1. Prolog...
Ogien i woda...
Ying i Yang...
Jedno bez drugiego nie moze zyc...
Jesli jednego nie ma...
...Drugie nie potrafi się odnalesc…
…nie istnieje….
…nie istnialo…
…nie będzie istniec…
Dwie osoby...
…tak rozne…
…którym przyszlo zyc razem…
~~**~~
Mezczyzna zywiacy sie tylko i wylacznie zemsta...
Nienawidzacy brata...
Nie zwaza na bylych przyjaciol...
Jedynym co jest dla niego wazne jest zemsta...
Dowiaduje się ważnych informacji...
Doświadcza czegoś nowego…
Cos, co zmienia jego początkowe plany...
Czy dokona zemsty za wybity klan?
Czy ja porzuci zatracajac sie w przyszlosci?
Tego narazie nikt nie wie...
Nawet on sam…
~~**~~
Kobieta zyjaca terazniejszoscia...
Dla ktorej liczy sie tylko praca i grono przyjaciol...
Ktore kilka lat temu zmniejszylo sie o jedna jednostke...
Milosc zniknela wraz z jego odejsciem...
Zyla nadzieja przez trzy wiosny...
Jednak z nadejsciem lata nadzieja odeszla...
A ona narodzila sie na nowo...
Stajac sie zupelnie inna osoba...
Silniejsza...
Odwazniejsza…
A teraz także…
…przyszla zona…
~~**~~
Siedem lat minie...
Nastapi kolejne spotkanie...
Spotkanie ktore przyniesie ze soba obowiazki...
Umowa zostanie zawarta...
Wiezia zostana zlaczeni…
...JUZ NA ZAWSZE...
Jednak ona wyboru nie miala...
Zmuszono ja...
Zaszantazowano…
Wkrocza na niebezpieczna sciezke...
Intrygi...
Klamstwa...
Zakazy...
Tajemnice....
Oszustwa.....
Czy to wszystko dzieje się naprawdę?
Tak to przykra rzeczywistość…
Jej idealne zycie przeminęło…
~~**~~
Rozejm zawarty z wrogiem,
Przeciwko temu, co ukochane…
Gdy przyjdzie sądny dzień…
Czy wykona to, co zamierzał…
…od samego początku?
Czy nadejdzie koniec, Konohy?
Koniec tego, co piękne?
Koniec tego co zbudowali?
2. "Wyruszyli..."
Wioska deszczu… Tego dnia pogoda nie byla zbyt owocujaja, zreszta nie ma co sie dziwic, w koncu to nie jest Kraj Ognia, czy inne ziemie, na ktorych o tej porze roku panuje ladna i ciepla pogoda. Jednak w tej wiosce było już tak zawsze… Deszcz potrafil padac nieustannie godzinami, a nawet dniami. Lecz dzisiejszego dnia doszedł do tego także porywisty wiatr. Zwykli ludzie nie opuszczali swoich domow bez waznej potrzeby. Jedynie tutejsi Ninja, którzy byli na służbie, byli zmuszeni opuścić swój cieply dom i wyruszyc w teren. W ow wiosce ludzie uwielbiaja a nawet boja się Pein’a, mimo ze nie maja nawet pewności ze on zyje, ponieważ nie wszyscy byli w stanie go ujrzec… Jednak mimo to na jego wzor nosza przekreślone opaski Ninja. Jedyne co mogą być pewni to ze Pein zabil prawowitego wladce tego kraju. A nastepnie dal schronienie tym ludzia, nikogo nie przepędzał z wioski… chyba ze wiedział ze ktos zaszkodzi mu w jego planach. Ma bezpieczne schronienie w „Deszczu”, tak samo jak i wszyscy jego poplecznicy czy członkowie organizacji, której jest liderem. Celem Akatsuki jest zebranie wszystkich dziewięciu ogonowych bestii, które posiadaja niespotyka moc, aby połączyć ich moc tylko po to, aby wykonac sad bozy na swiecie, tylko po to aby pozwolic swiatu a także ludzia dorosnąć w swoich poczynaniach, które odbiera negatywnie. „Deszcz” jest skupiskiem rabusiow, mordercow, gwałcicieli, mówiąc prościej jest skupiskiem samych najgorszych szumowin, którzy prawowicie zostali wygnani ze swoich wiosek za ich poczynania.
