W imię wolności: Wolna kultura - Lawrence Lessig
Możliwość rozdawania za darmo swojej twórczości jest i powinno być możliwe. Daje to poczucie niektórym twórcom, że robią coś pożytecznego globalnie. Ponadto ponieważ pojawia sie na rynku dodatkowy produkt zmusza produkty komercyjne do podnoszenia jakości i obniżania cen.
Jest bardzo prawdopodobne , że mało rozumiem z tego co czytam. Jest też mocno prawdopodobne, że nie rozumiem sprzeczności oraz przyjmowanych radośnie założeń jako jedynie słusznych i prawdziwych. Wiele tgz. argumentów (nie tylko w omawianym tytule) zdaję sie jakby było zupełnie oderwanie od rzeczywistości. Nie mam nic przeciwko marzeniom o szczęśliwym rozwiniętym społeczeństwu - jednak oparte powinny być one na chociaż minimalnie logicznych ... podstawach.
Wychodząc z takich założeń moja argumentacje przeciwna do opisywanej ma identyczną "siłę". Opowiadam sie za społeczeństwem opartym na ekonomii, gdzie każda myśl nie tylko powinna /zresztą jest/ być sprzedawana Sprzedaż ma różne postacie: sprzedaż swoich małych słabostek, towarów, usług z nimi związanych. Bo motorem każdego działania jest osiągniecie określonej korzyści /niektórzy dla lepszego samopoczucia nazywają je celami. etc?
Społeczeństwo nie chce dostępu do wiedzy by z niej korzystać:
· chce ten dostęp tylko po to by zwiększyć swoje złudne poczucie wolności
· z dostępu do wiedzy, który skutkuje poprawą życia danego społeczeństwa - korzysta mniej niż 0,1% (?)
· łatwy dostęp do pracy innych pozwala mi być leniwym - pod każdym względem
· to co jest za darmo = jest małej wartości /wystarczy samo postrzeganie tak tego/
Przejdźmy jednak do meritum. Ograniczę sie tylko do kilku rozdziałów, bo i tak tego będzie sporo.
Narzędziem Lessiga w tej walce jest prawo, które należy zmieniać po to, aby chroniło najważniejsze dla społeczeństwa zasoby.
założenie: że to najważniejsze zasoby
czy rozwój wiedzy dostęp do niej ulepsza życie społeczeństwa? Śmiem twierdzić, że nie
Dziś tymi zasobami są symbole i twórczość, oraz specyficzne commons, dobro wspólne – kultura.
1. twórczość moja - jest moja a nie wspólna ,
2. tworze dla ludzi z jednym uchem i mogę też tworzyć dla ludzi którzy mają 100zł - to wolność określania tych zasad jest ideą twórczości
3. wszystko jest dobrem wspólnym , a mimo to używanie określonych rzeczy/dóbr podlega pewnym prawom i zasadom
4. powstanie tych zasad /praw użytkowania/ wynika z:
· ograniczenia wynikające z budowy/struktury
· ograniczenia wynikające z bezpieczeństwa /kolizji z wolnością innych/
· ograniczenia wynikające z obrony interesów wytwórcy / prawo do dalszej produkcji, które może być realizowane tylko przez osiągnięcie określonych dochodów/
Z jednej strony zasoby te są zagrożone przez proces enclosure, ogradzanie, prywatyzację za pomocą coraz szerszego stosowania praw chroniących własność intelektualną. Z drugiej strony, kolejne wynalazki czynią te prawa coraz mniej skutecznymi, a próba ich wyegzekwowania prowadzi do absurdów.
To co uznaje za zagrożenie jest po prostu inną drogą wykorzystania i rozwoju tych zasobów - inną niż przez niego oczekiwane/pożądane
Z drugiej strony, kolejne wynalazki czynią te prawa coraz mniej skutecznymi, a próba ich wyegzekwowania prowadzi do absurdów.
Muszą się wiec zmienić sposoby egzekwowania, też muszą ewoluować.
Dlaczego przyjmować tylko za słuszne usunięcie tych praw?
W Wolnej kulturze znajduje się opis procesu sądowego, który przemysł muzyczny wytoczył kilku studentom o to, że ich oprogramowanie umożliwiało nielegalne kopiowanie plików muzycznych. W efekcie koncerny miał ponieść straty rzędu miliardów dolarów. Lessig nie waha się nazwać praktyk koncernów muzycznych działaniami mafijnymi.
