Siedziała w swoim pokoju i odrabiała lekcje, gdy usłyszała krzyki. Wstała z krzesła. Postanowiła sprawdzić co się dzieje. Wyszła z pokoju. Jeden stopień po drugim. Była coraz bliżej. W końcu znalazła się na dole. Krzyki dobiegały z salonu.
- Co się...- urwała w pół słowa widząc różowowłosą kobietę. Ubrana była na czarno. Stała na jej matką i młodszym bratem, który tulił się do niej. Pani Haruno patrzyła przerażona na nią. Zasłoniła się rękami. Padły dwa strzały. Ciała przestały się ruszać. Popłynęła krew. Martwe ciała bez życia. Skamieniała patrzyła na to. W końcu kobieta odwróciła się w jej stronę. Nie widziała jej oczu. Były skryte pod czarnymi okularami przeciwsłonecznymi. Na dłoniach miała czarne rękawiczki. W ręku trzymała pistolet. Płaszcz sięgał jej do kostek. Kozaczki na szpilkach. Czarne spodnie i bluzka. Zabójczyni podniosła rękę. Skierowała broń na nią. Nie uciekała. Patrzyła jak naciska spust. Zamknęła oczy. Padł strzał. Ale żyła. Otworzyła oczy. Zobaczyła swego ojca. Zasłonił ją swym ciałem. Patrzyła jak pada.
- Tato! - krzyknęła ze łzami w oczach. Uklękła.
- Sakura...- wyszeptał patrząc na swą córkę. - żyj.- dodał i zamknął oczy. Wstała z klęczek.
- Zaraz do niego dołączysz. - usłyszała jej zimny głos.
- Raczej nie. - w ręku trzymała broń, którą podał jej ojcu. Zanim tamta zdążyła zareagować. Haruno strzeliła. Morderczyni osunęła się na podłogę bez życia. Nadal leciały jej łzy. Puściła broń, która z trzaskiem upadła na podłogę. Podeszła do kobiety i zdjęła jej okulary. Niebieskie pomyślała widząc jej oczy. Z powrotem je założyła. Wstała i popatrzyła na ciała bliskich. Martwe bez życia ciała w kałuży krwi wyglądały jak marionetki, którymi przestano ruszać. Straciła ich. Została sama. Wytarła łzy. Zielonooka poszła do garażu. Po chwili wróciła z kanistrem. Zaczęła polewać ciała i cały dom. Gdy skończyła wyszła z domu. Zapaliła zapałkę i rzuciła. Patrzyła jak płomień bucha i ogarnia wszystko. Dom, bliskich. Ten dzień miał być od dziś dla niej przeklęty. Bo straciła wszystko co miała i kochała. Ostatni raz pozwoliła sobie na łzy. Zaczął padać deszcz. Zwróciła twarz ku niebu. Krople wody padały na jej twarz. Dawał jej pocieszenie. Płakał wraz z nią. Wylewał łzy z nią jakby chciał pocieszyć. Musiała już iść, gdyż niedługo zjadą się strażacy i policja. Ostatnie spojrzenie na dom. Wiedziała, że ktoś zlecił zabicie jej bliskich i rodziny. Dowie się kto to. Dziś Sakura Haruno umarła. Odwróciła się. Zniknęła w czeluściach nocy. Odtąd ten widok miał wracać do niej w koszmarach.
**
Dzień.Niebo jest błękitne. Nie widać ani jednej chmurki. Wyżej świeci ognista kula zwana słońcem.Stoją naprzeciwko siebie. Ona i on. Ona niewzruszona w wycelowanym w niego pistoletem. On przerażony. Szuka drogi ucieka. Naciska spust. Rozlegał się huk.Jeden strzał. W serce. Ciało mężczyzny osuwa się i pada. Kobieta patrzy na leżące ciało w kałuży krwi. Jest jej coraz więcej. Krew. Szkarłatna ciecz. Przyzwyczaiła się do jej widoku. Nie robi to na niej wrażenia. Chowa pistolet, po czym odwraca się i idzie. Krok za krokiem. W końcu wychodzi z zaułka. Można zobaczyć jej sylwetkę. Szczupła i dość wysoka. Włosy koloru różowego są poruszane przez wiatr. Koloru oczu nie można dostrzec, gdyż są skryte za czarnymi okularami. Ubrana na czarno. Spodnie, bluzka, długi płaszcz sięgający do kostek. Na rękach czarne rękawiczki. Czarnych kozaczki na szpilkach uderzają o chodnik wydobywając stukot. Jej ręka sięga do czarnego płaszcza. Wyjmuje jakiś przedmiot. Naciska. Słychać dźwięk. Drzwi samochodu unoszą się do góry. Kobieta wsiada. Zamykają się drzwi. Odpala silnik i rusza. Jedzie w znaną sobie tylko stronę. Dzwoni telefon. Sięga po komórkę i naciska guziczek.
- Halo? - mówi zimnym głosem.
- Załatwiłaś go? - pyta się w głos w telefonie.
- Tak.- pada krótka odpowiedź.
