[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Nadeszła noc. Księżyc oświetlał blaskiem pewną postać, która wpatrywała się  w okno na poddaszu.

- Nareszcie.- długo czekała na noc. Założyła czarną koszulkę, która sięgała jej do poły ud. Czuła na sobie jego spojrzenie. Westchnęła. Otworzyła okno.- wejdziesz czy będziesz tam siedział i mnie podglądał całą noc? - rzuciła w ciemność. Odpowiedziała jej cisza.- jak chcesz, ale zamykam okno.- dodała. Nie zdążyła je zamknąć do końca, gdy poczuła jego ręce na talii. Uśmiechnęła się i odwróciła się w jego kierunku.- witaj.- musnęła jego policzek. Ten tylko prychnął i puścił ją, siadając na krześle obrotowym po drugiej stronie pokoju.- widzę, że nie jesteś w humorze. - zauważyła.- co się stało? - podeszła do niego. 

- Nie mam ochoty na rozmowę.- odparł.

- To dlaczego przyszedłeś do mnie? - spytała. Miała rację.  Nie powinien w ogóle zadawać się z człowiekiem.  Ale ona była inna.

-  Powiedź mi.- poprosiła  go. Objęła jego twarz w dłonie i spojrzała w jego czarne tęczówki. - co się stało? -  dostrzegł ciepło w jej oczach  i te uczucie. Odwrócił wzrok.

-  Nie powinnaś.- powiedział.

-  Wiem, ale  jest za późno. - wtuliła się w jego  tors.

-  Powinienem cię zabić. -  rzekł.

-  To dlaczego tego nie zrobisz?- dobre pytanie. Ale nie potrafił. 

- Nieważne.- odsunął się od niej.- mój ojciec chce bym objął dowództwo.- oświadczył.

-  Zostaniesz  przywódcą? - zapytała.

- Tak. 

- W związku z tym?

- Nie będę mógł cię już odwiedzać.- oznajmił.

-  Rozumiem. To ostatni dzień? - milczał. Podeszła do niego. Zrozumiała. Pochyliła się i pocałowała go namiętnie. Ręką przejechała po jego kroczu. Oderwał się od niej.

- Co ty robisz? - spojrzał na nią.

- Chcę się z tobą kochać.- oświadczyła.

- Nie możemy. Wiesz o tym. - odparł.

- Ale Sasuke znasz moje uczucie do ciebie.

- Tak. Wiem.

-  Więc zróbmy to.- powiedziała.

-  Nie.- wstał.- muszę iść. Żegnaj Sakura.- gdy się odwróciła jego już nie było. Westchnęła. Właśnie jej ukochany odszedł. No tak łowca demonów nie może żyć z demonem. To nie logiczne. Prawda? Ale to nie jej wina, że się zakochała. Pamiętała ich pierwsze spotkanie. Uśmiechnęła się i powróciła do wspomnień...

- Masz!! - krzyknęła i wbiła mu swój miecz w serce. Z satysfakcją obserwowała jak z oczu potwora uszło życie.- jednego mniej.- zostało po nim kupka prochu.- jednego mniej.- dodała do siebie.

- Nieźle.- usłyszała czyiś głos. Odwróciła się. Dostrzegła czarne niczym bezdenna ciemność oczy, które się w nią wpatrywały i czarne włosy.

- Jesteś demonem.- stwierdziła.

- Zgadza się.- pokazał jej wydłużone ostre kły. Serce jej zabiło.

- Źle trafiłeś.- oświadczyła.

- Zobaczymy. - jego spojrzenie świdrowało ją na wskroś. Przygotowała się do walki. On też. Ruszyła na niego z mieczem. Była pewna siebie. Nigdy nie przegrała. Zamachnęła się na niego mieczem. Ale on podstawił swoją rękę. Jakie było jej zdumienie, gdy stal pękła na pół.

- Mój miecz.- na jej twarzy pojawiła się wściekłość.- ty....- spojrzała na miejsce,gdzie powinien stać, ale nie było go. Przeklęła. Straciła czujność. Teraz może być wszędzie.

- Jestem za tobą.- usłyszała szept przy uchu. Znieruchomiała. Teraz ją zabije pomyślała. Już po niej. Zamknęła oczy. - nie zabiję cię. Jeszcze się spotkamy. - rzucił. Czuła jak wplata dłoń w jej włosy, po czym puszcza je. Odwróciła się szybko, ale jego już nie było. Na policzkach miała lekkie rumieńce. Żaden mężczyzna nie dotykał jej włosów zwłaszcza demon..

