[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->Sherryl WoodsCENA MARZEŃTytuł oryginału: Feels Like FamilyROZDZIAŁ PIERWSZYHelen Decatur uważała się za osobę opanowaną, kompetentną ikierującą się racjonalnymi przesłankami. Ceniła te cechy, to dzięki nimzyskała renomę znakomitej prawniczki. Jednak teraz, tuż po wyjściu z sądu,chętnie posunęłaby się do mniej wyważonych zachowań, by co niektórymprzywrócić rozum i elementarne poczucie przyzwoitości.Nie miałażadnychdowodów - bo regularne spotkania na polugolfowym to zbyt mało - by wykazać,żesędzia, pozwany i jego adwokatdogadali się w sprawie finansowego zadośćuczynienia dla CarolineHolliday. Kolejne przerwy w rozprawie, wyznaczanie nowych terminów,czepianie się drobiazgów; jednym słowem, gra na zwłokę i doprowadzenieklientki Helen do takiego stanu, by poszła na ugodę. Po trzydziestu latachmałżeństwa miała dostaćżałosnąsumkę na otarciełez.Dziś sędzia znów przystał na wniosek Brada Hollidaya i zgodził się naprzełożenie rozprawy, bo jego adwokat, Jimmy Bob West, jakoby nie otrzy-mał wszystkich dokumentów. Helen przedstawiła pokwitowanie z firmykurierskiej, lecz sędzia Lester Rockingham był nieugięty.- Nie ma powodu do nadmiernego pośpiechu - pouczył ją surowo. - Wkońcu działamy we wspólnym interesie.- Niekoniecznie - mruknęła pod nosem, lecz musiała pogodzić się ztakim obrotem sprawy. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre niewyszło, jakożeHelen, zyskawszy dodatkowy czas, ponownie przyjrzy sięfinansom męża Caroline. Wyobrażała już sobie, jak bezczelny uśmieszekznika z twarzy Brada Hollidaya, gdy wyjdą na jaw nieścisłości w jegooświadczeniu majątkowym. Zaskakująco szybko dostarczył szczegółoweSR1dokumenty, jakby zebranie tak wielu danych wymagało jedynie pstryknięciapalcami. Intuicja podpowiadała jej,żechodzi o sprytne oszustwo, natomiastprawdziwy majątek pozostał w ukryciu.Adwokat Brada Hollidaya, rumiany mężczyzna z zaczesanymi do tyłuwłosami i rubasznym poczuciem humoru, unikał jej spojrzenia, co dawałoHelen swego rodzaju satysfakcję. Znali się od dawna i Jimmy Bob wiedział,żew konfrontacji z nią musi bardzo uważać, by nie narazić się na ciętąripostę. Nie słyszała, by zachował się w oczywisty sposób nieetycznie,jednak lubił balansować na granicy prawa.- Przykro mi,żetak wyszło. - Helen spojrzała na zrezygnowanąCaroline, zbierając papiery. - Ale długo tak nie pociągną. Nie da sięodwlekać sprawy w nieskończoność.- Zobaczysz,żetak będzie. Bradowi się nieśpieszy.Teraz w głowiemu tylko viagra i panienki. Nie zależy mu na szybkim rozwodzie, nawetpasuje mu taka sytuacja. Ma pretekst, by się z nikim nie wiązać. Bezżadnychkonsekwencji może robić, na co tylko ma ochotę. Uważa,żekażda,która się z nim zadaje, robi to na własną odpowiedzialność.- Co ty w nim widziałaś?To pytanie Helen zadała nie po raz pierwszy. Nie mogła pojąć, czemumądre i atrakcyjne kobiety wychodzą za facetów, którzy nie są ich warci.Nie była dobrze nastawiona do małżeństwa. Przyjaciółki twierdziły,żeto zpowodu specyfiki jej pracy. Przecież od lat uczestniczyła w okropnychnieraz rozwodach. Było w tym dużo prawdy, tym bardziejżeudanychzwiązków znała niewiele, mogłaby wyliczyć je na palcach jednej ręki.Maddie Maddox, przyjaciółka i wspólniczka, była szczęśliwą mężatką, choćnajpierw musiała zaliczyć rozwód. Dana Sue Sullivan, druga przyjaciółka iSR2wspólniczka, po burzliwym rozstaniu po jakimś czasie wróciła do byłegomęża i dopiero ich powtórny związek naprawdę dobrze rokował.