- Przyjedź do biura. - kończy głos i rozłącza się. Różowowłosa odkłada komórkę. Patrzy na deskę rozdzielczą. Zegar wskazuje 16:00. W końcu skręca w prawą uliczkę. Staje. Wysiada. Wchodzi do dużego wieżowca. Wsiada do windy, która zaczyna piąć się w górę. Zatrzymuje się na ostatnim piętrze. Blondynka siedząca patrzy na nią.
- Szef czeka na panią. - rzekła. Kiwa głową. Ino odprowadza ją wzrokiem. Boi się jej. Wchodzi do biura.
- Już jesteś.- mówi mężczyzna. Obok stał młodszy.
- Witam panie Fugaku. - odezwała się.
- Jak wiesz niedawno mówiłem, że odchodzę na emeryturę. I robię to dzisiaj. Mój syn przejął już część obowiązków. Teraz będziesz słuchać Sasuke. - oznajmił. Przeniosła wzrok na bruneta stojącego obok ojca. Obrzuciła go przelotnym spojrzeniem.
- Rozumiem. - oświadczyła zimno. Brunet przyglądał się kobiece. Nie mógł dojrzeć jej oczu. Przeciętna pomyślał. Nie w jego typie.
- Możesz odejść Samotniku.- pokiwała głową i wyszła.
- To jest ten słynny samotnik? - spytał ojca.
- Tak. Najlepszy zabójca. Zabija szybko i sprawnie. - wytłumaczył.
- A jak się nazywa? - zadał kolejne pytanie.
- Nie wiadomo o niej nic. Nie wiem nic o jej przeszłości. Pojawiła się i dałem jej pracę. - wzruszył ramionami pan Uchiha. Nie poruszył już tego tematu.
**
Piękny, słoneczny dzień. Kierowała się do biura. Kolejny szef. To była ta ważna wiadomość? Też coś pomyślała przypominając sobie wydarzenie sprzed wczoraj. Weszła do biura. Musiała przyznać, że syn Fugaku był całkiem przystojny. Znała takie typy. Przystojni, inteligentni, zimni. Kobiety traktowali jak zabawki. Skrzywiła się lekko. Będzie musiała go słuchać, ale miała gorszych szefów. Zapukała.
- Proszę. - usłyszała chłodny głos. Weszła do środka.
- W końcu jesteś. - rzekł Sasuke.
- Miałam małe komplikacje. - wytłumaczyła się.
- Jak wiesz od wczoraj to ja jestem szefem. - zaczął opierając się rękami o biurko. Czekała.
- Więc musimy wyjaśnić sobie parę rzeczy. Nie toleruję nieposłuszeństwa. Masz wykonywać moje rozkazy. - powiedział.- Co ci rozkażę jest święte. Zrozumiano? - spojrzał na nią.
- Tak jest. - odparła dziewczyna.
- Od dziś jesteś moim ochroniarzem. Ale będę także zlecał ci zabójstwa różnego rodzaju. - odezwał się brunet. Pokiwała głową. Patrzył na jej czarne okulary, które zakrywały oczy. Był ciekawy jakiego są koloru. Niebieskie, brązowe? zgadywał. Także nie wiadomo jak miała na imię. Samotnik pomyślał. To przydomek. Ale jak naprawdę się nazywała? Tego nie wiedział. Wczoraj poświecił cały dzień, aby znaleźć coś o niej, ale niczego nie znalazł. Jakby taka osoba nie istniała. Zero o przeszłości.Kim ona jest? zastanawiał się. Nie wiedział czy jej zaufać, ale ojciec i brat powiedzieli, że może na nią liczyć. Nie zdradziła ich nigdy.
- Jak masz na imię? - spytał się czarnooki.
- Samotnik. - padła odpowiedź.
- Twoje prawdziwe imię. - oznajmił.
- Ja pana chronię i wykonuję rozkazy bez słowa, a pan nie miesza się do mojej przeszłości. Powinno panu wystarczyć co pan teraz wie. Radzę panu nie mieszać się w to. To już moja prywatna sprawa. - oświadczyła dobitnie. Ostra pomyślał uśmiechając się lekko. Obrzucił ją ponownie spojrzeniem jak wczoraj. Niegodna mojej uwagi przemknęło mu przez myśl. Jest moją podwładną. W łóżku jest pewnie też zimna. Jak lód pomyślał.
- Rozumiem. Możesz odejść. - machnął ręką. - A masz to.- rzucił jej kopertę. Różowowłosa złapała rzecz. Otworzyła. Spojrzała na zdjęcie.
- Pierwsze twoje zdanie. To twój cel. Rozpraw się z nim szybko. - dodał. Ruszyła w stronę drzwi. Patrzyła na zdjęcie. Znała go. Uśmiechnęła się lekko. Dawno miała się go pozbyć. Zapłacił jej za tamto. Pistolet był już naładowany. Już dziś będzie gryzł ziemię pomyślała.
**
Siedział na ławce. Czekał na swego partnera. Palił papierosa. Spojrzał na zegarek.
- Spóźnia się. Jak zwykle.- mruknął. Miał dość czekania. Czekał na niego już ponad 15 minut. Czerwonowłosy nienawidził spóźnialskich.
- Dość. - powiedział. Już miał wstać, gdy usłyszał kroki.
