[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Max Cegielski Pijani BogiemBarbara EhrenreichZa grosze. Pracować i (nie) przeżyćAdam Elbanowski Nowe Królestwo GrenadyMarc Fernandez, Jean-Christophe Rampal Miasto - morderca kobietTony Horwitz Błękitne przestrzenier r al n c o g n t t aWojciech Jagielski Dobre miejsce do umierania Modlitwa o deszcz Wieże z kamieniaKrystyna Kurczab-Redlich Głowš o mur KremlaCees Nooteboom Drogi do SantiagoAsne Seierstad Księgarz z KabuluKamila Stawińska NowyjorkFabienne Verdier Pasażerka ciszyMarcin Wojciechowski Pomarańczowy majdanXueXinranDobre kobiety z ChinVALERIJ PANIUSZKINMICHAIŁ ZYGARwspółpraca Irina RieznikgazpromTytuł oryginału: Fasnpoja: PyccKoe opyycueCopyright Š 2008 by Yalery Panyushkin and Mikhail ZygarCopyright Š for the Polish edition by Wydawnictwo W.A.B., 2008Copyright Š for the Polish translation by Wydawnictwo W.A.B., 2008Wydanie l Warszawa 2008przedmowaGaz wydobywany w Rosji i ogrzewajšcy pół wiata zawsze był broniš, niebezpiecznš broniš. Wkrótce po drugiej wojnie wiatowej rozpoczęto budowę pierwszego w Zwišzku Radzieckim gazocišgu Saratow-Moskwa i zadanie to powierzono Wojenstrojowi, na czele którego stał Ławrentij Beria. Warto dodać, że Beria nadzorował wówczas także prace nad radzieckš bombš atomowš; budowę gazocišgu i bombę atomowš faktycznie co łšczyło. Gazocišg budowali jeńcy wojenni, głównie Niemcy.Potem umarł Stalin, Berię rozstrzelano, a Nikita Chrusz-czow, jednš rękš błogosławišc budowę muru berlińskiego, drugš próbował podbić Europę za pomocš radzieckiego gazu. W 1960 roku Chruszczow podpisał porozumienie o handlu ropš naftowš i gazem z prezesem włoskiej spółki naftowej ENI Enrico Matteim. Jednak w przeciwieństwie do ropy naftowej, którš można transportować tankowcami, transport gazu wymaga rurocišgu, a Europejczycy bali się radzieckich rur. W 1963 roku, pod wpływem sprzeciwu prezydenta Joh-na Kennedy'ego, kanclerz RFN Konrad Adenauer wycofał się z podpisanej już umowy na sprzedaż do Zwišzku Radzieckiego rur o dużej rednicy. Rozpoczęto wówczas produkcję rur gazocišgowych na Syberii, piszšc na nich: Rura z tobš, Adenauer!", tak jak jeszcze całkiem niedawno pisali na czołgach: Na Berlin!"Przecież gaz to też broń.Nawiasem mówišc, Enrico Mattei, który próbował przełamać naftowo-gazowš blokadę ZSRR, zginšł w tajemniczych okolicznociach w katastrofie helikoptera wkrótce po spotkaniu z Chruszczowem i niedługo przed spotkaniem z prezydentem Kennedym. Chodziły słuchy, że został zamordowanyi że przyczynš były włanie jego układy z ZSRR. Nikomu jednak nie udało się tego wyjanić, gdyż wszyscy policjanci i dziennikarze prowadzšcy ledztwo w sprawie mierci Mat-teiego zginęli lub przepadli bez wieci.Broń, i to niebezpieczna!Gaz mimo wszystko utorował sobie drogę do Europy. W 1970 kanclerz RFN Willy Brandt i Leonid Breżniew podpisali legendarnš umowę gaz-rury, na której podstawie RFN rozpoczšł dostawy rur szerokorednicowych do Zwišzku Radzieckiego, a Ruhrgas zaczšł kupować radziecki gaz. Pierwszego padziernika 1973 roku o godzinie 13.15 gaz z ZSRR po raz pierwszy popłynšł do Europy.Amerykanie przez wiele lat stanowczo odwodzili Brand-ta od rozmów ze Zwišzkiem Radzieckim. Już w roku 1980 sekretarz stanu Schultz przyleciał do Bonn, by przekonać władze RFN do