Należy więc walczyć z "odchyleniami" naciągactwem prawa a nie samym prawem. Ponieważ w takim wypadku , żadne prawo nie ma racji bytu. W tym przypadku winni są zarówno ci "biedni studenci" pomagający złodziejem jak i próbujący szeroko interpretować na swoją korzyść istniejące prawo - złe koncerny.
Usprawnianie metod kradzieży ma być usprawiedliwieniem czego, ma tłumaczyć co? czemu ma służyć? Polepszeniu kultury? Wolności?
Lessig przekonuje, że w chwili obecnej wahadło wychyliło się w drugą stronę – prawa własności intelektualnej zamiast stymulować twórczość i wynalazczość, coraz skutecznej ją hamują.
Nie czuję się zahamowany. Chyba na tym polega prawdziwa twórczość i prawdziwy geniusz /a definicji najbardziej pożądany dla kultury/ -co mu zabroni sie wyrazić w nowej formie? Chyba właśnie o te nowe drogi nowe perspektywy chodzi. Może wiec te ograniczenia są właśnie motorem do "szerszego widzenia" do zajrzenia tam gdzie nikt inny nie próbował.
Oczywiści można tu zarzucić od razu, iż zaniechamy przez to rozwoju/ulepszeń dotychczasowych tworów. Po pierwsze: czy jednak tak jest w istocie? Po drugie: ulepszenia to tylko poprawki nie tworzenie czegoś nowego to osłabienie weny twórczej a w tym i kultury. Bardziej pożądaną dla mnie formą jest prawdziwa twórczość a nie społeczeństwo ulepszaczy i naśladowców.
To znaczy, prawa te mają, poprzez zapewnienie ochrony twórcom (a nie głównie koncernom wydawniczym, fonograficznym czy filmowym) stymulować twórczość.
Twórcy zawsze byli powiązani z określonym "kapitałem". Kapitał/środki te dawały możliwość tworzenia. Różne były ich wartości - jednak zawsze były. Zmniejszenie tego kapitału skutkowało "zmęczonym, nieszczęśliwym" twórcą...
W różnych epokach kapitał był różnie realizowany, dziś przez koncerny.
Oczywiście, potencjalnym rozwiązaniem w takim wypadku mogłoby się okazać przejecie obowiązku ochrony twórcy przez społeczeństwo /którego ta kultura obejmuje/. Jednak nikt przy zdrowych zmysłach nie uwierzy w to, ze taka koncepcja będzie funkcjonowała chociażby nawet tylko na poziomie ekonomicznym.
Lessig przekonująco argumentuje, że istotą twórczości było zawsze połączenie kopiowania, imitacji dorobku już istniejącego z aktami oryginalnej ekspresji
Może to zmienić? To świat w końcu znormalnieje i zmieni kierunek ze staczania się , na... tworzenie prawdziwych , indywidualnych arcydzieł - wyjątkowych dzieł...
niech więc twórcy sami decydują, jak ich dzieła mają być eksploatowane.
To zasadnicza koncepcja - wszystko inne do śmietnika.
Tylko, że wg tego co wcześniej pisał nie mają do tego prawa - bo to własność społeczna - kultura, etc
Znajduje więc uzasadnienia do ograniczenia tych praw nie widząc w swojej "sprawiedliwości" sprzeczności w tym, że odbiera je innym.
Doskonale rozumie znaczenie ruchu free software dla rozwoju twórczości programistycznej, sam jest silnie inspirowany tym ruchem.
Najgłupszym założeniem jest to że uznaje sie , że te ruchy nie liczą w efekcie swoje pracy na zarobek. Pracując, projektując , wymyślając jakaś nową koncepcję - liczą, że pozwoli ona odpowiednio zarobić. Rozdawanie za darmo / na pewnym etapie/ jest po prostu doskonałą formą marketingu. Opłaty pojawiają sie później / mogą być w formach wysublimowanych: oglądanie reklam przez użytkowników takich produktów lub: sława, uznanie.
Powróćmy do rzeczywistości :
wolne oprogramowanie istniało od początku komputerów, programy komercyjne takich firm jak np. Microsoft, Adobe są zaledwie rozwijane kilka lat. jednak to one zdominowały rynek. Pewnie dlatego, że są gorsze, albo dlatego, że tworzący je mieli swój interes w tym by odnieść sukces - więc inwestowali...