- Brad nie był kiedyś taki - z nostalgią odparła Caroline. - Kiedy gopoznałam, był opiekuńczy i troskliwy. Okazał się wspaniałym ojcem icudownym mężem, bardzo się o nas starał. Jeszcze kilka tygodni temudałabym głowę,żestanowimy solidne, trwałe małżeństwo.Wiele razy słyszała podobne historie. Kiedy u Brada wykryto rakaprostaty, poczuł się zagrożony. Ledwie skończył leczenie, koniecznie chciałdowieść sobie i całemuświatu, żenadal jest mężczyzną i zupełnie straciłrozum. Zamiast trwać przy rodzinie, która z oddaniem wspierała go w czasiechoroby, zaczął uganiać się za panienkami, wręcz kolekcjonować kolejnezdobycze.Tak to właśnie wygląda, pomyślała. Nic dziwnego,żestawała sięcoraz bardziej cyniczna. Czuła się znużona, ogarniało ją zniechęcenie.Najchętniej poszłaby poćwiczyć z godzinkę na siłowni, by rozładować stres.Niestety było to niemożliwe, bo w kancelarii czekali klienci. Cieszyła się,żenie może narzekać na brak pracy, jednak ostatnio coraz częściejzastanawiała się, po co aż tak się szarpie, po prostu zabija samą siebie.Odniosła sukces zawodowy, finansowo powodziło się jej lepiej niżnieźle, w Serenity miała piękny przytulny dom, brakowało jej tylko czasu,by się nim cieszyć. Miała oddane przyjaciółki, jednak do tej pory niezałożyła rodziny. Zadowalała się rolą przyszywanej cioci dla dzieci Maddiei Dany Sue.Poniekąd sama była temu winna, bo za bardzo poświęcała się pracy, aim więcej miała na koncie przeprowadzonych rozwodów, tym mniej chęciSR3na stały związek. Zbyt wielkim ryzykiem było zaangażować się całymsercem w coś tak niepewnego i nieprzewidywalnego.Weszła do kancelarii mieszczącej się w domu przy bocznej uliczce.Sekretarka podniosła na nią wzrok. Siwowłosa Barb Dixon dobiegałasześćdziesiątki. Z Helen była od samego początku. Wychowała iwykształciła trzech synów, choć wdowie nie byłołatwotego dokonać. Wkontaktach z klientami wykazywała się wyjątkową cierpliwością i zro-zumieniem, a w stosunku do swej pracodawczyni była lojalna do bólu. Conie przeszkadzało, by od czasu do czasu przemówiła Helen do rozumu, uwa-żałato bowiem za swoje prawo i obowiązek. Niewiele osób miało odwagęzrobić coś takiego.- Klientka umówiona na drugą czeka już prawie godzinę - rzekła zprzekąsem. - Następna osoba pojawi się lada chwila.Helen zerknęła na terminarz. Barb poza doświadczeniem miaładoskonałe wyczucie, potrafiła ocenić, ile czasu należy zarezerwować dladanego klienta.W jakiej sprawie przyszła?- Karen Ames? - zdziwiła się Helen. - Pracuje w restauracji Dany Sue.- Nie wyjaśniła. Powiedziała tylko,żekoniecznie musi z tobąporozmawiać. Akurat było okienko, bo ktoś odwołał spotkanie, więc jąwcisnęłam. Jeśli załatwisz ją szybko, to trochę nadrobisz opóźnienie.- No dobrze. Przeproś panią Hendricks, gdy przyjdzie. Zaproponujherbatę i ciasteczka. Będzie się wykręcać,żejest na diecie, ale z radością dasię złamać. Niedawno przyuważyłam ją, jak lasowała u Whartonów,pochłaniając truskawkowe lody.- Nie ma sprawy - rzekła sekretarka.SR4 [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl jajeczko.pev.pl
