygodni urlopu.Tak, to naprawdę był powód,żebyza niego wyjść.Uważaj, powiedziała jej niedawno Angie, jej najlepsza przyjaciółkajeszcze ze szkoły podstawowej, bo pewnego dnia obudzisz się rankiem jakożonaBrockstera. Tak jak pewnego dnia zbudziła się jako prawniczka,pracownica A&B, w dwudziestej dziewiątej wiośnieżyciamieszkającawciąż z rodzicami.Ale Angie to była Angie. Wydała się za Anglika. Mieszkała wLondynie. Pracowała w teatrze. Miała wymarzoną pracę i cudownego męża.Freddy Chambers, stuprocentowy Brytyjczyk, był idealną partią dla niecodzikiej i szalonej Angie Caratelli.Maggie nieraz z tęsknotą wspominała czasy liceum. Ona, Angie i jejchłopak, Matt Stone, stanowili nierozłączną trójkę. I wiedli wspaniałeżycie,pełneśmiechu, żartówi zabawy. Owszem, Angie i Matt się kłócili.Właściwie zdarzało się to codziennie, bo Matt był równie porywczy jakAngie.Światbył wtedy pełen uroków. Wciąż były jakieś nowe przyjęcia,jakieś potańcówki, nowe piosenki do zaśpiewania. Przyszłość rysowała sięprzed nimi we wspaniałych barwach.Gdyby Matt dowiedział się,żeMaggie została prawniczką, byłbywstrząśnięty tak samo jak Angie. Zwłaszcza gdyby dowiedział się,żepracuje w pokoju bez okna. Ale Matt zniknął dziesięć lat temu, zaraz pomaturze. Przyjaźń Angie i Matta nie przetrwała tej próby. Po wyjeździe zmiasta nie wrócił już nigdy.Nawet kiedy zmarł jego ojciec.SR4 [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jajeczko.pev.pl