Potem zaczął przychodzić pod jej okno i podglądać ją. Któregoś dnia otworzyła okno, a on skorzystał z tego zaproszenia i wszedł do jej pokoju. Przychodził tak każdego wieczoru i rozmawiali. W końcu stało się to jego rytuałem. Niechęć zamieniła się w coś głębszego. Sakura go pokochała. I to demona. Ale miłość taka była nieprzewidywalna.

- Jak kocha to wróci.- spojrzała księżyc za oknem. Będzie czekać.

 

 

Minął miesiąc. Sakura tęskniła za jego spojrzeniem, dotykiem, za nim całym. Ale ukrywała to. Dziś były jej urodziny. Ino jeszcze została, ale Hinata już się pożegnała.

- Jak było? - zapytała się różowowłosa.

- Bosko.- zarumieniła się. Jej przyjaciółka chodziła z Saiem, byłym chłopakiem Sakury.

- Nie dziwię się. Jest niezły.- oceniła.

- W skali na 10 ile byś mu dała? - zapytała Ino.

- 7.- padło z jej ust.- a ty?- spojrzała na nią zielonooka.

- 9. - różowowłosa gwizdnęła z podziwu.

- To najwyższa nota jak na ciebie.

- Wiem, ale ten jego dotyk...

- rozpalał cię i doprowadzał do szaleństwa.- dokończyła łowczyni.

- Właśnie.- uśmiechnęła się. Haruno poczuła jak włoski jeżą się jej na karku. Uśmiechnęła się. Był tu i pewno wszystko słyszał.

- A te pocałunki...- westchnęła rozmarzona.

- Tak.- uśmiechnęła się. Rozmawiały jeszcze o Saiu, gdy blondynka spojrzała na zegar.Gdy Ino zerwała się.- muszę już iść.- cmoknęła ją w policzek.

- Dobranoc.- rzuciła. Odprowadziła ją pod drzwi, po czym wróciła na górę. Otworzyła okno. Do pokoju dostało się świeże powietrze. Wzięła koszulę nocną-prezent od Ino i weszła do łazienki. Nie było dla niej zaskoczeniem, gdy wróciła, że jest tu Sasuke. W dodatku był zły.

- Co tu robisz? - spytała.

- Spałaś z nim?

- Niby z kim?

- Nie  gadaj głupstw. Z tym Saiem.- warknął.

- Nawet jeśli tak. To co? Odszedłeś.- wzruszyła ramionami. Podszedł do niej i wpił się w jej wargi.

-  Zaraz ci pokażę.- nieźle się bawiła. Sasuke był o nią zazdrosny. O to jej chodziło. Miała na sobie seksowną koszulkę. Pocałował ją. Objęła go.

- Nieźle.- oświadczyła. Popchnął ją na łóżko i usiadł na niej okrakiem.

- Dzisiaj ci udowodnię.- oznajmił. Zapowiadało się ciekawie.

- Czekam.- odparła. Włosy rozsypane były na poduszce. Sakura dostrzegła w jego oczach pożądanie. Uśmiechnęła się kusząco.- wiesz. Dziś są moje urodziny, a ty nic mi jeszcze nie dałeś.- zaczęła rozpinać jego koszulę. Nie powstrzymał jej. Wpił się w jej usta. Rozpięła całkowicie jego koszulę i błądziła po jego umięśnionym torsie. Patrzyła na to zachwycona. Oddawała jego pocałunki, które ją rozpalały. Całował jej policzka, usta, powieki. Sakura westchnęła. Te delikatne pieszczoty się jej podobały. Przeniósł usta na jej szyję.