W tej chwili rudowłosy mezczyzna siedział w pewnym pomieszczeniu w głównej siedzibie swojej organizacji, a wraz z nim niebiesko wlosa kobieta, o imieniu Konan. Zaciecie o czyms rozmawiali… A tym czyms był plan, który omawiali od samego początku do samego konca. Żeby niczego nie pominąć, aby o niczym nie zapomniec, czy żeby nie zrobic czegos niewłaściwego, co by moglo wnieść jakies nieporzadane skutki do ich planu… Który wydawal się niemalże idealny… Reszta zależała od tych, którym ow zadanie było powierzone i nie które nie ma ograniczonej ilości czasu… Ich misja ma trwac tyle ile będzie potrzeba, aby wszystko poszlo pozniej bez zadnego problemu… Po chwili przerwalo im pukanie do drzwi, a nastepnie jeden z członków organizacji, którego niegdyś pewien bladyn nazwal „Aloe Vera”, wszedł przez ciemno brazowe drzwi do srodka.
- Czego chcesz Zetsu? – spytala kobieta
- Wyruszyli. – odparl
- Bardzo dobrze, a wiec wszystko niedługo się zacznie… Licze na Madare i na reszte. A teraz możesz odejść. – rzucil w jego strone Pein, na co ten bez zadnego slowa sprzeciwu opuścił pomieszczenie, do którego dopiero co dwie minuty temu wszedł.
- Jestes pewny ze wykonaja to co uzgodniliśmy? – usłyszał rudo wlosy, z ust swojej partnerki
- Tak, jestem tego w stu procentach pewny. Nie zapominaj ze Uchiha zyje tylko i wyłącznie zemsta, co nam o wiele ulatwia sprawe. – odpowiedział – A teraz ide zobaczyc co z czastkami mnie. – dodal, wstając z fotela, na którym siedział po czym wyszedl z pokoju, jednak innymi drzwiami niż jego kompan z druzyny… Zostawiajac tym samym niebiesko wlosa sama w pokoju, pograzona w myslach...
~~**~~
W tym samym czasie, daleko od wioski ukrytej w deszczu, oddzial ANBU wracal wlasnie z powierzonej im misji, która musieli przyznac ze była najlatwiejsza misja rangi A jaka kiedy kolwiek dostali… Ale za to wydarzylo się cos, co odmienilo zycie dwojki z nich… Doszlo do oświadczyn i pozytywnej odpowiedzi, czego nikt w ogole się nie spodziewal. Mimo tego ze oboje przeszli w swoim zyciu duzo nieprzyjemnych chwil, to w koncu troche szczęścia im się należało, nieprawdaz? Teraz tylko pozostalo im wrócić do swojej rodzinnej wioski i oświadczyć wszystkim ze za niedługo w Konoha, pojawi się nowe małżeństwo. Mieli nadzieje ze ich przyjaciele się uciesza z tej nowiny… Zwlaszcza ze większość z nich już dawno jest po slubie, a także nawet zaszli nieco dalej, a mianowicie powiększyli swoja rodzine o jedna mala osobke, a dokładniej o dziewczynke która niedługo będzie mieć trzy latka. Z każdym skokiem po drzewie, zblizali się coraz bardziej do wioski liscia. Szczerze to nie mogli się doczekac reakcji tych bliskich im osob, na wiesc ze się pobieraja. Po jakis piętnastu minutach, dalo się widziec już widac zarys bramy, a z kazda nowa sekunda, widzieli ja coraz to bardziej, az wreszcie szybkim biegiem przekroczyli ja i kierowali się do najważniejszego budynku w wiosce, jakim była siedziba Piatej Hokage. Nie minelo nawet piec minut gdy już się znaleźli na korytarzu w ow budynku i jeden z nich mocno zapukal w orzechowe drzwi. Uslyszeli glosne „Wejsc!” na co zamaskowany ninja jednym ruchem dloni nacisnął na pozlacana klamke i popchnal ja do srodka, otwierając tym samym drzwi. Pierwsza rzecza jaka ujrzeli, była „zapracowana” blond wlosa kobieta która siedziała za swoim duzym biurkiem, przerzucając ze znudzenia jakies raporty, których nawet nie chcialo jej się podpisywac, a tym bardziej czytac. Widzac ze oddzial ANBU wlasnie wszedł do jej gabinetu, przerwala ta nuzaca dla niej czynność i spojrzala w ich strone.