rezygnacji z budowy gazocišgu. Amerykanie twierdzili, że w przypadku działań wojennych Rosjanie będš mogli tankować swe czołgi prosto z gazocišgów i po swoich rurach w parę dni podbijš całš Europę.Minęło dziesięć lat i rosyjskie czołgi opuciły Europę. A rury zostały. Strach też.W końcu to broń.Były zastępca prezesa zarzšdu Gazpromu Wiaczesław Szeriemiet również powtarzał, że gazowi blisko do broni: Pali się - mawiał Szeriemiet - wybucha i truje". To powiedzenie było popularne wród ludzi z branży.Wszyscy Europejczycy bojš się rosyjskiego gazu, cytujšc straszne dla nich dane: Finlandia na przykład w 100 procentach zależy od importu Gazpromu, Austria - w 75, Niemcy - w 45 procentach. Co dziwne, gazu obawiajš się także w Rosji, nawet w samym Gazpromie. Weterani tej korporacji opowiadajš, że wydobycie gazu zawsze uważano za najcięższši najbardziej niewdzięcznš pracę, nieporównywalnš z jakimkolwiek innym biznesem. Dlatego Gazprom zawsze starał się nie ograniczać jedynie do gazu, przeciwnie - wcišż rozszerzał działalnoć. Opary jego gazu podsycajš obecnie i kluby piłkarskie, i przedsiębiorstwa elektroenergetyczne, i gazety, i kanały telewizyjne, i fundusze emerytalne, i firmy ubezpieczeniowe, i banki, i linie lotnicze.Długoć rur Gazpromu tylko na terytorium Rosji wynosi 463 tysišce kilometrów. To dziesięć razy więcej niż długoć równika. Więcej niż odległoć z Ziemi na Księżyc. W sumie gazpromowskimi rurami można by przywišzać Księżyc do Ziemi.Gazprom budzi taki lęk i taki zachwyt, że chyba nikomu nie starcza już czasu na to, by przyjrzeć się, jak jest zorganizowany i co ma w rodku. W jakim jest obecnie stanie ta potężna rosyjska broń, którš wykuwali Beria i Chruszczow, którš uczyli się obsługiwać Breżniew i Kosygin, i którš Czer-nomyrdin i Wiachiriew przekazali w ręce Putina. Czy aby nie zardzewiała? Czy rzeczywicie jest niebezpieczna? W końcu - czy można spróbować jš rozebrać, by znaleć odpowiedzi na te pytania? Pierwsze słowa, jakie powiedział nam byłyjel-cynowski p.o. premiera Jegor Gajdar, kiedy poprosilimy go o wywiad na temat gazu, brzmiały:- Po co to wam? Czy nie rozumiecie, że was zabijš? Nie rozumiecie, w co się mieszacie?Jeszcze nie rozumiemy.instynkt przetrwaniahonorowe zesłanieMniej więcej dwadziecia kilometrów od Moskwy wšska droga z niezłš nawierzchniš odchodzi od szosy na Kaługę w prawo i prowadzi pętlš pod most; przy zjedzie wisi zakaz wjazdu. Wjeżdżamy. Jest wczesny ranek. Od czasu do czasu pada drobny deszczyk. Droga pusta. Ani jednego samochodu z naprzeciwka. Ani jednego samochodu przed nami lub za nami. Wokół sierpniowy las, przystrojony dojrzałš już jarzębinš, wcišż jednak zielony, gęsty i skrzętnie skrywajšcy wszystko, co znajduje się za nim. Jedziemy powoli. Niemożliwe, by jakiemu policjantowi z drogówki strzeliło do głowy zaczaić się w tym rezerwacie, stworzonym specjalnie dla populacji dyrektorów. Jednak po opuszczeniu przeludnionej, duszšcej się od spalin Moskwy przyjemnie jest jechać powoli pustš, wijšcš się przez las drogš. Jestemy lekko podminowani. Może przez niezwyczajnie wczesnš pobudkę, gdyż człowiek, do którego jedziemy, wstaje po chłopsku, o wicie, i wywiad wyznaczył na ósmš. Może przez niepokój, zawodowy dziennikarski lęk, bo za chwilę mamy się spotkać z człowiekiem, który jako