//-->Sherryl WoodsCENA MARZEŃTytuł oryginału: Feels Like FamilyROZDZIAŁ PIERWSZYHelen Decatur uważała się za osobę opanowaną, kompetentną ikierującą się racjonalnymi przesłankami. Ceniła te cechy, to dzięki nimzyskała renomę znakomitej prawniczki. Jednak teraz, tuż po wyjściu z sądu,chętnie posunęłaby się do mniej wyważonych zachowań, by co niektórymprzywrócić rozum i elementarne poczucie przyzwoitości.Nie miałażadnychdowodów - bo regularne spotkania na polugolfowym to zbyt mało - by wykazać,żesędzia, pozwany i jego adwokatdogadali się w sprawie finansowego zadośćuczynienia dla CarolineHolliday. Kolejne przerwy w rozprawie, wyznaczanie nowych terminów,czepianie się drobiazgów; jednym słowem, gra na zwłokę i doprowadzenieklientki Helen do takiego stanu, by poszła na ugodę. Po trzydziestu latachmałżeństwa miała dostaćżałosnąsumkę na otarciełez.Dziś sędzia znów przystał na wniosek Brada Hollidaya i zgodził się naprzełożenie rozprawy, bo jego adwokat, Jimmy Bob West, jakoby nie otrzy-mał wszystkich dokumentów. Helen przedstawiła pokwitowanie z firmykurierskiej, lecz sędzia Lester Rockingham był nieugięty.- Nie ma powodu do nadmiernego pośpiechu - pouczył ją surowo. - Wkońcu działamy we wspólnym interesie.- Niekoniecznie - mruknęła pod nosem, lecz musiała pogodzić się ztakim obrotem sprawy. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre niewyszło, jakożeHelen, zyskawszy dodatkowy czas, ponownie przyjrzy sięfinansom męża Caroline. Wyobrażała już sobie, jak bezczelny uśmieszekznika z twarzy Brada Hollidaya, gdy wyjdą na jaw nieścisłości w jegooświadczeniu majątkowym. Zaskakująco szybko dostarczył szczegółoweSR1dokumenty, jakby zebranie tak wielu danych wymagało jedynie pstryknięciapalcami. Intuicja podpowiadała jej,żechodzi o sprytne oszustwo, natomiastprawdziwy majątek pozostał w ukryciu.Adwokat Brada Hollidaya, rumiany mężczyzna z zaczesanymi do tyłuwłosami i rubasznym poczuciem humoru, unikał jej spojrzenia, co dawałoHelen swego rodzaju satysfakcję. Znali się od dawna i Jimmy Bob wiedział,żew konfrontacji z nią musi bardzo uważać, by nie narazić się na ciętąripostę. Nie słyszała, by zachował się w oczywisty sposób nieetycznie,jednak lubił balansować na granicy prawa.- Przykro mi,żetak wyszło. - Helen spojrzała na zrezygnowanąCaroline, zbierając papiery. - Ale długo tak nie pociągną. Nie da sięodwlekać sprawy w nieskończoność.- Zobaczysz,żetak będzie. Bradowi się nieśpieszy.Teraz w głowiemu tylko viagra i panienki. Nie zależy mu na szybkim rozwodzie, nawetpasuje mu taka sytuacja. Ma pretekst, by się z nikim nie wiązać. Bezżadnychkonsekwencji może robić, na co tylko ma ochotę. Uważa,żekażda,która się z nim zadaje, robi to na własną odpowiedzialność.- Co ty w nim widziałaś?To pytanie Helen zadała nie po raz pierwszy. Nie mogła pojąć, czemumądre i atrakcyjne kobiety wychodzą za facetów, którzy nie są ich warci.Nie była dobrze nastawiona do małżeństwa. Przyjaciółki twierdziły,żeto zpowodu specyfiki jej pracy. Przecież od lat uczestniczyła w okropnychnieraz rozwodach. Było w tym dużo prawdy, tym bardziejżeudanychzwiązków znała niewiele, mogłaby wyliczyć je na palcach jednej ręki.Maddie Maddox, przyjaciółka i wspólniczka, była szczęśliwą mężatką, choćnajpierw musiała zaliczyć rozwód. Dana Sue Sullivan, druga przyjaciółka iSR2wspólniczka, po burzliwym rozstaniu po jakimś czasie wróciła do byłegomęża i dopiero ich powtórny związek naprawdę dobrze rokował.