- A wiec wróciliście już… Jak minela misja? – spytala
- Nasz Lord Feudalny zostal bezpiecznie przetransportowany do Kraju Wiatru i w tej chwili przebywa z Kazegake. – odpowiedział jej kobiecy glos
- Wiec wszystko przebieglo bez najmniejszego problemu, tym lepiej. A teraz możecie odejść. – dodala do nich, większość przytaknęła i wyszla, lecz dwie osoby zostaly…
- Tak? – spytala zwracając się do nich. Kobieta która wczesniej odpowiedziala na zadane jej pytanie, ściągnęła ze swojej twarzy maske, która owczesniej zakrywala jej twarz. A mezczyzna który także pozostal w gabinecie poszedł w jej slad.
- Chcemy ci cos powiedziec. – powiedziala zielono oka, łapiąc za reke ukochanego i spoglądając na niego z czułością, nastepnie przeniosła swój wzrok na swoja mentorke – Pobieramy się. – dodala a na jej twarzy pojawil się uśmiech. Na twarzy Tsunade także pojawil się uśmiech…
- A wiec gratuluje wam. Mam nadzieje ze zycie razem będzie wam sprzyjac. – powiedziala po chwili – A teraz chyba powinniście przekazac ta cudowna wiadomość reszcie, czyz nie? Zreszta wiecie co zrobi Naruto, jak się dowie jako ostatni… - powiedziala i lekko się zaśmiała
- Tak doskonale wiemy, dlatego od razu idziemy mu powiedziec. – odpowiedział mezczyzna i wraz ze swoja narzeczona zaszaleli się kierowac w strone wyjscia z pomieszczenia, gdy uslyszli jeszcze glos Hokage skierowany bezpośrednio do kruczo wlosego…
- Ah i Sai… opiekuj się nia… - dodala
- Hai. Nie zawiode. – odpowiedział i dwojka shinobi wyszla z gabinetu, podążając w stronu domu swoich przyjaciol, aby oświadczyć im o swoich zaręczynach…
3. "To sie okaze..."
Nastepnego dnia, cala wioska już wiedziała o niespodziewanych zaręczynach młodej Haruno z byłym członkiem „Korzeni”. Wiekszosc się cieszyla razem z nimi, jednak pare osob było wrecz zdziwionych na ta wiadomość, lecz nie dawali tego zbytnio poznac po sobie i stwierdzili ze nie będą się wtrącać w cudze sprawy… no może poza jedna osoba… Hokage wlasnie siedziała w swoim gabinecie i jak codzien o tej porze, starała się uporządkować sprawy papierkowe, której było pelno. Chociaz tak naprawde to w tej chwili czekala na swoja była uczennice, po która kilka minut temu poslala. Na zewnatrz była ladna pogoda… około 30 stopni Celsjusza a slonce dawalo niezle popalic wszystkim mieszkancom. Gdy blad wlosa kobieta zamknęła kolejna teczke i odstawila ja na bok, w tej samej chwili usłyszała pukanie do drzwi. Bez najmniejszego wahania zezwolila na wstep do gabinetu jednym slowem, gdyz przypuszczala kto wlasnie jest po drugiej stronie drzwi. I nie mylila się, zaraz po tym jak powiedziala „wejsc” do pomieszczenia weszla rozowo wlosa kunoichi.
- Wzywalas mnie, Tsunade-sama? – spytala zamykając za soba drzwi
- Tak, chciałam z toba porozmawiac… - zaczęła, a zielono oka przysiadla na krzesle po przeciwnej stronie wielmożnej - …o twoich zaręczynach… - dodala
- Domyslalam się ze po to mnie wezwałaś. – stwierdzila
- Jestes pewna ze chcesz za niego wyjsc? Widze ze go nie kochasz… jednak się zgodziłaś… Wybacz ze pytam ale czy ma to cos wspolnego z tym co obiecałaś swojej matce podczas jej śmierci? – spytala
- Nie wiem czy go kocham, lecz wiem ze on mnie kocha… A co do obietnicy która złożyłam matce, możliwe ze może to mieć cos z tym wspolnego, lecz mam dosc samotnego zycia… Wiem ze mnie naprawde kocha, ja także z czasem sprobuje i będę się starala odwzajemniac ow uczucie. – odpowiedziala, wymuszając na swojej twarzy uśmiech
- Sakura, wiesz ze nie pociągniesz tak dlugo? Przeciez to nie ma sensu…
- Lepsze mieć kogos kto cie kocha, bez wzajemności, niż zyc w samotności i bez miłości.