- Nareszcie jesteś. - rzucił w nie odwracając się. Ale nie usłyszał nic. Tylko cisza.
- Głuchy jesteś? - odwrócił się w kierunku partnera. Zamarł widząc kto to.
- To ty. - wyszeptał.
- Twój partner już nie wróci. - powiedziała kobieta i rzuciła w jego stronę zwłoki blondyna. Sasori spojrzał na Deidarę. Nie było śladu krwi. Tylko można było zobaczyć małą dziurkę na środku. Szybko i sprawnie przemknęło mu przez myśl. Nie wahała się.
- Ale nie martw się. Zaraz do niego pójdziesz. - naładowała pistolet.
- Poczekaj. Dogadajmy się. - powiedział nerwowo. Nie chciał zginąć. - Chyba nie zabijesz swego kumpla? - spytał się.
- A mam ci darować po tym jak mnie zostawiłeś i o mało nie wygadałeś glinom o tym kim jestem? zadała mu pytanie.
- To była pomyłka. Przepraszam. Odłóż pistolet. - poprosił ją. - Jeśli to zrobisz będziesz mieć na karku całe Akatsuki. - odparł.
- Nie. Nie boję się ich. Właściwie to nie tylko ja chcę twojej śmierci. Ktoś mi to zlecił. Przed śmiercią powiem ci kto to. - zawiesiła głos.- Sasuke Uchiha.- padło z jej ust. Jego oczy się rozszerzyły ze zdumienia.
- Yakuza*? - wyszeptał. Ona się tylko uśmiechnęła.
- Żegnaj Sasori. - wystrzeliła. Po chwili padł obok swego kolegi martwy. Spojrzała na dwa ciała. Podeszła i wsadziła do ręki czerwonookiego broń. Poprawiła ich ciała. Do kieszeni włożyła mu narkotyki. Spojrzała na efekt. Wyglądało na morderstwo i samobójstwo. Musiała już iść. Wyciągnęła komórkę. Wybrała numer.
- Gotowe. - oznajmiła i rozłączyła się nie czekając co powie. Miała dość. Wracała do domu. Usłyszał dzwonek telefonu. Odebrał.
- Gotowe. - usłyszał. Po chwili się rozłączyła się. Szybka jest pomyślał. Uśmiechnął się. Pozbył się jednego z Akatsuki. To powinno poruszyć tą organizację. O to właśnie chodzi. Muszą wiedzieć, że z yakuzą* się nie zadziera i powinni poznać swoje miejsce.
*japońska mafia
**
- Nie! Tato! - krzyknęła dziewczyna widząc jak jej ojciec umiera. Spojrzała z nienawiścią na zabójcę. Napotkała wzrok zabójczyni.
- Teraz ty dołączysz do niego. - powiedziała. Nacisnęła spust. Strzał. Krzyk.
Otworzyła oczy. Co noc od lat śnił się jej ten sam koszmar. Wstała. Podeszła do okna i rozsunęła zasłonki. Ujrzała wschodzące słońce. Zaczynał się nowy dzień. Wiedziała, że nie zaśnie. Ruszyła do łazienki, aby wykonać poranne czynności. Po skończeniu czynności wyszła z domu. Nie miała ochoty na śniadanie . Wsiadła do auta i odjechała. Założyła okulary, które wyjęła ze schowka. Włączyła radio.
- Dzisiaj po południu w zachodniej dzielnicy Tokio znaleziono dwa ciała. Znalazł je przypadkowy przechodzeń, który szedł do pracy na skróty. Od razu zadzwonił na policję. Ustalono, że było to morderstwo na tle narkotykowym. W kieszeni jednego z nich znaleziono dwie torebki marihuany. Jedna była rozpoczęta. Dializa wykazała, że narkotyk znajdował się w żołądku zabitego. Policja ustaliła prawdopodobną wersję zdarzeń: Naćpany mężczyzna zabił swojego kolegę, a potem siebie. Co ciekawego obaj pochodzili z gangu Akatsuki. - uśmiechnęła się. Udało się. Sasori był naćpany, gdy go zabiła. - Choć komisarz Tsunade twierdzi, że to sprawka Samotnika" To profesjonalny zabójca. Przebiegły i inteligentny. Nie zostawia nigdy po sobie śladu. Nikt nie widział jego twarzy, więc niektórzy myślą, że to legenda. Ale wiem, że on istnieje. Złapię go." - wyłączyła radio. Tsunade nic się nie zmieniła. Nadal chce mnie złapać. Zobaczymy pomyślała wjechała na parking. Wysiadła i weszła do budynku. Po chwili była już w przed drzwiami.
- Nie jest piękna, ale skuteczna. Nie w moim typie. - usłyszała fragment rozmowy. Zapukała i weszła.
- Na razie. - rozłączył się.- Nieźle to zaplanowałaś. Słyszałem co mówili w radiu. - rzekł. - Dobra robota. - dodał. - Dziś wieczorem idziemy na przyjęcie. Ubierz się elegancko. - rzekł. Skinęła głową.
- Możesz odejść. - wyszła. Seksownie pomyślała. Jeszcze zobaczysz. Pożałujesz tych słów przemknęło jej prze myśl.