- Sasuke.- szepnęła przeczesując jego czarne włosy. Ta pieszczota mu się spodobała. Zrobił jej malinkę. Dziewczyna jęknęła. Czuła jego pobudzoną męskość. Dojechał pocałunkami do dekoltu. Zdjął z niej koszulkę. Spojrzał na jej duże, jędrne piersi. Czuł jak ogarnia go większe podniecenie. Przejechał językiem po jej sutce. Jęknęła głośno. Wziął do ust i zaczął ssać i przygryzać na przemian. Haruno jęczała tylko. Całował jej brzuch. Zatrzymał się przy jej czarnych stringach.Zadrżała, gdy ją tam dotknął. Zdjął z niej bieliznę. Zaczął pieścić jej kobiecość. Krzyknęła głośno. Pochylił się i zaczął językiem drażnić jej łechtaczkę. Zrobiła się mokra. Przewróciła go na plecy. Teraz ona górowała. Uśmiechnęła się. Pochylił się nad nim. Jej włosy łaskotały jego tors. Obdarzyła pocałunkami jego tors. Jęknał, gdy przygryzła jego sutek. Językiem przejechała od jego szyi do pobrzusza. Usłyszała jego westchnięcie. Rysowała kółka na jego kroczu. Jęknął. Zdjęła jego dżinsy z bokserkami za siebie. Przejechła palcem po naprężonej męskości. Pochyliła się i wzięła go do ust. Zaczęła go ssać poruszając w przód i w tył. Westchnął. Było mu dobrze. Doszedł w ustach kochanki. Połknęła spermę, a resztę zlizała z jego członka.

- Smaczna.- oblizała się. Zaczęła go stymulować pragnąc więcej białej cieczy, którą zlizywała. Zacisnął dłonie na prześcieradle. Przerwał tą zabawę, bo był znowu górą. Wszedł w nią gwałtownie. Jęknęła z rozkoszy. Zaczął się w niej poruszać.  Objęła go nogami w pasie. On położył dłonie na jej biodrach i przysunął. Chciał by doznanie było większe. Skutek okazał się trafny. Jęczała rozkoszując się tym. To go podnieciło i przyspieszył.  Parł do przodu chcąc znaleźć się w krainie rozkoszy.Jęknęła głośno. Doszła. Osiągnęła szczyt. Jej kochanek także. Spuścił się w niej. Z zadowoleniem patrzył jak jego soki spływają po udzie kochanki. Wyszedł z niej. Przytuliła się do niego.

- Sasuke.- powiedziała sennie.- zostań ze mną. Pójdziesz przed świtem. Dobrze? - pokiwał głową.- a zrobisz coś jeszcze dla mnie? - spojrzał na nią pytająco.- odwiedź mnie jeszcze.- poprosiła.

- Dobrze. Śpij..- musnął jej czoło. Wtulona w jego tors poczuła się bezpiecznie i zasnęła. Gdy się obudziła rano jego już nie było. Było wspaniale pomyślała. Jeszcze takiego seksu nie przeżyła.

 

 

Minęło 6 dni. Sakura zaczęła wymiotować jedzenie. Co 5 minut znajdowała się w łazience.

- Co jest ze mną? - mruknęła. Dotknęła brzucha i lekko się przeraziła. Poczuła uwypuklenie. Przerażona poszła po południu do Tsunade.

- Jesteś w ciąży. To trzeci miesiąc.- oświadczyła.

- To niemożliwe.- wyszeptała. Przecież kochała się z Sasuke 6 dni temu.                                                                                      

- Kto jest ojcem? - zapytała.

- Sasuke.- wyszeptała.                                                            

- Ten demon? - różowowłosa pokiwała głową. Rozbierz bluzkę. Zrobiła to. Na prawej piersi znajdował się maleńki znak Uchicha.- tak jak myślałam. Demon uczynił cię swoją wybranką.- dodała.

- Co? Masz na myśli, że jestem jego żoną? - zapytała się.

- Tak. Demony płci męskiej wybierają sobie partnerki zostawiając znak swego klanu na dowolnym miejscu na ciele co czyni ją jego kobietą na zawsze.- wyjaśniła.

- Chcesz powiedzieć, że ja jestem jego? - spytała.

- Tak. Tą wieź czyni podwójną gdyż nosisz w sobie jego dzieci.- oznajmiła.

- Będę miała bliźniaki? - spytała.

- Tak.- odparła blondynka.- będziesz  musiała przez  12 dni  zostać w domu lub uważać jak na sąsiadów. Twój stan będzie jutro widoczny.- rzekła.

- Dobrze.- zgodziła się. To jej pozostało.

 

 

Piękna gwiaździsta noc. Leżała w łóżku. Dotknęła dłonią swego olbrzymiego brzucha.

- To już 16 dni.- mruknęła. Sasuke nie odwiedził ją od tamtej pory. Westchnęła. Za dwa dni będzie rodzić.

- Leżysz w łóżku? - odwróciła głowę w bok. Napotkała spojrzenie czarnych oczu.

- Nieźle sobie wymyśliłeś Uchicha. Znak na prawej piersi.- oświadczyła.

- Zastanawiałem się nad trzema: szyja, piersi i ...- spojrzał w dół. Zaczerwieniła się.