- Wiem ze to twoja decyzja… Dlatego nie będę już dłużej kwestionowac twojej decyzji, chociaz chciałabym abys sobie jeszcze raz to przemyślała. – dodala
- Dobrze… przemysle to. A teraz wybacz Tsunade, ale jestem umowiona z Hinata. – powiedziala i wstala, na co blad wlosa kobieta skinela glowa, ze może już odejść. Gdy Haruno już miala nacisnąć galke i ja przekręcić, gdy poczula jak ktos wykonuja ta sama czynność z drugiej strony… Nagle drzwi się otworzyly a do gabinetu weszly trzy starsze osoby… Danzou i starszyzna…
- Ooo Sakura Haruno… chcielibyśmy z ta porozmawiac dzis wieczorem, wiec przyjdz o godzinie 19 do naszej posiadłości. – powiedziala starsza kobieta gdy tylko ujrzala rozowo wlosa
- Dobrze Milady. – odpowiedziala nieco zdziwiona calym zajsciem, bo przewaznie nigdy nie było im spieszno do rozmowy z nia, zwłaszcza ze przypominala im w dużej mieze Hokage. A nastepnie opuściła pomieszczenie, a pozniej budynek i zaczęła kierowac się w strone domu swojej przyjaciółki…
Tymczasem na gorze zaczynala się wlasnie powazna rozmowa pomiedzy Tsunade a trojka nowo przybylych…
- Co od niej chcecie? I co was do mnie sprowadza? – spytala na wstępie rownie zdziwionym tonem co Sakura, gdyz zadko się zdarzalo żeby ta trojka zaszyczycila ja u niej w gabinecie, bynajmniej bez powodu… A przywodce „Korzeni” nie znosila najbardziej, ze względu na to ze wiedziała ze on knuje cos zarówno przeciwko niej jak i wiosce…
- Dzisiaj do Konohy, przybędzie czterech ninja, których musisz zaakceptowac. Od dzisiaj będą pelno prawnymi mieszkancami wioski… - powiedział Danzou stanowczym tonem
- Chyba sobie zartujesz, nikt kogo nie znam i kogo nie zobacze na wlasne oczy nie zostanie przyjęty do wioski. – odpowiedziala ostrym tonem
- Jeśli tego nie zrobisz, to będzie oznaczac koniec Konohy! Innego wyjscia nie ma… plus jest jeszcze cos… - dodal drugi mezczyzna
- No słucham… - powiedziala zrezygnowana i bacznie wsłuchiwała się w kazde nowe slowo wypowiedziane przez niego, jej zrenice z każdym nowym wyrazem powiększały się, a zylka na jej czole niebezpiecznie zaczęła pulsowac, słysząc to miala ochote zrobic calej trojce to samo co Naruto gdy nazwie ja „Babunia-Tsunade”.
- NIE MA MOWY!!!! ODMAWIAM!!! NIE ZROBIE JEJ TEGO!!!!! I JAKIM PRAWEM NEGOCJOWALISCIE ZA MOIMI PLECAMI?!?!?!?!?!?!? I DLACZEGO JA DO JASNEJ CHOLERY NIC O TYM NIE WIEM!?!?!?!? – wydarla się na caly gabinet, a ze złości az wstala z fotela, przewracając go tym samym i uderzyla dłońmi o blat swojego drewnianego biurka, tak ze wszystko na nim się poprzewracalo, pod sila ow uderzenia…
- Odwrotu już nie ma, wszystko zostalo ustalone, a ona się dowie o tym dzisiejszego wieczoru. A wyboru nie będzie miala… Dezycja zostala podjeta za nia. – dodala kobieta
- Ona się nie zgodzi, zwłaszcza ze wczoraj się zaręczyła. Możecie tylko pomarzyc o tym ze przystanie na to co zaplanowaliście. – powiedziala z zacieciem w glosie piorunując ich
- To się okaze. – dodal Danzou z dziwnym przebiegłym uśmieszkiem (O.o to on się umie uśmiechać? Dop). Piatej nie zabardzo się to spodobalo, miala jedynie nadzieje ze Sakura odmowi…
~~**~~
W tym samym czasie Sakura siedziała już od jakiegos w domu panstwa Uzumakich… o wlasnie tak, Naruto się ozenil i to nie z byle kim tylko z panna Hyuga. Mieli także mala trzy letnia córeczkę o imieniu Sui. Byli ze soba bardzo szczesliwi… Haruno odwiedzala ich dosc często, lecz tylko ich, ponieważ tylko oni byli jej przyjaciółmi… Jednak ona nie potrzebowala przyjaciol do szczęścia, już dawno się zmienila… Pana domu nie było, gdyz wyszedl ze swoja corka na maly spacer po wiosce, aby obie kunoichi mogly ze soba spokojnie porozmawiac. Rozmowa trwala dosc dlugo… Zasiedzialy się tak przez pare godzin, rozmawiając to o slubie Sakury z Sai’em jak i szczesliwym zycie rodzinny Uzumakich. Lecz przyszla pora aby zielono oka opuściła dom przyjaciółki, gdyz musiala isc do starszyzny, bo cos od niej chcieli…. I to przez caly czas intrygowalo ja, nawet wspomniala o tym Hinacie, która także nie miala pojecia o co może im chodzic. Po pieciu minutach, Haruno opuściła wielki dom Uzumakich kierując się w strone budynku w którym przewaznie przesiadywala starszyzna…
4. "Zgoda..."