Powstały więc rzeczy lepsze / przyjęte przez większość konsumentów - a wiec spełniające lepiej ich potrzeby
To może już lepiej udostępnić nagrania za darmo, a zarabiać na koncertach?
Chce dystrybuować w określony sposób. I ten sposób - niezależnie jaki wybiorę powinien chronić moje prawa. Oczywiste , że musi być dostosowany do potrzeb odbiorców. Załóżmy rozwiązanie: koncert. Ile ich musze zagrać by zarobić na utrzymanie i czas na tworzenie? - 3 dziennie? Może mniej bo podniosę cenę biletów. Ale wówczas sie zaczną skarżyć , że za drogo i nie przyjdą na koncert tylko obejrzą w Internecie , bo jakiś gość był i nagrał na kamerze i wszystkim udostępnił. A wiec trzeba wprowadzić prawo zakazujące kopiowania na koncercie. I wracamy do punktu wyjścia.
Oczywiste jest, że wielu działaniach mających na celu sprzedaż twórczości powinno się prowadzić do dywersyfikacji metod i systemów sprzedaży /osiągania zysków/. Z kolei to prowadzi do istnienia praw ochrony tworów przetwarzanych przez te systemy.
W 1945 roku te kwestie stały się przedmiotem federalnej rozprawy sądowej. Thomas Lee i Tinie Causby, para farmerów ze stanu Północna Karolina, ponosiła straty w pogłowiu kurcząt z powodu nisko przelatujących samolotów wojskowych: przerażone kurczęta z rozpędem uderzały o ściany stodoły i ginęły. Państwo Causby złożyli pozew sądowy, oskarżając amerykański rząd o nielegalne wkraczanie na ich posiadłość.
Rozstrzygniecie sądu pozwoliło rozwijać sie lotnictwu. Jednak gdyby sąd postąpił inaczej być może szukano by innej metody przemieszczania (teleportacja?) i już do tej pory rozwinięto by tę metodę - zamiast tak prymitywną jak latanie samolotem?
Mój argument jest równie głupi jak ten powyżej.
Armstrong przeciwstawiał się działaniom RCA.
Tworzył w czasie za który płaciło mu RCA. Nikt nie odmówił mu prawa do uznania jego nazwiska przy tych wynalazkach. Względy ekonomiczne zmuszały RCA do podejmowania określonych działań chroniących ich interesy. Mówmy więc wprost o godzeniu w interes twórcy/producenta jeśli tylko sprzyja to rozwojowi tgzw. kultury.
RCA miała coś, czego brakowało małżeństwu Causby – zdolność dławienia efektów przemian technologicznych.
Ponieważ pracował dla nich to wynalazki były niejako ich - dlaczego odmawiać im prawa wyrzucenia ich do śmietnika? W imię czego ? Przemian technologicznych? Należałoby więc nakreślić prawo do takich przemian - prawo do wyłącznego dysponowania takimi wynalazkami. Kto wówczas płaciłby w realnym świecie Panu Armstrongowi? Społeczeństwo/kultura? Ne wierzę. Społeczeństwo jest chętne płacić tylko za widoczne wyniki. RCA inwestowało nie mając pewności na wyniki, jednak licząc na pozytywny wynik. Tym sie różni przedsiębiorstwo od społeczeństwa. Społeczeństwo/kultura to tylko konsument.
Niektóre z tych zmian są zmianami technicznymi: internet uczynił komunikację szybszą,
ważniejsze pytanie: czy lepszą?
i jeszcze ważniejsze: czy podniósł jakość życia?
zmniejszył koszt gromadzenia danych, i tak dalej.
wzrost ilości danych a wiec i wzrost ich kosztu utrzymania - globalnie nie jednostkowo /np. za 1 kb/
Kiedy staruszkowie siedzący na ławkach w parku, czy na rogu ulicy opowiadali dzieciom i innym osobom różne historie, była to kultura niekomercyjna.
1. czysta komercja; reklama, sprzedaż własnej osoby
2. zaspokojenie swoich instynktów: potrzeba akceptacji, uznania, etc
ten nie ochrania artystów, a jedynie wybrane formy biznesu
1. artysta jest biznesmenem
2. artysta korzysta z pomocy biznesmena
Korporacje, przewidując zagrożenia powodowane możliwością zmiany przez internet sposobów powstawania i roli kultury komercyjnej i niekomercyjnej, zjednoczyły swe siły, aby skłonić prawników do stworzenia chroniącego je prawa.