- Jesteś niemożliwy.- mruknęła.- dobrze, że przyszedłeś muszę ci coś powiedzieć.- zmieniła temat. Wzięła głęboki oddech i odrzuciła kołdrę pokazując swój brzuch. Jego wzrok padł tam.

- Moje? - bardziej stwierdził niż spytał. Pokiwała głową.

- Za 2 dni zostaniesz ojcem.- rzekła. Wpił się w usta.- Sasuke? - całował jej szyję.

- Spokojnie. Będę delikatny.- odparł.

Parę godzin później leżała przytulona do niego. Seks był gorący.

- Sasuke? - powiedziała sennie.

- Tak?

- To będą bliźniaki.- zamknęła oczy i odpłynęła do krainy snów. Gdy się obudziła nie było go przy niej. Dwa dni później zaczął się poród. Czuła jak odeszły jej wody. Wzięła komórkę i wykręciła numer blondynki.

- Przyjeżdżaj. Rodzę.- zawyła z bólu. Tsunade zjawiła w jej domu w rekordowym tempie z Shizune, która zaczęła wszystko przygotowywać. Blondynka podciągnęła jej  koszulę i zdjęła majtki. Przez ciało kobiety przeszła fala bólu.

- Przyj.- poleciła jej. Z całej siły zaczęła to robić. Po kilkunastogodzinnym porodzie na świat przyszyli dwaj chłopcy. Sakura słyszała jak płaczą.

- Chcę ich zobaczyć.- powiedziała. Shizune podała jej pierwszego syna. Uśmiechnęła się widząc czarne włoski i oczy.- podobny do taty.- musnęła czoło synka.- Daisuke. Pasuje do niego.- po chwili podano drugiego. Chłopczyk różnił się tym, że miał zielone oczy.- Heisuke.- rzuciła i pocałowała go.- moje maleństwa.- była szczęśliwą matką. Już je pokochała.

- Musisz odpocząć. Zajmiemy się chłopcami.- wzięła ich.

- Dobrze.- powiedziała zmęczonym głosem. Zasnęła. Obudziła się w poniedziałkowy wieczorem. Czuwała przy niej mentorka, która dała jej jeść. Haruno wykąpała się.- już mi lepiej. Możesz iść. Zajmę się chłopcami.- spojrzała na kołyskę. Teraz spali.

- Jak chcesz.- pożegnała się i wyszła. Uśmiechnęła się do niemowląt. Jedno z nich otworzyło oczka.

- Co się stało kochanie? - przemówiła do Daisuke biorąc go na ręce. Nie płakał tylko się jej przypatrywał z zainteresowaniem.- chcesz mleko? - wzięła ciepłą butelkę ze smoczkiem i zwróciła do buzi chłopczyka, ale on ją odtrącił lekko.- nie chcesz tego. a co? - wyciągnął rączkę i położył na jej piersi. Zrozumiała. Uśmiechnęła się. Podniosła jedną rękę bluzkę i wyjęła pierś ze stanika. Przysunęła niemowlę do sutka, który zaczął ssać mleko. Gdy skończył, poklepała go po pleckach by mu się odbiło, po czym zamknął oczka. Zasnął zdziwiła się. Tak szybko? No tak. To są pół demony położyła go do kołyski. Odwróciła się. Zobaczyła wysoką postać ubraną w czarną pelerynę. Na głowie miał kaptur. Z pewnością był to mężczyzna i na pewno demon.

- Sakura Haruno pójdziesz ze mną.- powiedziała postać w pelerynie

Szła ogromnym korytarzem. Jej buty stukotały o twardą posadzkę. Na rękach niosła swoje dwa skarby. Spojrzała na chłopców. Na szczęście spali. Ani razu się obudzili nawet jak ich wyciągnęła z łóżeczka i opatuliła. Nadal spali smacznie.

- Moje aniołki.- powiedziała czule. Była matką, więc musiała je chronić. Teraz były bezbronne. Mężczyzna w pelerynie niósł rzeczy dzieci i jej, czyli dwie torby. Rozejrzała się po wnętrzu. Był urządzony bogato i luksusowo. Wszędzie wisiały portrety jakiś ludzi. Prawie wszyscy byli brunetami o czarnych oczach. Jak Sasuke pomyślała. Spojrzała na chłopców. Widać było podobieństwo do klanu Uchicha. No cóż. Oni byli synami jej ukochanego. Przyglądała się jeszcze obraz. Jej rozmyślania przerwał głos mężczyzny:

- Chodź.- on stał na schodach i czekał.