Wieczor… Jednak mimo tego slonce nadal wisialo wysoko na niebiesklonie,
opromieniając wszystko w około. Co sprawilalo ze było duszno i parno. Ani kropli deszczu… Ani lekkiego wiaterku, po prostu istna susza panowala wlasnie w wiosce ukrytej w lisciach. Mieszkancy calymi dniami chodzili z butelkami wody w reku, popijając ja co chwile. Lecz nie wszystkim odpowiadala woda, wiec znaleźli zupełnie inny sposób na zbicie upalo… A mianowicie w ogole nie wychodzili ze swoich domostw, jedynie przesiadywali w chlodnych pomieszczeniach domu, aby nie nabawic się niepotrzebnie udaru lub nawet czegos gorszego. Ulice wioski były zupełnie opustoszale, tylko co jakis czas było widac, jak ktos wyszedl do sklepu po jakas żywność, ze względu na to ze w domowej spizarni czegos zabraklo. Lecz była jedna osoba, która spokojnie szla glowna ulica Konohy nie przejmując się w ogole panującym upalem. Pomimo ze po jej twarzy spływały male kropelki poty, a pare rozowych kosmykow włosów przykleilo się do jej polikow, ona nie zawracala sobie tym glowy. Na jej lewym ramieniu widniał czarny znak, symbolizujący czlonkostwo w ANBU, z którego była dumna. Gdy Tsunade dala jej wybór pare lat temu, miedzy praca w szpitalu a dolaczeniem do oddzialu specjalnego, wybrala ta opcje druga… Dlaczego? Dobre pytanie… Ale możliwe ze wolala pomagac konającym na polu bitwy, niż w szpitalu, jednak jest jeszcze nieustajaca walka, z która spotykala się niemalże na każdej misji. Lubi walczyc i jest w tym niezla… Może to były te dwa powody, po których podjęła swoja decyzje? Calkiem możliwe… Szla wolnym krokiem w strone dużego budynku, w którym przebywala starszyzna i naj prawdopodobniej już na nia czekali… wlasnie czekali… tylko po co? Nie rozumiala tego… To będzie jej pierwszy raz gdy wkroczy do tego budynku, a także pierwszy raz gdy będzie rozmawiac z nimi. Od kad tylko siega pamięcią, oni jedynie rozmawiali miedzy soba, lub z Hokage, która miala ich już dosc, a szczególnie ich wtracania się w poszczególne sprawy, czy naciskanie na jej decyzje. W jej glowie jak na razie kłębiło się tylko jedno pytanie… „Dlaczego ja tam ide?!” Nie pojmowala tego… W ogole nawet nie przychodzila jej do glowy żadna racjonalna odpowiedz. W pewnym momencie, miala już zawrocic i skierowac się z powrotem w strone swojego domu, gdzie czekal na nia nazyczony, ponoc z mala niespodzianka. Lecz szybko odrzucila ta mysl, pokusa dowiedzenia się tego czego chce od niej starszyzna była silniejsza… Była już prawie u celu, duzy bialy gmach budynku było widac już od jakiegos czasu, jednak ona dopiero teraz na niego spojrzala, uświadamiając sobie jak blisko jest poznania odpowiedzi na swoje dotychczasowe pytanie. O dziwo przyspieszyla kroku, aby mieć ta rozmowe już za soba i po chwili znalazla się na marmurowych schodach prowadzacych prosto do ich gabinetu, jak przypuszczala. Wchodzac po dwa stopnie, znalazla się przed dużymi drewnianymi drzwiami po jakiejs minucie i bez zadnego wahania, podniosla swoja zacisnieta dln do gory, po czym zapukala w drewno przed soba. W odpowiedzi usłyszała jedynie ostre „proszę!” na co zareagowala od razu, naciskając dlonia na klamke i otwierajac drzwi. Tak jak przypuszczala wczesniej, oni już na nia czekali. Spojrzala na wielki drewniany zegar, ze zlotymi wstawkami, który stal pod sciane, po jej prawej. Zlote wskazowki wskazywaly rowno godzine 19, tak jak się umawiali.
