Siła wiary
Wróciła do domu zdenerwowana. Jeremi od razu to poznał po jej bladych policzkach i kropelkach potu na czole.
-Stało się coś? –zapytał odbierając z jej rąk torbę z zakupami.
Grażyna westchnęła ciężko. Nie zdejmując płaszcza usiadła na kanapie. Wtuliła twarz w skulone dłonie.
- Dyrektor znów mnie wezwał na dywanik –wydusiła drżącym głosem - powiedział, że mam wybierać. Albo przestanę religijnych praktyk w szkole , albo mam sobie szukać nowej pracy
- Przecież nie może cię ot tak sobie zwolnić !– Jeremi zaczął nerwowo chodzić po pokoju – nie ma w twojej szkole lepszej nauczycielki od ciebie. Chyba ta nagroda, którą otrzymałaś w zeszłym roku jest tego najlepszym dowodem.
- Jabłońska uważa inaczej – Grażyna westchnęła ciężko
- Jabłońska! – Jeremi zacisnął ręce na poręczy fotela – od kiedy jej synalek przyszedł do twojej klasy wszystko się jakoś zaczęło psuć, rozwalać. A już dyrektor całkiem na jej punkcie ogłupiał.
- Bo załatwiła mu tę dotację unijną, W końcu jest kimś kto wiele dla naszej szkoły zrobić może. Tylko w czym ja jej przeszkadzam, w czy zagrażam, że mnie tak nienawidzi.
Grażyna znów poczuła pod powiekami łzy. Przypomniała sobie nagle pierwsze spotkanie z Jabłońską Skończyli właśnie ostatnią lekcję i jak zwykle modlili się do Ducha Świętego , gdy matka Kacpra wpadła do klasy jak wichura
- To chyba jest szkoła świecka – krzyczała już od progu nie czekając aż dzieci opuszczą klasę - a pani wciąż tylko się modli i modli, jakby ze szkoły pani Kościół chciała zrobić!
- Ale przecież pani wyraziła zgodę na lekcje religii – Grażyna próbowała odeprzeć atak
-Na lekcję religii tak – tamta nie miała zamiaru skapitulować – ale pani nie jest katechetką, żeby odmawiać pacierze na swoich lekcjach, żeby śpiewać religijne piosenki, odmawiać różaniec . Powinna pani to umieć rozdzielić, powinna pani wiedzieć na czym polega nowoczesny system nauczania
- Ale być chrześcijaninem trzeba zawsze, a nie tylko od czasu do czasu – głos Grażyny zadrżał niebezpiecznie. Dzieciaki patrzyły na nią z nieukrywanym współczuciem. Darzyła je ogromną miłością i była pewna że i one odwzajemniają jej uczucia. To właśnie dzięki codziennej modlitwie i pomocy Aniołów jej klasa miała taką dobrą opinię. Jeszcze w zeszłym roku dyrektor to doceniał, akceptował. A teraz poglądy Jabłońskiej, jej wpływy i pieniądze wszystko zmieniły. Grażyna z trudem opanowała wtedy nerwy, ale przyszły następne dni, następne nieporozumienia z Jabłońską, następne z dyrektorem rozmowy i Grażyna miała coraz mniej sił, by walczyć z narastającymi przeciwnościami .
- A ja ufam, że wszystko jakoś się ułoży, naprawi, ze ta Jabłońska przejrzy kiedyś na oczy – Jeremi pogłaskał ją po włosach i była mu ogromnie wdzięczna za te słowa otuchy. Podniosła się z kanapy, zdjęła płaszcz, wyciągnęła z torebki różaniec i klęknęła przed obrazem Maryi. Wiedziała, że za chwilę Jeremi dołączy do niej i że ta wspólna z nim modlitwa na pewno ją uspokoi…
Weszła do klasy z uśmiechem, choć pod bluzką łomotało jej mocno serce. Postanowiła nadal witać szkolny dzień po staremu, czyli z Panem Bogiem. Rozejrzała się po klasie i odetchnęła z ulgą. Kacper Jabłoński był dziś nieobecny mogła więc bez obaw rozpocząć modlitwę. Nie zdążyła jednak się nawet przeżegnać, gdy do klasy wszedł dyrektor
-Mam dla was smutną wiadomość – powiedział splatając nerwowo ręce – wasz kolega Kacper miał wypadek, potrącił go samochód – dyrektor miał oczy pełne łez – leży w szpitali i jest nieprzytomny. Przed chwilą dzwoniła jego mama. Lekarze nie dają dużej nadziei …
W klasie zapanowała niczym nie zmącona cisza. Kroki wychodzącego z sali dyrektora dudniły w tej ciszy jak stukot odjeżdżającego pociągu. Grażyna dała dzieciom gestem znak, żeby usiadły. Nadal milczała. I nagle dyrektor znów zajrzał do klasy
- A może byście się za niego pomodlili?- powiedział tak jakoś ciepło, bez zbytniego patosu.
Grażyna skinęła głową a dzieci natychmiast wstały i złożyły ręce. Jeszcze nigdy nie modlili się z takim uczuciem, z taką żarliwością i z taką wiarą. Jeszcze nigdy nie mieli tak ważnej sprawy do przemodlenia, jeszcze nigdy tak gorliwie nie wzywali imienia Jezusa i Maryi…
Dziwnie było bez Kacpra w szkole. Jego puste miejsce w ławce przypominało wszystkim o niedawnej tragedii. Ale wciąż była nadzieja, bo choć Kacper był wciąż nieprzytomny to przecież nadal żył. Modlili się więc za niego każdego dnia, w każdej wolnej od nauki chwili.
Którego dnia Jabłońska niespodziewanie stanęła w progu klasy. Wyglądała jak cień. Grażyna wstrzymała oddech ze strachu co tamta powie, ale matka Kacpra uśmiechnęła się do niej tak jakoś ciepło, serdecznie
- Chciałam się z wami podzielić dobrą nowiną – powiedziała cicho – mój syn odzyskał dziś przytomność
W klasie zawrzało jak w ulu. Grażyna wyciągnęła do Jabłońskiej ręce w przypływie nagłej radości.
- Ja wiem, ze to dzięki pani, że to dzięki wam …- Jabłońska rozpłakała się jak dziecko – kiedy dziś Kacper się obudził, kiedy otworzył oczy powiedział, ze w tym swoim długim śnie was nieustannie widział, jak stoicie ze złożonymi rękami a nad wami unoszą się Anioły i Maryja z Jezusem na ręku. Dlatego chciałabym wam dziś podziękować i pomodlić się razem z wami - i mama Kacpra wyciągnęła z kieszeni różaniec. Zaraz też wszyscy przyłączyli się do niej głośnym „Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego”, tylko Grażyna nie mogła wydusić z siebie ani jednego słowa, bo nagle jakieś dziwne wzruszenie chwyciło ją ciasno za gardło…
[ Pobierz całość w formacie PDF ]