- Już idę.- oderwała wzrok od malowideł i pospieszyła za nim. Weszła na schody. Mężczyzna ruszył. Po chwili wszedł na górę i skręcił w prawo. Stanął przy drugich drzwiach i otworzył je. Dziewczyna  weszła za nim do środka.- o kurcze.- padło z jej ust. Pokój okazał się przestronną sypialnią z dużym łożem pośrodku. Meble były z drzewa dębowego. Na środku pokoju ktoś wstawił łóżeczko. Mężczyzna położył torby.- to pokój Uchichy-sama. Na razie możesz tu zostać dopóki nie wróci.- dodał i skierował się ku drzwiom. Nadal miał na sobie kaptur na głowie.

- Kiedy wróci? - spytała się.

- Niedługo powinien wrócić.- oświadczył.

- Jeśli mogę wiedzieć to kim jesteś? - zapytała się.

- Dowiesz się w swoim czasie pani. Dobranoc.- rzucił i wyszedł.

- Miłych snów.- mruknęła. Podeszła do łóżeczka i położyła chłopców. Po czym zaczęła rozpakowywać rzeczy swoje i dzieci.- jak trzeba to poczekam.- mruknęła, gdy skończyła. Była zmęczona. Wzięła prysznic. Chciała się położyć, gdy usłyszała kwilenie. Szybko zjawiła się przy łóżeczku. Napotkała spojrzenie zielonych tęczówek. - Heisuke.- wzięła go na ręce. Chłopczyk nie miał mokro. Niedawno go przebierała. Uspokoił się, gdy zobaczył matkę.- jesteś głodny? - chłopczyk patrzył na nią nadal. Na szczęście była tylko w ręczniku. Podeszła do łóżka i usiadła. Rozwiązała ręcznik i przysunęła go do swej piersi. Chłopczyk wziął sutkę do buzi i zaczął ssać. Patrzyła jak pije jej mleko. Gdy skończyła go karmić odniosła dziecko do łóżeczka. Heisuke zasnął. Ziewnęła. Była zmęczona tym wszystkim. Odpoczynek się jej przyda. Ubrała koszulę nocną i zanurkowała pod kołdrę.- jak dobrze.- zamruczała zadowolona. Spojrzała na pustą połowę łóżka. Dotknęła zimnej pościeli.- byłoby jeszcze lepiej gdybyś był tu Sasuke.- przejechała ręką po niej. Zamknęła oczy i zasnęła.

 

 

Następnego dnia obudził ją jakiś hałas z dołu. Usiadła na łóżku i przeciągnęła się. Popatrzyła na drugą stronę. Posmutniała, gdy zobaczyła puste miejsce.

- Kochany kiedy wrócisz?- powiedziała do siebie.- nie tylko ja.- dodała patrząc na łóżeczko. Wstała i skierowała się do łóżeczka. Chciała zobaczyć czy chłopcy śpią. Uśmiechnęła się widząc, że nadal się pogrążeni we śnie. Poszła do łazienki. Po wykonaniu porannych czynności wyszła z łazienki. Zjawiła się przy łóżeczku. Żaden z nich nie spał.- moi chłopcy już nie śpią.- wzięła ich na ręce.- dlaczego nie jesteście jak normalne niemowlęta? - spytała samą siebie.- jedna noc, wpadka, 18 dni i jestem matką.- westchnęła. Położyła je na łóżku. Zmieniła im pieluszkę i nakarmiła, lecz żaden nie zamierzał spać.- wezmę was na spacer.- ubrała się. Chłopców także.- tylko skąd wezmę wózek.- otworzyła schowek. Zdziwiła się, gdy dostrzegła nowiutki wózeczek.- no dobra.- włożyła ich na wózek i zapięła.- idziemy. Tylko mama zje śniadanie w kuchni.- wyszła z sypialni. Jakoś zeszła po schodach z maluchami i o dziwo znalazła owe pomieszczenia. Zrobiła sobie kanapki. Dzieci śledziły każdy ruch matki jakby to co robi było ciekawe. Gdy zjadła pozmywała po sobie.- no idziemy.- wyszła z kuchni i skierowała się ku drzwiom. Otworzyła je i wyszła. Był piękny słoneczny dzień. Różowowłosa pchała wózek z dziećmi rozglądając się dookoła. Szła alejką. Otaczały ją różnego rodzaju drzewa i kwiaty, których nazw nie znała. Po chwili doszła do fontanny. Była to baletnica, która stała na jednej nodze, druga była wyprostowana, a ręce w górze. Z ust leciała woda. Dookoła stały ławeczki. Postawiła na chwilę wózek i podeszła do niej. Woda była czysta. Zanurzyła rękę w wodzie.- zimna.- powiedziała i wyciągnęła rękę.