- Umiesz dotrzymac godziny spotkania, bardzo dobrze. – skomentowala starsza kobieta siedzaca na dużej czerwonej kanapie, która znajdowala się po srodku pomieszczenia, a obok niej siedział kolejny członek starszyzny. Natomiast Danzou jako jedyny stal obok okna, i był odwrócony do niej tylem, a swój przyćmiony wzrok miał skierowany na wioska i na okalające ja tereny. Tak jakby szukal czegos.
- A wiec o czym chcieliście porozmawiac? – spytala lekko znudzona, najwidoczniej nie za bardzo chcialo jej się tu siedzieć, co w stu procentach zgadzalo się z prawda
- Nie idz w slady swojej nauczycielki i nie bądź arogancka. – powiedziala ostro ta sama kobieta, na co na twarzy rozowo wlosej, pojawil się nieznaczny grymas – A wezwana zostałaś tutaj nie bez powodu. – dodala
- Slyszalem ze wychodzisz za maz niedługo. – powiedział mezczyna siedzący obok tej starej „jedzy” która poczula przed chwila zielono oka
- Dokladnie, jeszcze tylko pozostalo ustalic date slubu i zaczac przygotowania. – odpowiedziala z lekka ironia, bo nie miala zielonego pojecia po co rozmawiaja o jej zaręczynach
- W obecnej sytuacji dobrze się sklada. Doszly mnie dzisiaj sluchy ze Sai już dzisiaj zabukowal date slubu w kaplicy Shinto, za dwa tygodnie. – wtrąciła kobieta
~ A wiec to miala być ta niespodzianka. ~ przelecialo jej przez mysl, jednak nie czekala na dalsza wypowiedz któregoś członka rady, tylko sama postanowila się ponownie odezwac…
- Może od razu powiecie o co chodzi, a nie będziecie wypytywac o moje zycie prywatne? Bo nie sadze, ze wzywaliscie mnie tylko po to aby pogawędzić sobie o moim slubie. – powiedziala aroganckim tonem, od którego nie mogla się powstrzymac, bo nie rozumiala w co oni w tej chwili Graja
- Mowilam ci już… - zaczęła ostro kobieta, prawdopodobnie próbując przypomniec jej o upominajacych slowach, którymi kilka minut temu ja uraczyla, lecz mezczyzna stojacy pod oknem, wtrącił się jej w zdanie, wyczuwając napieta atmosfere, która niedługo by eksplodowala…
- Haruno Sakura, masz swietne osiągnięcia i kwalifikacje. Z wszelkich raportow wynika ze jestes bezkonkurencyjnie najlepsza kunoichi jak i medic-ninja, jakim kiedy kolwiek nasza wioska miala. Z czego jesteśmy niezmiernie dumni. Jednak w tej chwili znaleźliśmy się w dosc trudnej sytuacji... – powiedział, spoglądając na dwoch innych członków starszyzny, komunikując się przy tym samym, aby upewnic się czy przyszedl już odpowiedni czas - …która zmusza nas do zrobienia czegos, czego w normalnie sytuacji nigdy byśmy nie uczynili. Jednak mimo tego ze podjęliśmy pewne srodki to i tak nie udalo nam się zapobiec, tego, do czego doszlo kilka dni temu. Niestety ale dzisiejsze czasy i obecna sytuacja zmusila nas do zrobienia pewnej ofiary, aby pozbyc się zagrozenia jakie grozi wlasnie wiosce i wszystkim jej mieszkancom. A ta ofiara jestes ty, a dokładniej mówiąc twoja przyszłość… - kunoichi zamarla na te slowa, ona miałaby być jakas glupia ofiara? Wlasnie teraz gdy wszystko zaczęło się układać? Przeklinala się w myslach, ze nie zawróciła gdy tu szla. Jednak o dziwo nie przerwala