jeden z niewielu nie rozwalał państwa, lecz starał się je w miarę możliwoci ocalić. Człowiekiem, który - kiedy terroryci wzięli zakładników - jedyny raz w historii Rosji próbował przede wszystkim ratować ludzi, a nie wyeliminować terrorystów za wszelkš cenę. Człowiekiem, który mógł odmienić nasz los, gdyby doszedł do władzy. A może to tylko nasze złudzenia, może po prostu go idealizujemy? Mimo wszystko odczuwamy niepokój.Las się kończy. Wjeżdżamy w osiedle. Z lewa i z prawa drogę obstępujš jednakowe przysadziste, doć duże domy, nie na tyle jednak duże, by udawać zamki. Chowajš się za trzymetrowym kamiennym murem. W tradycji miejskiegofolkloru to gazpromowskie dacze", osiedle dla najwyższego kierownictwa koncernu Gazprom i dla wysoko postawionych urzędników państwowych, dla których z jakich przyczyn nie starczyło willi na Rublowce!t. Ten, do którego przyjechalimy, mieszka tu podobno nie dlatego, że stworzył koncern Gazprom, ale dlatego że jest ambasadorem Rosji na Ukrainie. Człowiek ten ponoć nie posiada na własnoć ani jednej nieruchomoci, pałacu czy willi, od dawien dawna jednak jego życiorys tak się układa, że zawsze przydzielajš mu odpowiedniš rezydencję - ministerialnš, korporacyjnš bšd rzšdowš.Dojeżdżamy do punktu kontrolnego. Ochroniarze dyżurujšcy przy szlabanie znajdujš numery naszego samochodu na swojej licie, lusterkiem na metalowym pręcie sprawdzajš podwozie, po czym podnoszš szlaban. Za szlabanem skręcamy w prawo, potem w lewo, znów w lewo, wcišż pustymi ulicami ogrodzonymi z dwóch stron trzymetrowymi kamiennymi murami. Osiedle podobne jest do kwitnšcego arabskiego miasta, żadnego życia poza murami, całe życie wewnštrz murów.Parkujemy. W murze otwiera się niewielka furtka. Wchodzimy i nagle przenosimy się do ogrodu. Kwiaty. Niesamowity urodzaj gruszek i jabłek. Duża szklarnia, u sufitu podwieszone grube łodygi pomidorów pełne ogromnych owoców. Wita nas niemłody, gronie wyglšdajšcy, ale sympatyczny ochroniarz i prowadzi przez sad do altany, bawišc nas po drodze rozmowš. Jeli chcemy ić do toalety lub umyć ręce, zaprasza do stróżówki, gdzie jeszcze trzech ochroniarzy siedzi na kanapie i oglšda mecz piłki nożnej. Jeli interesuje nas Gazprom, koniecznie musimy polecieć na Jamał, podziwiać12* Moskiewskie osiedle zamieszkane przez bogatych i wpływowych Rosjan. (Wszystkie przypisy pochodzš od tłumaczki).z helikoptera Wielki Krzyż" i obejrzeć jedno złoże, którym wcišż kieruje jeden facet, dobry człowiek. Z wyjanień ochroniarza wynika, że dba o bezpieczeństwo swojego patrona od co najmniej dwudziestu lat i doskonale zna stworzonš przez niego firmę. Doprowadziwszy nas do altanki, mówi:- Rozgoćcie się, Wiktor Stiepanowicz zaraz przyjdzie.Po pięciu minutach nie przez główne drzwi, a przez małe drzwiczki w podmurówce wielkiego domu wychodzi Wiktor Stiepanowicz Czernomyrdin, były radziecki minister przemysłu gazowego, twórca koncernu Gazprom, były premier Rosji, obecnie rosyjski ambasador na Ukrainie - na honorowym zesłaniu. Idzie niespiesznie w naszym kierunku. Ma na sobie wygodnš grubš koszulę w bršzowym kolorze. Wyglšda jak jaki totemiczny niedwied z głowš popielatego drapieżnego ptaka albo jak rzymski imperator Dioklecjan, który zrezy... [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jajeczko.pev.pl