**
Postanowił wziąć ją niż Ino, która usłyszawszy, że idzie na przyjęcie uśmiechała się, wdzięczyła, eksponowała biust byle ją tylko wziął. Chciała zwrócić na siebie jego uwagę. Robiła aluzje. Ignorował ją lub udawał, że w ogóle tego nie widzi. W końcu blondynka odważyła się i zapytała się:
- Sasuke-kun. - zaczęła. - Z kim idziesz na przyjęcie? - oderwał się od papierów. Ręką wskazała na zaproszenie.
- Po pierwsze mów do mnie: szefie, a po drugie to nie twój interes. - warknął brunet.
- Bo jeśli nie masz z kim..-ciągnęła niezrażona.- mogę z tobą pójść. - dokończyła. Spojrzał na nią jak na idiotkę.
- Nie.- zakończył krótko. - Przynieś mi kawy. - zmienił temat. Niebieskooka przygryzła wargę i zrozpaczona wyszła z gabinetu. Wtedy postanowił, że musi zaprosić jakąś dziewczynę, bo go wykończą. Bo Karin tu jeszcze przyleci. Na samą myśl miał dreszcze. Ale zaprosił morderczynię. Przynajmniej będzie miał spokój na przyjęciu. Ciekawe jak się ubierze i czy zdejmie okulary? zastanawiał się. Potrząsnął głowę. O czym on myśli.
Nadszedł w końcu wieczór. Uchiha ubrany w czarny garnitur czekał na nią. Nie powiedziała mu, gdzie mieszka. Powiedziała mu, aby czekał dwie przecznice od miejsca, gdzie miało odbyć się przyjęcia. Patrzył na zegarek. Usłyszał trzask zamykanych drzwi.
- Przepraszam za spóźnienie. - odwrócił się w jej stronę. Miała na sobie czarny i swoje niezawodne okulary. Ruszył. Po kilku minutach dojechali. Zaparkował i wysiadł. Ona także. Weszli na schodach. Pokazał zaproszenie. Po czym oboje weszli. Dziewczyna poszła do szatni. On wtopił się w tłum. Wziął drinka od przechodzącego kelnera. I czekał na nią.
- Witaj Sasuke. - brunet obrócił się. Ujrzał Suigetsu. Przy jego boku stała jakaś blondynka.
- Znów sam. - powiedział. Zawsze mu dokuczał jeśli chodzi o kobiety. Białowłosy starał się mieć piękniejsze kobiety od niego. Co mu się udawało.
- Z kimś. - odparł.
- Jakoś jej nie widzę. - oświadczył. Już otwierał usta kiedy zauważył poruszenie wśród gości. Odwrócił się zaciekawiony i zaniemówił. Przyczyną była kobieta. Ale nie byle jaka. Obrzucił ją spojrzeniem. Miała na sobie czerwoną sukienkę. Głęboki dekolt odsłaniał jej duże piersi. A jedno rozcięcie po boku pokazywało długie, zgrabne nogi. Oczy miała zielone. Hipnotyzujące. Jak szmaragdy. Nie mógł oderwać od niej oczu. Ciekawe kto to. Mężczyźni byli ciekawi do kogo idzie ta piękność. Kobiety spoglądały na nią z zazdrością. Jakiego było jego zdziwienie kiedy podeszła do niego.
- Przepraszam za spóźnienie kochanie. - pocałowała go w policzek. Fioletowooki osłupiał.I wtedy uświadomił sobie, że to Samotnik. Mylił się co do niej.
**
Nadal nie mógł uwierzyć, że to zabójczyni, która na co dzień wykonuje jego rozkazy. Zimna i oschła zamieniła się w seksowną, urodziwą kobietę, która śmiała się i kokietowała innych mężczyzn. Orkiestra zaczęła grać wolną muzykę.
- Moja ulubiona piosenka może zatańczymy kochanie? - posłała mu uwodzicielski uśmiech, od którego zrobiło mu się gorąco.
- Chętnie. - poszli na parkiet. Złapał jej dłoń. Poczuł jak przechodzi go dreszcz. Co to było? pomyślał i spojrzał na nią próbując wyczytać czy ona poczuła to samo, ale ona uśmiechała się. Nic nie wyrażało, aby coś takiego się stało. Zielonooka objęła go w pasie. Położył dłoń na jej plecach i zaczęli tańczyć. Musiał przyznać, że ona kojarzyła mu się tylko z łóżkiem. Pokręcił głową. O czym on myśli zganił się w duchu. Podobała mu się. I to bardzo. Opuścił wzrok i spojrzał na jej dekolt, gdzie skryte pod sukienką odznaczały się jej piersi. Duże pomyślał. Zrobiło mu się gorąco. Przyciągnął ją bliżej siebie. Jego ręka spoczęła na jej zgrabnym tyłeczku. Nie przejmując się, że wszyscy patrząc ścisnął lekko jej pośladki. Z jej ust wydobył się cichy jęk co go podnieciło. Dziewczyna pochyliła się i przygryzła jego ucho. Przez jego ciało przeszedł dreszcz. Poczuł jak robi mu się ciasno w bokserkach. Pragnął ją. Miał ochotę zedrzeć z niej sukienkę i posiąść na oczach wszystkich tu zebranych. Spojrzała na niego. Dostrzegła w nich pożądanie. Uśmiechnęła się o to jej chodziło. Nie obchodziło ją to czy ktoś patrzy czy nie. Zdjęła rękę z jego szyi i opuściła ją w dół. Zaczęła okrężnymi ruchami pieścić jego męskość. Uchiha udawał, że nic się nie dzieje, ale w środku szalała burza namiętności i pożądania. Patrzyła jak jego oczy zasnuwa mgiełka pożądania. Coraz bardziej ją pragnął.