jego wypowiedzi, bo widziala ze jeszcze nie skończył, a wolala zrobic awanture pozniej, po jego wypowiedzi, może przynajmniej wtedy starsza kobieta by nie czepiala się jej zachowania i tonu glosu jakim mowi - …twój slub się odbedzie, lecz panem młodym nie będzie, mój były wychowanek tylko kto inny. – teraz już nie wytrzymala, nie dosc ze wlasnie rujnuja jej zycie, to także i Sai’a… jednak również i mężczyzny z którym wedlug nich miala się związać, bo ona nie da mu zyc…
- WY CHYBA SOBIE KPICIE!!!! ZE NIBY JA MIALABYM ODWOLAC ZARECZYZNY Z SAI’EM TYLKO PO TO ABY SPELNIC WASZA ZACHCIANKE?!?!?!!?!?!? TSUNADE-SAMA SIĘ NA TO NIGDY NIE ZGODZI!!!!!!! – krzyczala, nerwy wzięły nad nia gore, jej dlonie kurczowo się zacisnęły, a paznokcie zaczely się wbijac, w srodek dloni, po czym male strozki krwi pojawi się na nich, jednak ona się nawet nimi nie przejęła, bo w tej chwili nie były one dla niej zupełnie wazne.
- Decyzja nie należy do niej, chociaz przyznam ze nie była zbyt z tego zadowolona. Mimo ze decyzja powinna należeć do ciebie, to tak nie jest, my to uczyniliśmy za ciebie. A wiec wyboru nie masz, musisz to zrobic. Jednak jeśli tego nie zrobisz, lub będziesz się nadal stawiac, wszyscy zgina, a na pierwszy ogien pojda ci których kochasz jak i Tsunade, bo z naszymi wrogami żartów nie ma. Czy naprawde chcesz aby wszyscy zgineli? Co równało by się również z wymazaniem kraju ognia z wszystkich map, a nazwa wioski jak i jej cudowna historia, by zostala zapomniala z czasem? – spytala dosc surowym tonem ta, której nie przypadla do gustu i to z wzajemnością, wraz z tymi slowami, do Sakury jak grom wróciły obrazy z jej snu… Wioska pograzona w zupełnych ciemnościach... przeraźliwe krzyki ludzi… dziecko placzace, które nie moze znalesc swoich rodzicow, a pozniej jakis wrogi ninja podchodzi do niego i przebija mu pluca, dlugim mieczem na wylot, bez zadnego zawachania… Tak jakby nie robilo to mu zadnej roznicy, ze wlasnie zabil male bezbronne dziecko, jak i pelno innych osob… Widziala trupy na ziemi… trupy znajomych jej twarzy… mieszkańców Konohy… jej znajomych z akademii, oddziałów ANBU, szpitala… nawet ujrzala martwe cialo swojej przyjaciółki Hinaty jak i jej dziecka, które chociaz było martwe, caly czas było wtulone w matke… Niechciala aby co kolwiek się komus stalo… zwłaszcza ze teraz to ona mogla być przyczyna zagłady calej wioski, a tego nigdy by sobie nie wybaczyla… Sakura przymknęła oczy, ten koszmar zawsze budzil ja w nocy, przez co nie spala zbyt dobrze. Bala się również zasnąć, aby nie powrocil… A teraz w ciagu kilku minut, obrazy powróciły po slowach kobiety ze starszyzny. Ostre slowa, wrecz przekleństwa względem tej trojki, cisnęły się jej na jezyk, jednak szybko się w niego ugryzla, aby nie powiedziec o slowo za duzo, co moglo by jeszcze bardziej pogorszyc jej dotychczasowa pozycje… W jej gardle zapanowala istna pustka, taka sama susza, jaka jest na zewnatrz. Nagromadzila troche silny i przełknęła ja gleboko, próbując zwilżyć troche gardlo. Otworzyla oczy i spojrzala nimi złowrogo na każdego z osobna.