- Ja też tak uważam.- obróciła się. Zobaczyła czarnowłosą kobietę o czarnych jak noc oczach. Patrzyła na nią z uśmiechem. Miała na sobie zwiewną, niebieską suknię. Zmarszczyła brwi. Te rysy, kolor włosów.

- Jest pani matką Sasuke? - zapytała się.

- Zgadłaś.- podeszła do niej.- ty jesteś pewnie Sakura? - pokiwała głową.- ja jestem Mikoto Uchicha.- przedstawiła się.

- Miło mi.- uścisnęła jej wyciągniętą rękę. Wzrok kobiety padł na wózek, gdzie siedzieli bliźniacy.- to moi wnukowie?- zbliżyła się do nich.

- Tak.- kobieta przyjrzała się chłopcom i uśmiechnęła się.- są podobni do Sasuke. Tylko jeden ma po tobie zielone oczy.- oznajmiła.- jak mają na imię? - dodała patrząc na nich z zainteresowaniem.

- Chłopczyk o czarnych oczach to Daisuke, a o zielonych Heisuke.- odparła.

- Ładne imiona.- rzekła.- w końcu któryś z moich synów uczynił mnie babcią.

- Synów? - powtórzyła.

- Sasuke nie mówił ci? - spojrzała na nią pytająco. Pokręciła głową.- no tak. Przecież to Sasuke. Charakter ma zdecydowanie po ojcu. Ma starszego brata Itachiego. Może chcesz go poznać?- zaproponowała.

- Tak.- chciała poznać jego rodzinę.

- Chodź. Jest z ojcem w altanie.- dziewczyna pociągnęła za wózek i poszła za swoją teściową. Sakura dobrze się bawiła, choć jej teść był taki sam jak jego młodszy syn nie przeszkadzało jej to. Itachiego od razu polubiła był miły i wesoły. Zjadła z nimi obiad i kolację.

- Dziękuję za dziś.- pożegnała się i odeszła w kierunku domu.

- Mogę się nimi zawsze zaopiekować, gdy będziesz chciała trochę odpocząć.- usłyszała. Stanęła.

- Chętnie.- odkrzyknęła i ruszyła. Weszła do środka i poszła do sypialni. Westchnęła widząc puste pomieszczenie. Tak długo na niego czeka.- nawet nie przyszedł zobaczyć dzieci.- mruknęła do siebie. Włożyła śpiących chłopców do łóżeczka, po czym sama ułożyła się do snu i usnęła.

 

 

Zamruczała było jej tak dobrze i ciepło. Przytuliła się bardziej do źródła ciepła. Westchnęła z rozkoszą. Czyjeś ramiona objęły mocniej. Westchnęła zadowolona i pogrążyła się we śnie. Obudziła się w nocy. Spojrzała na zegar przy łóżku.

- Druga.- mruknęła. Wstała i poszła do łazienki. Zajrzała jeszcze do chłopców spali. Odwróciła się w stronę łóżka. Zamarła. Po chwili na jej ustach pojawił się uśmiech. Wślizgnęła się do łóżka. Sasuke wrócił. Teraz spał. Funkcjonował jak człowiek, ale różniły te dwie rasy cztery cechy: młodość, nieśmiertelność, moce i jedzenie, czyli dusze. Patrzyła na twarz ukochanego. Nie mogła się powstrzymać. Przeczesała ręką jego włosy.

- Kochanie.- szepnęła mu do ucha.

- Nie śpię.- otworzył oczy.

- Gdzie byłeś? - zapytała się.

- I tu i tam.- odparł obojętnie.

- Czyli?- nie dawała za wygraną.

- W Sunie.- westchnął.

- Po co? - zdumiała się.

- Szukałem czegoś.

- Czego?

- Zawsze chcesz wiedzieć wszystko?

- Tak.- skwitowała krótko.

- Sposobu byś stała się nieśmiertelna.- oświadczył krótko.

- Co masz na myśli? - patrzyła na niego.

- Jesteś moja.- pocałował ją w usta.- nie po to cię uczyniłem moją byś umarła. Masz spędzić wieczność ze mną.- dodał władczym tonem.