- Co ty robisz? - spytał, choć jego głos był lekko ochrypły. Zbliżyła swoją twarz i szepnęła mu uwodzicielskim tonem:
- Nic. - Nie przerywała pieszczot. W końcu taniec się skończył. Wyswobodziła się z jego ramion i zeszła z parkietu pozostawiając go samego z pożądaniem. Patrzył jak kręci biodrami. Otrząsnął się i zszedł z parkietu dołączając do "swojej dziewczyny", która rozmawiała z białowłosym.
Niezła laska pomyślał Suigetsu. Uchiha ma dobry gust. Ciekawe, gdzie ją poznał zastanawiał się. Postanowił zagadać do niej. Może uda mu się ją zaciągnąć do łóżka. Ruszył w jej kierunku. Weszła od przechodzącego kelnera kieliszek i upiła łyk szampana. Musiała przyznać, że nieźle się ubawiła widząc minę swego szefa. Flirtowała z nim to miała być słodka zemsta za co powiedział dziś w biurze przez telefon. I chyba się udało. Choć musiała przyznać, że w tym garniturze wygląda zabójczo. Miała jeszcze cały wieczór.
- Rocznik 69. - powiedział czyiś głos. Podniosła głowę. Dostrzegła fioletowowłosego, który uśmiechał się do niej. Obejrzała go od stóp do głów. Nie ma szans z szefem przemknęło mu przez myśl. Z tego co zdążyła zaobserwować on i brunet nie lubili się. Postanowiła z nim pogadać co na pewno wkurzy czarnookiego. Ale się nie przejmowała.
Szukał wzrokiem różowowłosej. I wtedy ją dostrzegł. Rozmawiała z jego wrogiem. Śmiała się. Ogarnęła go złość. Ruszył w kierunku tej dwójki.
**
- Może zatańczysz? - zaproponował uśmiechając się Suigestsu. Już otwierała usta by odpowiedzieć, lecz ktoś ją uprzedził.
- Przykro mi, ale innym razem. - do nich podszedł Uchiha. Objął ją w talii i przyciągnął do siebie.- Prawda kochanie? - spytał się.
- Rzeczywiście. - odparła i cmoknęła go w policzek. - Chodźmy. - ruszyli w kierunku wyjścia. Białowłosy odprowadził tęsknym spojrzeniem dziewczynę.
Szkoda pomyślał.
Oboje wyszli z sali, ale zamiast iść w prawo do szatni, skręcili w lewo. Szli korytarzami nie odzywając się do siebie. Kierowali się do gabinetu pana premiera. Od początku był to ich cel, gdyż premier nie tylko prowadził oficjalnie firmę, ale także rozprowadzał narkotyki. Wszedł w spółkę z Uchihą, ale wystawił go. Dlatego oni postanowili się zemścić. W końcu stanęli przed gabinetem. Zielonooka wyjęła z włosów spinkę i zaczęła majstrować przy zamku. Po chwili drzwi ustąpili.
- Poczekaj tu szefie. Bądź na czatach. - powiedziała i zniknęła w środku. Sasuke rozglądał się w obydwie strony na razie nikt nie nadchodził. Po kwadransie różowowłosa wyszła trzymając w ręku płytę CD.
- Proszę.- podała mu zdobycz. Schował ją szybko. Ruszyli w drogę powrotną. I wtedy usłyszeli kroki. Rozejrzała się szukając drogi ucieczki. Ale nie znalazła jej. Kroki były coraz bliżej. Do głowy wpadł jej szalony pomysł. Nie podobał się jej, ale nie miała innego wyjścia. Odwróciła się w stronę bruneta. Złapała go za koszulę i wpiła w jego usta.
Uchiha patrzył na nią. Słyszał kroki, ale nigdzie nie można było się schować. Nagle się odwróciła i złapała za koszulę przyciągając do siebie. Wpatrywał się w nią zdezorientowany. Różowowłosa stanęła na palcach i pocałowała go. Początkowo był zbyt oszołomiony by cokolwiek zrobić. W końcu pożądanie. Wzięło górę. Przyciągnął ją bliżej siebie kładąc jedną rękę na jej talii, a drugą na jej tyłeczku. Przejął inicjatywę i zaczął oddawać pocałunki. Przestało się dla niego liczyć, że ktoś ich zobaczy. Teraz liczyła się ona i ta chwila. Przejechał językiem po jej dolnej wardze. Dziewczyna rozwarła wargi. Brunet na to czekał. Zaczął językiem badać jej policzki, podniebienie. Ich języki zaczęły taniec. Zielonooka przeczesywała rękoma jego włosy. Zamruczał z zadowolenia. Nawet nie zauważył kiedy intruzi przeszli koło nich tak był zajęty. Gdy zniknęli za skrętem zabójczyni oderwała się od niego.