- Zgoda… - rzucila przez zaciśnięte żeby, jakby od niechcenia. Na twarzach starszyzny pojawily się wredne uśmiechy, tryumfu, co od razu znienawidziala… Teraz zadala sobie w myslach jedno pytanie „Jak ja powiem o tym Sai’owi?” odpowiedzi nie znala jak na razie, bala się tej rozmowy, bo przeciez dopiero dwa dni temu, zgodzila się przyjąć jego oświadczyny, a dzisiaj wszystko mu zrujnuje…
5. "Sakura Haruno..."
Delikatny wiatr, wlasnie się zruszyl, odświeżając tym samym duszna atmosfere wioski, która panowala tutaj od kilku dni. Slonce wlasnie po malu zachodzilo za dluga horyzontalna linia, która nie była zbyt widoczna pomiedzy budynkami Konohy. Pomaranczowe promienie opromienialy wlasnie waskie uliczki, a wraz z nimi osoby które nia kroczyly. Srodkiem szla rozowo wlosa kunoichi, jej rece były ze soba zlaczone pod biustem, a wzrok wbity w ziemie… Nie patrzyla czy za chwile na kogos wpadnie, czy nie, w tej chwili jej to w ogole nie obchodzilo, miala wieksze problemy, niż przypadkowe wpadniecie na kogos… Do domu szla okrezna droga, która zajmowala jej dwa razy wiecej czasu, niż sciezka, która zazwyczaj wracala usmiechnieta. Lecz tego dnia na jej twarzy nie było widac ani troche uśmiechu, wrecz przeciwnie… był smutek, a oczy miala lekko podczerwione. Wybrala dluzsza droge tylko po to, aby przemyśleć sobie raz jeszcze to co usłyszała od starszyzny, a także po to aby pomyśleć nad tym co powie swojemu narzeczonemu, który czeka na nia w jej domu. Wolnym krokiem przechodzila wlasnie obok jeziora, przystanęła przy nim chwile i wpatrywala się w niezmacona tafle jeziora i na słoneczne refleksy zachodzącego slonca, które się odbijaly w wodzie. Mimo ze widok był przepiekny, jej w tej chwili nie zachwycal… No ale coz począć gdy musi rozstac się ze swoim narzeczonym na zawsze, ze względu na to ze ONI zaaranżowali jej małżeństwo z kims innym… z kims kogo nie zna, a pozna dopiero przed oltarzem w kaplicy Shinto, za dwa tygodnie. Miala zle przeczucie co do tego slubu, ale kto by nie miał, jeśli mialby wychodzic za osobe, która jest zdolna do zniszczenia calej wioski. A na to nie mogla pozwolic, ze względu na to ze kocha Konohe, calym swoim sercem, pomimo ze nie ze wszystkimi ma dobre stosunki. Westchnela cicho i opuściła rece, a po chwili ponownie skierowala się w strone swojego domu. Już miala wszystko poukładane co do rozmowy z Sai’em, chociaz domyślała się ze to nie będzie zbyt pomysla rozmowa. Tym razem już nigdzie się nie zatrzymywala, szla prosto do malego białego domu, gdzie zauważyła palace się swiatla. Widzac ze zbliza się do ow budynku na chwile zwolnila kroku, chcąc odwlec ta chwile, lecz wiedziała ze ten moment musi nadejść, a zwlekac nie należy, dla tego tez podeszla do jasno brazowych drzwi i drzaca dlonia zlapala za klamke, naciskając na nia pomalu. Po niecałych trzydziestu sekundach, znajdowala się już w skromnym przedpokoju. Po calym domu roznosil się przyjemny zapach jakies pysznej potrawy. W tej samej chwili gdy zachwycala się zapachem do pomieszczenia wszedł kruczo wlosy z uśmiechem na twarzy, który oznaczal ze cieszy się z powrotu przyszłej zony.
- No nareszcie, myślałem ze zaginęłaś w drodze powrotnej do domu. – powiedział i dopiero teraz spojrzał w jej oczy, z których zniknęła radosc, a zagościł smutek – Sakura, kochanie, co się stalo? – spytal podchodząc do niej, ta się cofnęła pol kroku do tylu…
- Musi powaznie porozmawiac. – odpowiedziala z nie za bardzo pozytywnym wyrazem twarzy
- Dobrze, ale o co chodzi? – spytal, był lekko zszokowany jej tonem, jakim odpowiedziala. Nigdy nie słyszał aby mówiła tak oschle… bez uczuciowo… Haruno nie chciala już odwlekac, nie obchodzilo jej nawet to ze rozmawiaja w przed pokoju, chciala mieć to już za soba
...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]