- Nie jestem twoją rzeczą.- rzekła. Spojrzał na nią.

- Nieważne. Znak Uchicha na twojej piersi mówi co innego.- westchnęła.

- Poznałam twoich rodziców i brata.- oświadczyła.

- Wiem. Mówili mi.

- Świetnie.- spojrzała na zegarek. To była ta godzina. Odrzuciła kołdrę i wstała.

- Dokąd idziesz? - obserwował ukochaną.

- Zobaczysz.- podeszła do łóżeczka i wyjęła chłopców, po czym powróciła i usiadła na łóżku.- nie widziałeś swoich synów. Prawda? - milczał.- tak myślałam. Potrzymaj.- mruknęła i podała mu Daisuke.- to pora karmienia.- gdy tylko się przygotowała odebrała chłopca z jego rąk, po chwili obaj pili mleko. Uchicha przypatrywał się temu uroczemu obrazkowi. Na jego ustach pojawił się nikły uśmiech. Miał rodzinę. Dostrzegła to, lecz nic nie powiedziała. Gdy skończyła ich karmić poprawiła koszulę. Bliźniacy nie mieli zamiaru spać. Obserwowali  z matkę.- Daisuke, Heisuke to wasz tata. Weź ich.- brunet niechętnie wziął ich na ręce. Czarne i zielone oczka z zainteresowaniem patrzyły na ojca. Co się dziwić, pierwszy raz od porodu widziały swego tatę. Nagle jeden z nich złapał go za kciuk, ten drugi zrobił to samo. Sakura uśmiechnęła się czule.- już cię polubiły.- dodała.

- Chyba.- mruknął.

- Oj przestań.- niedługo potem niemowlęta zasnęły. Odniosła je.- chcesz bym była nieśmiertelna? - powróciła do tematu.

- Tak.

- A co jeśli się nie zgodzę? - zmarszczył brwi.- nie wziąłeś tego pod uwagę. Jak zawsze.- westchnęła.

- Myślałem, że chcesz.

- Chcę, ale pod jednym warunkiem.- oznajmiła.

- Jakim?

- Weźmiesz ze mną ślub. Wolę nosić obrączkę to jest dla mnie znak, że ja należę do ciebie, a ty do mnie.

- Niech będzie.- zgodził się. Rzuciła mu się na szyję i pocałowała go.

- Teraz przejdźmy do milszej części powitania. Stęskniłam się za tobą.- przejechała ręką po jego członku. Westchnął. Oddał pocałunek.

- Zgadzam się.

Z ich sypialni dochodziły jęki i stękania całą noc.

 

 

Nadszedł ten dzień. Różowowłosa spojrzała w lustro. Chłopcy mieli już trzy miesiące, ale wyglądali na dzieci co mają rok. Umieli już chodzić i mówić "mama i tata". Uśmiechnęła się przypominając sobie jak pewnego poranka zastała swe dzieci śpiące obok niej. To był szok. Jakby jeszcze tego było mało. Wtedy powiedziały swe pierwsze słowo mama. I zaczęły chodzić. Ich następnym słowem było tata. Cieszyła się z tego. Obróciła się. Była gotowa. Miała dziś wypić tą miksturę, którą sporządziła Tsunade według przepisu, który przyniósł jej Sasuke. Wyszła z sypialni i skierowała się do innej części domu. Weszła do środka.

- Nareszcie jesteś.- przywitał ją jej ukochany. Byli tam wszyscy członkowie Uchicha.- gotowa.- pokiwała głową.

- Gdzie chłopcy? - spytała rozglądając się za dziećmi

- Są z Tsunade.- odezwała się Mikoto.

- Świetnie.- dzieci nie powinny tego widzieć pomyślała. Podał jej flaszeczkę. Wypiła wszystko. Poczuła w całym ciele niewyobrażalny ból. Promieniał od każdej cząsteczki ciała. Puściła buteleczkę, która rozbiła się na tysiąc kawałków u jej stóp. Złapała się za głowę, w której łupało jej niemiłosiernie.

- Sasuke.- szepnęła. To były jej ostatnie słowa. Opadła w jego ramionach.

- To nie miało być tak.- powiedział do siebie.

- Racja.- usłyszeli głos. Odwrócili się i zamarli.

- Madara.- rzekł ze złością Sasuke.

- We własnej osobie. Widzisz zmieniłem parę składników w tej miksturze. Zamiast zacząć wieczne życie, twa ukochana umrze.- zaśmiał się. Brunet zdębiał.