- Chodźmy. - powiedziała zimno i ruszyła przed siebie. Otrząsnął się i poszedł za nią. Weszli do szatni. Gdy wyszli z budynku skierowali się na parking. Wsiedli i odjechali. Założyła okulary. Skrzywił się. Nie chciał aby je zakładała, gdyż skrywały oczy koloru szmaragdu.
- Stań tu. - odezwała się. - Dobranoc szefie.- powiedziała na odchodnym. Wysiadła z auta. Obserwował ją. Jej ruchy bioder. Jęknął. Było mu gorąco. Wsiadła i odjechała. On zrobił to także. Wiedząc, że będzie musiał wziąć zimny prysznic.
**
Nareszcie w domu pomyślał wchodząc do dużej willi. Skierował swoje kroki do sypialni. Od razu zrzucił z siebie ubranie i wszedł pod prysznic. Odkręcił kurek. Czuł jak po jego ciele spływa lodowata woda. Przymknął oczy. Po kwadransie wyszedł z łazienki. Miał na sobie tylko przewiązany wokoł bioder ręcznik. Woda nie pomogła. Nadal jej pragnął. Spojrzał na łóżko. O mało co nie padł. Na łóżku leżała naga różowowłosa. Wyciągnęła do niego ręce.
- Chodź do mnie. Czekałam na ciebie.- powiedziała uwodzicielsko. Ruszył w stronę łóżka, ale natrafił na pustkę.
- Tego jeszcze brakowało.- mruknął do siebie. Zaczynał mieć zwidy związane z nią. Czeka go długa noc.
Położyła kluczyki na stoliku. Zapaliła lampkę nocną. Zdjęła z siebie suknię. Została w bieliźnie. Weszła do kuchni. Otworzyła lodówkę i wzięła z niej puszkę pepsi. Otworzyła ją i upiła łyk. Uśmiechnęła się na wspomnienie dzisiejszego wieczoru, a mianowicie widok szefa, w których dostrzegła pożądanie. Widziała to. Pragnienie w jego oczach. Pożądał jej. Założy się, że będzie tylko o niej myślał. Zachichotała. O to jej chodziła. To była jej mała zemsta. Za to, że nazwał ją nieatrakcyjną. Chociaż tego pocałunku nie planowała, ale było przyjemnie. Byli tak zajęci, że tamci dwaj wzięli ich za parę.
- Przynajmniej nieźle całuje.- wymamrotała upiwszy kolejny łyk napoju. Z chęcią by to powtórzyła, lecz Uchiha ma się postarać nie ona. Była ciekawa co wymyśli jutro i jak będzie się zachowywał.
Całował jej szyję. Zamruczała cicho. Rękami przeczesywał jego włosy. Podobało mu się. Pocałunkami zszedł niżej zatrzymując się przy jej piersiach. Spojrzał na jej dwie półkule. Pochylił się i wziął do ust sutek, który zaczął ssać przygryzając go. Jęknęła. Całował jej brzuch. W końcu dotarł do jej kobiecości. Dotknął jej tam.
-....Yymmm...Sasuke.- padło z jej ust. Podniósł głowę. Spojrzał w jej zielone tęczówki. Była gotowa. Szybko pozbył się bokserek i zanurzył się w niej. Zaczął się w niej poruszać. Jej jęki tylko go podniecały. Przysunął ją bliżej by wejść w nią głębiej. Czuł jak nadchodzi orgazm. Tak...
Dźyńńńńńńńń.....zadzwonił budzik. Otworzył oczy. Przeklął. Przerwano mu taki piękny sen z różowowłosą pięknością w roli głównej. Westchnął. Zwariuje jeśli nie będzie jego. Wstał i ruszył do łazienki.
Zamknęła mieszkanie na klucz. Ubrana jak zwykle wsiadła do samochodu i ruszyła w kierunku biura. Gdy weszła do jego gabinetu brunet siedział już w fotelu.
- Wzywałeś szefie? - spytała zimno jak zawsze. Podnisół głowę. Skrzywił się widząc ją w tym samym ubraniu i okularach, ale teraz dostrzegł, że w czerni wygląda seksownie. Poczuł jej zapach wiśni. Uderzył mu do głowy. Myślał, że jak zobaczy ją w tym ubraniu pożądanie zniknie, lecz mylił się. Tylko się wzmogło.
- Tak. - powiedział. - Pamiętasz tego kolesia co zleciłem ci zabić? - zapytał się jej.
- Tak.- padła krótka odpowiedź.
- Policja zaczyna węszyć. Bardzo się w to zaangażowali, więc uważaj nastepnym razem jak będziesz kogoś "likwidować" - zaakcentował ostatnie słowo.
- Dobrze.- odparła.