- Brad nie był kiedyś taki - z nostalgią odparła Caroline. - Kiedy gopoznałam, był opiekuńczy i troskliwy. Okazał się wspaniałym ojcem icudownym mężem, bardzo się o nas starał. Jeszcze kilka tygodni temudałabym głowę,żestanowimy solidne, trwałe małżeństwo.Wiele razy słyszała podobne historie. Kiedy u Brada wykryto rakaprostaty, poczuł się zagrożony. Ledwie skończył leczenie, koniecznie chciałdowieść sobie i całemuświatu, żenadal jest mężczyzną i zupełnie straciłrozum. Zamiast trwać przy rodzinie, która z oddaniem wspierała go w czasiechoroby, zaczął uganiać się za panienkami, wręcz kolekcjonować kolejnezdobycze.Tak to właśnie wygląda, pomyślała. Nic dziwnego,żestawała sięcoraz bardziej cyniczna. Czuła się znużona, ogarniało ją zniechęcenie.Najchętniej poszłaby poćwiczyć z godzinkę na siłowni, by rozładować stres.Niestety było to niemożliwe, bo w kancelarii czekali klienci. Cieszyła się,żenie może narzekać na brak pracy, jednak ostatnio coraz częściejzastanawiała się, po co aż tak się szarpie, po prostu zabija samą siebie.Odniosła sukces zawodowy, finansowo powodziło się jej lepiej niżnieźle, w Serenity miała piękny przytulny dom, brakowało jej tylko czasu,by się nim cieszyć. Miała oddane przyjaciółki, jednak do tej pory niezałożyła rodziny. Zadowalała się rolą przyszywanej cioci dla dzieci Maddiei Dany Sue.Poniekąd sama była temu winna, bo za bardzo poświęcała się pracy, aim więcej miała na koncie przeprowadzonych rozwodów, tym mniej chęciSR3na stały związek. Zbyt wielkim ryzykiem było zaangażować się całymsercem w coś tak niepewnego i nieprzewidywalnego.Weszła do kancelarii mieszczącej się w domu przy bocznej uliczce.Sekretarka podniosła na nią wzrok. Siwowłosa Barb Dixon dobiegałasześćdziesiątki. Z Helen była od samego początku. Wychowała iwykształciła trzech synów, choć wdowie nie byłołatwotego dokonać. Wkontaktach z klientami wykazywała się wyjątkową cierpliwością i zro-zumieniem, a w stosunku do swej pracodawczyni była lojalna do bólu. Conie przeszkadzało, by od czasu do czasu przemówiła Helen do rozumu, uwa-żałato bowiem za swoje prawo i obowiązek. Niewiele osób miało odwagęzrobić coś takiego.- Klientka umówiona na drugą czeka już prawie godzinę - rzekła zprzekąsem. - Następna osoba pojawi się lada chwila.Helen zerknęła na terminarz. Barb poza doświadczeniem miaładoskonałe wyczucie, potrafiła ocenić, ile czasu należy zarezerwować dladanego klienta.W jakiej sprawie przyszła?- Karen Ames? - zdziwiła się Helen. - Pracuje w restauracji Dany Sue.- Nie wyjaśniła. Powiedziała tylko,żekoniecznie musi z tobąporozmawiać. Akurat było okienko, bo ktoś odwołał spotkanie, więc jąwcisnęłam. Jeśli załatwisz ją szybko, to trochę nadrobisz opóźnienie.- No dobrze. Przeproś panią Hendricks, gdy przyjdzie. Zaproponujherbatę i ciasteczka. Będzie się wykręcać,żejest na diecie, ale z radością dasię złamać. Niedawno przyuważyłam ją, jak lasowała u Whartonów,pochłaniając truskawkowe lody.- Nie ma sprawy - rzekła sekretarka.SR4 [ Pobierz całość w formacie PDF ]