[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Kristi Gold
Wywiad z buntownikiem
PROLOG
Następnego dnia rano Mitchell Edward Warner III po
szczęśliwym ukończeniu uniwersytetu harwardzkiego,
planował wyjechać na ranczo w Oklahoma, gdzie od uro­
dzenia spędzał każde lato. Było to miejsce, w którym na­
uczył się jeździć konno, nie łamiąc sobie zbyt wielu kości,
oraz gdzie w wieku piętnastu lat przeżył pierwszą przygo­
dę z miejscową dziewczyną.
Mitchell nigdy nie próbował sprostać wymaganiom
i marzeniom ojca, który chciał, by kontynuował tradycje
rodzinne. Od czterech pokoleń przedstawiciele Warnerów
piastowali wysokie stanowiska państwowe. Mitch dawno
podjął decyzję o przerwaniu tej tradycji. Odrzucił zaleca­
ne mu przez ojca prawnicze studia na teksańskiej Alma
Mater i wbrew tradycjom wybrał studia biznesowe. Tym
samym odmówił wejścia w świat polityki.
Potępienie, z jakim ojciec przyjął tę decyzję, zmusiło
go do wyprowadzenia się z domu i zamieszkania z przy­
jaciółmi ze studiów. Byli to Marc DeLoria i Dharr Halim.
Dla większości znajomych zaskakujące trio. Ale ci trzej
młodzi ludzie mieli wspólny interes - unikanie kontaktów
10
Kristi Gold
z mediami, które różnymi metodami starały się do nich
dotrzeć ze względu na ich powiązania rodzinne.
Dzisiejszy wieczór nie różnił się od innych. Synowie
królów i senatora musieli bardzo się starać, by pozostać
w ukryciu.
Oblewanie magisterium trwało w najlepsze. Mitch sie­
dział na podłodze w swojej ulubionej pozie, opierając ple­
cy o ścianę, i trzymał w ręku kieliszek szampana.
- Wznieśliśmy już toast za nasz sukces, a teraz może
wypijemy za kawalerski stan? - zaproponował.
- Z przyjemnością się przyłączam - podchwycił Dharr.
Marc zawahał się chwilę, a następnie uniósł kieliszek.
- A ja wolę zaproponować zakład.
Dharr i Mitch spojrzeli po siebie, a potem na Marca.
- Jaki zakład, DeLoria? - spytał Mitch.
- Ponieważ nie jesteśmy jeszcze gotowi do małżeństwa,
proponuję zatem, byśmy ślubowali sobie, że przez dziesięć
najbliższych lat nie ożenimy się.
- A jeśli któryś z nas nie dotrzyma słowa? - spytał
Dharr.
- Wówczas przegrany będzie musiał oddać coś, co jest
dla niego najcenniejsze.
- Do diabła - mruknął Mitch. Miał tylko jedną rzecz
najcenniejszą, wśród mnóstwa innych równie cennych.
- Miałbym oddać swojego wałacha? To byłoby straszne -
powiedział z paniką w głosie.
Dharr również nie wykazał entuzjazmu, gdy spojrzał
na obraz wiszący nad głową Mitcha.
Wywiad z buntownikiem
11
- Dla mnie najcenniejszy jest obraz Modiglianiego
i muszę przyznać, że bardzo bym cierpiał, gdybym miał
go stracić.
- Oto postawa dżentelmena - skomentował Marc. - Za­
kład nic by nie znaczył, gdy fanty były bez znaczenia.
Mitch zwrócił uwagę, że Marc nie zadeklarował jeszcze
nic ze swojej strony.
- Dobrze, DeLoria. A co ty stawiasz?
- Corvettę.
Był to legendarny samochód i stanowił nieodłączną
część Marca.
- Stawiasz swój ukochany samochód? - spytał z niedo­
wierzaniem Mitch.
- Oczywiście, że nie, bo nie przegram.
- Ani ja - powiedział Dharr i pomyślał, że dziesięć lat
to odpowiedni okres na to, by ułożyć jego małżeństwo,
a potem postarać się o następcę.
- Dla mnie to również nie problem. Będę unikał mał­
żeństwa za wszelką cenę - powiedział Mitch.
Dharr ponownie wzniósł toast.
- A więc zgadzamy się na taki zakład?
Mitch stuknął swoim kieliszkiem w kieliszek Dharra.
- Zgoda.
To samo zrobił Marc.
- Zakład stoi - oświadczył uroczyście.
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Dziewięć lat później
Kiedy przekroczył próg pubu, Victoria Barnett z wra­
żenia prawie upuściła plastikowy kubek, z którego piła ka­
wę. Wyglądał jak chodząca legenda Dzikiego Zachodu.
Miał na sobie wytarte dżinsy i dżinsową koszulę z zawi­
niętymi rękawami odsłaniającymi opalone, pokryte ciem­
nymi włosami ramiona. Jego wygląd wskazywał, że jest
ciężko pracującym, napompowanym testosteronem kow­
bojem, szukającym kogoś, z kim mógłby spędzić piątkową
noc, najchętniej w łóżku.
Tori wiedziała jednak , że nie jest to zwykły kowboj.
Był to jedyny syn potężnego senatora Warnera i najcen­
niejszy obiekt amerykańskich rojalistów. Tori dostrzegła
przed sobą szansę uzyskania podwyżki, a może nawet
awansu.
Jako dziennikarka była podekscytowana perspektywą
napisania niezwykłego reportażu, a jako kobieta poczuła
wypełniające ją gorąco, kiedy spojrzała w jego diamento-
woniebieskie oczy.
- Hej, Mitch! - powitało go kilku mężczyzn, a oczy ko-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jajeczko.pev.pl