- Możesz odejść. - pochylił się nad papierami. Uśmiechnęła się niewidocznie i wyszła. Podniósł głowę. Patrzył jak wychodzi. Obserwował jej każdy ruch. W końcu zniknęła za drzwiami. Odchylił się w fotelu. Po raz pierwszy nie wiedział co zrobić. Jak poderwać kobietę. Problem polegał jak się do tego zabrać. Do ojca i brata nie miał zamiaru się zwracać, gdyż wyśmialiby go. Ale jest ktoś taki. Złapał telefon i wykręcił numer. Sygnał.
- Halo? - usłyszał znajomy głos.
- Musisz mi pomóc. - przeszedł do rzeczy.
**
Wziął marynarkę z fotela. Założył ją i ruszył ku drzwiom.
- Ino.- zwrócił się do sekretarki. Ta spojrzała na niego z nadzieją w oczach.
- Tak? - spytała posyłając mu uwodzicielski uśmiech.
- Gdyby ktoś dzwonił lub przyszedł. Powiedz, że poszedłem na lunch.- rzekł jakby nie zauważył jej zalotów.
- Dobrze.- odparła rozczarowana patrząc jak obiekt jej westchnień wychodzi.
Przed chwilą wrócił z Kioto. Miał coś tam do załatwienia. Usiadł zmęczony na fotelu. Nie wyspał się, ale musiał prowadzić interes. Usłyszał pukanie. Nie odpowiedział. Pukanie nie ustawało.
- Proszę. - mruknął masując skroń. Bolała go głowa. Do gabinetu wszedł mężczyzna o szarych włosach i czerwonych oczach. Ubrany w czarny garnitur.
- O co chodzi Hidan? - zapytał się czerwonowłosy.
- Sasori i Deidara nie żyją. - oznajmił krótko. Postać szefa zamarła.
- Jak? - wydobyło się z jego ust.
- Wczoraj zostali zabici, choć policja stwierdziła, że Sasori oszalał pod wpływem narkotyków i zabił swojego wspólnika, a potem sam popełnił samobójstwo. - rzekł.
- Kłamstwo. Sasori nigdy by nie zabił siebie i Deidarę. Zbyt mocno kochał życie. Narkotyki brał. Ale rzadko. Znaleziono jakieś ślady? - padło pytanie z jego ust.
- Byłem tam, ale niczego nie znalazłem. Policja też nie.- odparł.
- Żaden ślad? - spojrzał na współpracownika.
- Nic. Choć komisarz Tsunade twierdzi, że to Samotnik.- wyznał. Pein znieruchomiał.
- Samotnik? - powtórzył.
- Tak.- potwierdził.
- To niemożliwe. Nikt nawet czy istnieje ten zabójca. To legenadarna postać. Nikt nawet go nie widział. - stwierdził. - Kolejna bajeczka.- dodał.
Szarowłosy nie skomentował tego.
- To zrobił ktoś z wewnątrz. Nie ruszył palcem tylko wysłał zabójcę. - zamyślił się. - Tylko kto? - zadał pytanie.- Hidan.- zwrócił się do mężczyzny.- Masz dowiedzieć się kto zabił Sasoriego i Deidarę i kto to zlecił.- wydał rozkaz.
- Tak jest.- wyszedł z gabinetu. Przymknął oczy. Był zajęty, że nawet nie zauważył kiedy drzwi ponownie się otworzyły i zamknęły. Poczuł czyjeś ręce na ramionach. Nie musiał zgadywać czyje. Otworzył oczy i obrócił głowę.
- Dobrze, że przyszłaś. - ucałował jej ręce. Kobieta uśmiechnęła się.
- Jesteś zmęczony.- zauważył.
- Ale jak jesteś tu ty zmęczenie przechodzi.- powiedział. Podeszła do niego i usiadła na kolanach. Spojrzał na Konan. Krótkie niebieskie włosy, w których ma wpięte kwiat. W niebieskich oczach widać radość. Miała na sobie beżowy. Wyglądała świetnie. Jego ręka powędrowała za jej bluzkę. Jęknęła, gdy ścisnął jej pierś.
- Tutaj? - spytała zarzucając ręce na szyję. Nie odpowiedział tylko ją pocałował. Teraz chciał zapomnieć o kłopotach i skupić się na niej.
Wszedł do kawiarni i usiadł. Spojrzał na zegarek.
- Jak zwykle się spóźnia.- mruknął. Wtedy usłyszał trzask zamykanych drzwi i szybkie kroki. Wiedział, że to on. Bo tylko on robi taki hałas.
- Przepraszam Sasuke, ale mnie coś zatrzymało w biurze.- wyjaśnił siadając na krześle.
- Nic nie szkodzi Naruto.- Uzumaki był blondynem o niebieskich oczach. Ciągle uśmiechnięty i gapowaty. Zawsze się spóźniał. Ale był jego najlepszym przyjacielem. Pomocny. Nigdy go nie zawiódł. Był także jego adwokatem.
- O co chodzi? - popatrzył na niego.
- No więc podoba mi się pewna kobieta. - zaczął.
- Poderwij ją. - wzruszył ramionami.
- To nie takie proste. Ona jest moją pracownicą, a raczej zabójcą zwanym Samotnikiem - wyjaśnił.
- Żartujesz.- wykrztusił. Nie mógł uwierzyć, że nieuchwytny morderca to kobieta.
