[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Anna DePalo
Niebezpieczny
ochroniarz
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Allison Whittaker patrzyła na mężczyznę, który być
może czyhał na jej życie.
Rozchyliła żaluzje, by lepiej widzieć pogrążoną
w mroku ulicę. Słaby blask ulicznej lampy nie rozświet¬
lał wystarczająco ciemnej kwietniowej nocy.
Mężczyzna, którego twarzy Allison nie była w stanie
dostrzec, siedział w bezruchu za kierownicą czarnego
samochodu po drugiej stronie ulicy.
Zeszłej nocy również tam był.
Zauważyła go bez trudu. Czteroletnie doświadczenie
w pracy na stanowisku prokuratora okręgowego uczyło
człowieka zwracać uwagę na takie rzeczy. Jako świeżo
upieczona absolwentka wydziału prawa była znacznie
mniej podejrzliwa.
Jej wysoko postawiona rodzina, na czele z matką,
która była poważanym sędzią, widziała ją na ciepłej po¬
sadce w jednej z prywatnych kancelarii adwokackich.
Ona jednak zaskoczyła wszystkich, ubiegając się o po¬
sadę prokuratora, w dodatku nie w biurze prokurato-
Anna DePalo
ra generalnego, gdzie zajmowałaby się sprawami fede­
ralnymi, ale w prokuraturze okręgowej, gdzie miała do
czynienia z najgorszymi przestępstwami lokalnego pół¬
światka.
Spojrzała ponownie na mężczyznę w samochodzie.
Pewnie jeszcze większym zaskoczeniem dla wszystkich
byłoby, gdyby ją znaleziono martwą, z gardłem pode¬
rżniętym przez tajemniczego osobnika, który wydzwa¬
niał do niej z pogróżkami.
Wstrzymała oddech, gdy mężczyzna otworzył drzwi
i wysiadł z samochodu. Na próżno wytężała wzrok. Jego
twarz ginęła w półmroku. Widziała jednak, że był wysoki
i dobrze zbudowany. Z daleka wyglądał na bruneta.
Obserwowała uważnie, jak się rozgląda wokół i ru¬
sza zdecydowanym krokiem w stronę jej domu.
Serce zaczęło jej walić jak oszalałe. Muszę zadzwonić
na policję, pomyślała w panice. Sąsiedzi też powinni się
zorientować, że ktoś stara się włamać do mieszkania.
Beacon Hill było zazwyczaj spokojną i cichą okolicą.
Gdy mężczyzna na ulicy zbliżył się do latarni, w głowie
Allison zapaliła się czerwona lampka. Znała tę twarz.
W jednym momencie paniczny strach przerodził się
w złość. Nie była to jednak zwykła złość, lecz najpraw­
dziwszy napad wściekłości. W dzieciństwie każdy z jej
trzech starszych braci uciekał gdzie pieprz rośnie, gdy
mała Allison była w takim stanie.
Niebezpieczny ochroniarz
Rozjuszona ruszyła w stronę schodów, nie zważając
na fakt, że była odziana jedynie w krótką jedwabną ko­
szulkę nocną i narzucony na ramiona szlafrok. Dopad­
ła do drzwi wejściowych i zanim usłyszała pukanie czy
dzwonek, bezceremonialnie otworzyła je na oścież.
- Witaj, księżniczko.
Allison poczuła, jak zawsze w obecności tego m꿬
czyzny, nagły przypływ energii, który jednak po krót¬
kiej chwili ustąpił miejsca napięciu.
Miała przed sobą ujmująco przystojną twarz, która
zwykle wzbudzała u kobiet nagłą chęć do flirtu i kokie­
towania. Nie u niej. Zbyt wiele wspomnień łączyło się
z jego osobą i nie wierzyła, byjego obecność na progu
jej mieszkania była przypadkowa.
- Zabłądziłeś, Connor? - warknęła. - Wydawało mi
się, że Beacon Hill jest zbyt ekskluzywne dla plebsu.
W jego zuchwałych oczach błysnęło rozbawienie.
- Jak zawsze arystokratka w każdym calu. Olśniewa¬
jąca jak diament - dodał, taksując ją wzrokiem.
- Gdybyś miał choć blade pojęcie o diamentach, wie¬
działbyś, że są to najtwardsze z kamieni.
- Och, mam obecnie z nimi dość często do czynienia,
księżniczko - odparł, dając jej prztyczka w nos i bez¬
ceremonialnie wchodząc do przedpokoju. - To numer
jeden na liście prezentów dla kobiet z twojej sfery.
Z całych sił postarała się odgonić od siebie obraz
Anną DePalo
Connora wybierającego klejnoty dla swoich przyjació
lek, zapewne, niech go szlag, u najbardziej ekskłuzyw
nych jubilerów w mieście. Choć dorastał w robotniczej
rodzinie w południowym Bostonie, zdobył fortuna
dzięki swojej firmie sprzedającej systemy alarmowe
i świadczącej usługi ochroniarskie. Był teraz prawdzi
wym potentatem na rynku.
Zatrzasnęła drzwi i odwróciła się.
- Czuj się jak u siebie w domu - syknęła z sarka
zmem w głosie. - Niewątpliwie nie omieszkasz mi wy
tłumaczyć, w jakim celu od pół godziny obserwujesz
mój dom?
- Skąd te przypuszczenia? - zapytał nonszalanckim
tonem, rzucając zmiętą marynarkę na stojące nieopo
dal krzesło.
Podniosła rękę do czoła z idealnie odegranym wyra
zem zastanowienia na twarzy.
- Hmm, pomyślmy... Może małą rolę odegrał fakt
że przez ostatnie pół godziny siedziałeś w samochodzie
zaparkowanym po drugiej stronie ulicy?
Obserwowała z niechęcią, jak się rozgląda po salonie
Na ścianach wisiały liczne fotografie - jej samej w towa
rzystwie rodziny, przyjaciół i kota Samsona, który zdechł
ze starości zaledwie przed miesiącem. Świadomość, że
może swobodnie obejrzeć sceny z jej prywatnego życia
sprawiła, że nagle poczuła się skrępowana i bezradna.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jajeczko.pev.pl