Prawo się zmienia zgodzie z wymogami / rozwojem technologii. Dlaczego ma sie zmieniać w kierunku nakreślanym przez autora a nie przeciwnym?
Dlaczego korporacje nie maja walczyć o zmianę praw jeśli rozwój technologii zaczyna zmniejszać ich zyski/dobra?/ Czy z tego powodu są złe , że bronią swoich interesów?
Koliduje to z interesem społecznym? Kto jednak jest reprezentantem tego interesu? I co powoduje, ze ma on przewagę? Czyjeś życzenie, przekonanie o jego wyższości?
Technologie cyfrowe ucieleśnione w internecie mogą być podstawą bardziej konkurencyjnego i dynamicznego rynku tworzenia i pielęgnowania kultury.
? nie jestem pewien czy mi sie ta kultur podoba - budowana na łamaniu prawa
Na rynku mogłaby zaistnieć większa, a przede wszystkim bardziej zróżnicowana grupa twórców, którzy mogliby tworzyć i upowszechniać żywszą twórczość.
nie ma twórców tam, gdzie wszyscy nimi są
Jednocześnie byliby za to lepiej wynagradzani,
zależy... od bardzo wielu czynników
ja uważam, że gorzej
Odpowiedniki radia z początku XX wieku oraz XIX-wiecznej kolei używają siły, aby dostosować prawo do ochrony ich przed nową, wydajniejszą, bardziej żywą technologią rozwoju kultury
1. zaprzeczenie: teleportacja sie nie rozwinęła bo wprowadzono głupie pozwolenia na latanie samolotów na czyjąś szkodę.
2. wydajniejsze technologie szkodzą jednostką , w skali globalnej pomagają wielu. Jednak ja jestem ta jednostką której szkodzą. Bo teraz ona jest poszkodowana - a ja jestem za krzywdzonymi.
Reakcja systemu prawnego na powstanie internetu oraz zmiany związane z technologiami internetowymi znacząco zwiększyły rzeczywisty stopień regulacji kreatywności w Ameryce.
czy byłoby odwrotnie przy innych regulacjach? brak dowodu empirycznego - wiec i to nie jest żaden argument. Bo może poszliśmy gorsza drogą.
Tymczasem wszelkiego rodzaju szlachectwo jest obce naszej tradycji.
podział na tych co rozumieją więcej i mnie zawsze bedzie istniał i zawsze będzie niezależny/niemanipulowany
podziały społeczne będą na wielu płaszczyznach ponieważ na tym polega bycie jednostką na różnicach , jeśli one sa małe toto te jednostki mogą w ramach umowy / uogólnieniu należeć do jednej grupy. Jednak przy dużych różnicach wyłania sie inna grupa,
Jest to próba zrozumienia bezsensownej, wyniszczającej wojny sprowokowanej przez technologie internetu, ale sięgającej daleko poza granice jego kodu.
walka jest o pieniądze, korporacja chce pieniądze a ludzie nie chcą ich dać - lub chcą konsumować taniej - lub za darmo.
Czy też radykalne odejście od naszej tradycji wolnej kultury jest kolejnym dowodem na to, że system polityczny został przejęty w imię interesów nielicznej, ale potężnej grupy?
Teoria spisku nie zmienia stanu faktycznego. Prawa własności muszą być dostosowane do stanu faktycznego (choćby i uwzględnienia "praw" polityki - bo one funkcjonują).
Oraz, co zapewne istotniejsze, by wykorzystywali władzę do fundamentalnej zmiany nas samych, jakimi dotychczas zawsze byliśmy.
z samej definicji władzy - daje przewagę, służy do "wykorzystania"
taka jej natura
W kolejnych rozdziałach stanie się jasne, że rola prawa coraz rzadziej polega na wspieraniu twórczościa coraz częściej na ochronie konkretnych sektorów gospodarki przed konkurencją.
dlaczego prawo ma wpierać twórczość?
twórczość - to gospodarka -biznes
Nazwa „twórczość w stylu Disneya” może mylić; dokładniej rzecz ujmując, mam na myśli „twórczość w stylu Walta Disneya”
1. czemu to ma być dobre?