- I jest bardzo seksowną kobietą tylko oziębłą i raczej nie ma ochoty na romans z szefem. - wytłumaczył. Naruto popatrzył na niego jak na wariata.
- Podoba ci się kobieta zabójca? - spytał.
- No tak. I przestań tak na mnie patrzeć. - rzekł.- Co mam zrobić, aby na mnie zwróciła uwagę? - zapytał się. Blondyn nie mógł uwierzyć, że jego przyjaciel mówi serio. I jeszcze się go radzi.
- Cóż.- zaczął ostrożnie. - Nie jest ona typem kobiety co lubi kwiaty i czekoladki. - dodał.- Spróbuj się do niej zbliżyć. Bierz na jakieś przyjęcia czy na konferencje. Może spędzenie z nią trochę czasu pozwoli ci ją poznać i zbliży do niej.- poradził mu.
- Naruto w końcu powiedziałeś coś mądrego. Do zobaczenia- rzekł. Wstał i ruszył do wyjścia zostawiając oniemałego przyjaciela.
- Powodzenia Sasuke. - powiedział wodząc za sylwetką przyjaciela.
**
W końcu już wie w jaki sposób zbliżyć się do niej. Ciekawe jak naprawdę ma na imię cud piękność? przemknęło mu przez myśl. Nigdy nie pomyślał, że jedna kobieta tak namąci mu w głowie i to on będzie tym co będzie musiał się starać. Ale nie ma zamiaru z niej zrezygnować. Musi to dokładnie przemyśleć i ułożyć plan.
Dziewczyna rozsiadła się w kawiarni. Widać było, że czekała na kogo. Niektórzy mężczyźni posyłali w jej stronę ukradkowe spojrzenia. Nikt z nich nigdy nie widział, takiej kobiety. Z daleka można było wyczuć jej seksapil. Nagle drzwi się otworzyły. W jej kierunku zbliżała się druga kobieta. Ubrana w niebieski kostium, który podkreślał jej długie nogi i do tego tego samego koloru buty na wysokich obcasach. Długie granatowe włosy miała związane w kok. Białe oczy patrzyły wesoło przed siebie. Co nie jeden nie dostał zawału. Patrzyli jak nieznajoma siada obok tej drugiej. Obie piękne i młode. Z zachwytem wpatrywali się w nie chłonąc każdy ich szczegół.
- Witaj.- przybyła pocałowała ją w policzek.- Co u ciebie słychać? - spytała się sadowiąc się wygodnie na krześle.
- Po staremu.- odparła.- Może oprócz tego, że Fugaku zastąpił młodszy syn, Sasuke.- dodała. - A u ciebie? - spojrzała na przyjaciółkę.
- Cóż. Jestem prokuratorem.- oznajmiła.
- To świetnie Hinata.- pogratulowała jej.
- Dzięki.- roześmiała się.
- Co się stało? - spytała się.
- Ach tak sobie pomyślałam.- zaczęła.- Prokurator i zabójca się przyjaźnią.- szepnęła jej na ucho.- To dość dziwne.- powiedziała trochę głośniej.
- Widziałam dziwniejsze.- rzekła różowowłosa.
- Dlaczego nosisz te okulary? - padło pytanie z ust Hyuugi.
- Lubię je.- wzruszyła ramionami. - Dobra. Nie po to cię ściągnęłam, aby rozmawiać o okularach i takich tam. Mam sprawę.- przeszła do konkretów.
- Jaką? - zapytała poważnym tonem poprawiając żakiet. Już otwierała usta, ale przyszedł kelner i postawił przed nimi zamówienie: dwie kawy i dwa kawałki jabłecznika. Gdy skończył, odszedł.
- Słucham cię. - odezwała się granatowowłosa.
Konan otworzyła oczy. Przeciągnęła jak kotka. Spojrzała na drugą stronę łóżka. Ale nie było tam Peina. Dotknęła pościeli. Była jeszcze ciepła. Wstała z łóżka. Powiodła po pokoju. Jej wzrok zatrzymał się na fotelu. Uśmiechnęła się dostrzegając jego sylwetkę. Ruszyła w jego kierunku. Nie przejęła się, że jest naga. Usiadła mu na kolanach i objęła za szyję. Tak bardzo go kochała. Ale on nie.
- Co robisz kochanie? - zamruczała mu do ucha. Mężczyzna otworzył oczy. Miał na sobie tylko spodnie.
- Myślę.- otworzył oczy. W ogóle nie przejął się tym, że jego kochanka jest naga.
- O samotniku? - zasugerowała.
- Tak.- wyznał.
- Jak myślisz czy on istnieje? - zapytała się go.
- Nie wiem.- głowa znów zaczęła go boleć. Widząc na twarzy ukochanego ból zaczęła mu masować skronie.
- Nie myśl o tym. Jesteś zmęczony. Powineneś skupić się na czymś innym.- szepnęła mu na ucho. Wytrzeszczył oczy. Po czym jęknął. Niebieskooka zwinnie rozpięła rozporek i włożył rękę. Zaczęła bawić się jego przyjacielem. Nie wytrzymał. Porwał ją na ręce i skierował się w kierunku łóżka. O to jej chodziło.
...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]