- Ty podstępna, okrutna żmijo.- wysyczał i rzucił się na niego. Zaczęła się walka. Sasuke uderzył go pięścią w nos. Coś chrupnęło. Poleciła krew. Ten wytarł krew rękawem.

-To wszystko na co cię stać? - zakpił sobie. Brunet się wkurzył i zaczął się zmieniać.

- Sasuke nie! - krzyknęła jego matka. Podbiegła do niego, ale odrzucił ją na ścianę. Opadła zemdlona na na ziemię. Był tak wściekły, że nie panował nad sobą. Był już przemieniony.

- Doskonale.- uśmiechnął się zadowolony. Jego plan działa. Zgładzi Sasuke i zajmie jego miejsce.- no chodź.- ten tylko ryknął, rozprostował swe skrzydła i poleciał na niego burząc ścianę domu.

-  Jak mój braciszek się wkurzy to wszystko niszczy.- mruknął Itachi nie przejmując się niczym.Walka trwała. Złapał Madarę i uniósł go w górę. Po czym z bardzo wysoka puścił go na ziemie. Upadł na betonową alejkę. Zrobił niezłą wyrwę w ziemi. Nie ruszał się. Sasuke wylądował obok i podszedł do niego. Ukląkł. Wtedy ten złapał go za gardło. Jego ręka stała zielona i oślizgła. Wyrosły mu czarne pazury, które podrapały go.

- I co teraz? - patrzył na niego obłąkańczym wzrokiem. Sasuke zacisnął oczy, próbował rozluźnić jego uścisk.- jesteś słaby.- zaśmiał się.

 

 

Obudziła się. Podniosła się na łokciu.

- Co jest? - rozejrzała się po wnętrzu. Jedna ściana była rozwalona. Zobaczyła nieprzytomną Mikoto i dwóch mężczyzn pochylających się nad czarnowłosą. Jeden z nich odwrócił się i podszedł do niej.

- Jednak żyjesz.- odetchnął.

- Niby dlaczego mam nie żyć? Gdzie Sasuke? - omiotła spojrzeniem pokój.

- Walczy z Madarą.

- Co?? - popatrzyła na niego.

- Wszystko ci wyjaśnię.- opowiedział jej wszystko.- Sasuke wściekł się i uległ transformacji. Walczy na zewnątrz z swym wujem. Myśli, że nie żyjesz.- dokończył.

- Trzeba mu powiedzieć.- wstała i pobiegła.

- Sakura zaczekaj!- nagle zawalił się dach co go powstrzymało i odgrodziło drogę.

- Powodzenia.- mruknął. Wybiegła na dwór. Zobaczyła mężczyznę, który dusił jej ukochanego.

- Sasuke!!!!!!!!!! - krzyknęła z rozpaczą. Czy to głos Sakury? pomyślał. Ale ona nie żyje. Krzyk się powtórzył. Odwrócił głowę.

- Sakura.- szepnął.

- Jeszcze żyje. Uparta dziewucha. Ta mikstura miała ją zabić. No cóż.- jego ręka wydłużyła się, pazury wbiły się w jej ciało. Poczuła ogromny ból. Z jej ust poleciała stróżka krwi.

- Sasuke.- upadła. Wróg wyciągnął z jej ciała pazury, a ręka powróciła do swego stanu. Brunet wściekł się i wydostał się z jego uścisku. Złamał mu rękę. Ten zawył. Szybko wycelował w jego serce, które mu wyrwał. Patrzył  na swe bijące , pokryte krwią serce. W jego torsie była dziura.

- Ty...- wypluł krew.

- Żegnaj.- ścisnął jego organ, który wybuchł. Pozostało z niej miazga. Ten krzyknął. Jego ciało postarzało się i zamieniło w szkielet, który zmienił się w proch. Podbiegł do Sakury. Wziął jej ciało.- kochanie.- szepnął tulił ją do siebie. Czuła jak ktoś ją przytula do siebie. Otworzyła oczy i spojrzała na twarz ukochanego. Uśmiechnęła się i odgarnęła z czoła kosmyk włosów. Spojrzał na nią.

- Sakura.- powiedział.

- Jak widać żyję. Chyba będę z tobą na zawsze. Nie uwolnisz się tak szybko ode mnie.- uśmiechnęła się. Ten odwzajemnił go, po czym pochylił się. Ich usta połączyły się w namiętnym pocałunku.

Koniec

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jajeczko.pev.pl