2. może wymyśliłby coś lepszego nie ściągają z innych dzieł? /
3. sposób wykorzystania tych dział był twórczością - wiec dysney znalazł rozwiązanie w świetle istniejącego prawa - my róbmy to samo :)
4. uznanie kopiowania i łączenia pomysłów za niezwykła kreatywność jest paranoją. Czy wymyślenie czegoś nowego nie jest większym krokiem na przód?
Uznanie, ze tylko w ten sposób dochodzi do jakiegokolwiek rozwoju jest mocno dyskusyjne, Po pierwsze dlatego, że wymagałoby założenia, ze komercyjny rozwój w danej dziedzinie będzie gorszy.
Jeśli „piractwo” oznacza używanie czyjejś własności twórczej bez pozwolenia – jeśli teoria „tam gdzie wartość, tam prawo” jest prawdziwa – to historia przemysłu medialnego jest historią piractwa. Każdy istotny sektor dzisiejszych „wielkich mediów” – filmowy, nagraniowy, radiowy, telewizji kablowej – narodził się w pewnym sensie z piractwa, jeśli zdefiniujemy je tak jak wyżej. Dotychczas piratom minionego pokolenia udawało się dołączyć do dzisiejszej śmietanki towarzyskiej. Tym razem jest inaczej.
Bzdura bo w takim razie wszystko powstało na przestępstwie. Prawo sie przecież zmienia, ma zmieniać. To wcześniej nie było przestępstwem dziś może być i na odwrót. Czy byli piratami w świetle funkcjonującego wówczas prawa?
To jeden z wielu przykładów braku lub "podstępnej" logiki.
Każde Państwo powstało na bazie zagarnięcia, wojen, etc - zgodnie z dzisiejszym prawem powinno być osądzone. I zgodnie z powyższym - jego istnienie jest złe /nawet jeśli teraz funkcjonuje "właściwie"/
Bzdury wierutne.
rozdział film
Łamanie prawa przez którąkolwiek ze stron - nie jest dowodem na nic. Bo łamanie nie prawa nie dowodzi słuszności tego prawa lub odwrotnie.
i tak narodził się nowy przemysł, po części dzięki piractwu wobec własności twórczej Edisona.
1. znam wiele przemysłów, które powstały dzięki łamaniu prawa - czy należy to więc pochwalać? Jeśli tak to teraz też należy łamać prawo bo tak stworzymy być może coś wspaniałego, nowy kwitnący przemysł. Jakie prawa mamy łamać - musimy sami sobie wybrać - w zależności od celów jakie chcemy osiągnąć.
Chyba nikt przy zdrowych zmysłach nie uzna, że uprawiający piractwo "edisona" - mieli na celu dobro społeczne?
Nie - oczywiście - tylko własne interesy.
2. Podobnie mniejsi złodzieje konsumenci : płacenie godzi w ich interes , wzięcie za darmo już nie (ale czy aby na pewno)
3. Fundamentalnym założeniem autora jest założenie , że łamanie prawa jest/może być drogą do dobrobytu społecznego /uwolnienia od skomplikowanych praw autorskich/: "Radio również narodziło się z piractwa." - etc
(nawet dzisiaj nie płacisz nic Beatlesom, jeśli śpiewasz sobie ich piosenki pod prysznicem), lub gdyby nagranie powstało z pamięci (kopie zachowane w pamięci nie są jeszcze regulowane przez prawo autorskie).
jakość wykonania przez autora a jakość mojego
inaczej słyszę jak ja wykonuje inaczej jak właściwy piosenkarz
co to za porównanie
to jak kupić oryginalne adidasy i samemu sobie uszyć w domu podobne
że rezultatem tego był wysyp nagrań muzycznych, który zapewnił społeczeństwu niższe ceny, wyższą jakość i większy wybór11.
To nie jest cel , celem są większe zyski. Sposobów ich realizacji może być wiele: niektóre firmy stawiają na jakość, inne na cenę, etc.
Cel pożądany przez konsumenta - nie oszukujmy się jest inny niż firmy. Natomiast firma musi reagować /lub sprytnie udawać/ że reaguje na potrzeby konsumentów.
Nikt mnie nie przekona, że niższa cena może być połączona z wysoką jakością we wszystkich jej aspektach (jakość produktu, jakość obsługi klienta /opieka posprzedażna, jakość pomocy tech/. A otaczająca nas rzeczywistość /zwłaszcza w ostatnich latach/ jest tego potwierdzeniem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]