[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ANNETTE BROADRICK
Dwoje
w blasku świec
ROZDZIAŁ PIERWSZY
- Co ty tu robisz?
Pytanie zawisło w porannym powietrzu. Ostrym
tonem Jessica Sheldon próbowała pokryć zaskoczenie
na widok Steve'a Donovana, siedzącego przy barku
w kuchni jej matki. Do domu ojca Steve'a i mamy
przyjechała wczoraj późną nocą i miała nadzieję, że nie
będzie sama. Po kilku miesiącach życia z zegarkiem
w ręku, tęskniła do odpoczynku w samotności.
Bez żalu opuściła swoje nowojorskie mieszkanie
i przyjechała do domu nad jeziorem w Missouri, by
przez kilka dni rozkoszować się spokojem i ciszą.
Sabrina i Michael razem z Davidem i Dianą, sześcio­
letnimi bliźniętami, pojechali na Florydę. Syn Michaela,
Steve, był ostatnią osobą, której mogłaby się tu
spodziewać.
Właściwie to nigdy w ciągu tych siedmiu lat, które
minęły od ślubu ich rodziców, nie czuła się dobrze
w jego towarzystwie. Gdy tylko mogła, starała się go
unikać. Teraz zwyczajnie nie przyszło jej do głowy,
żeby zapytać o niego matkę. Wiedziała, że od jakiegoś
czasu pracuje w Londynie jako dziennikarz telewizyjny.
Steve nie spiesząc się odstawił filiżankę. Poczuła na
sobie spojrzenie jego jasnoniebieskich oczu. Patrzył
na nią tak, jakby czytał w jej myślach. Zawsze tak było.
-
Chyba to samo, co ty, księżniczko - wycedził.
6
DWOJE W BLASKU ŚWIEC
Kiwnął głową w stronę dzbanka. - Nalej sobie kawy
i spróbuj się oswoić z moją obecnością, - Nie
spuszczając z niej wzroku, pociągnął łyk z filiżanki.
Jessica na chwilę zamknęła oczy, starając się odnaleźć
swój poprzedni spokój. Dlaczego on tak na nią
działa? Uważała się za spokojną i rozsądną osobę,
która potrafi panować nad sobą. Wyjątkiem były
kontakty ze Steve'em. Nie mogła pojąć, dlaczego
przy nim zawsze czuje się jak spłoszona uczennica.
Zupełnie nie miała na to wpływu i była na siebie
wściekła.
Praca redaktora w nowojorskim piśmie poświęco­
nym podróżom wiązała się z licznymi męsko-damskimi
kontaktami. W życiu prywatnym Jessica też nie
narzekała na brak znajomych. Tym bardziej jej
dziecinna reakcja wydawała się bezsensowna.
Uświadomiła sobie, że stoi z zamkniętymi oczami
na środku kuchni i głęboko oddycha. Bez wątpienia
Steve uważa ją za idiotkę. Otworzyła oczy, podeszła
bliżej i nalała sobie filiżankę kawy. Ręka jej drżała.
Weź się w garść, skarciła się w duchu. Jesteś
dorosłą kobietą, pracujesz, masz sukcesy, nie zachowuj
się jak dziecko.
Z bladym uśmiechem odwróciła się do Steve'a
i usiadła obok, przy barku. Przynajmniej nie będzie
musiała na niego patrzeć. Przed nimi roztaczał się
widok na jezioro.
Starała się nie myśleć o tym, jak wygląda. Zupeł­
nie nie przypominała zadbanej, starannie ubranej
i uczesanej kobiety, jaką była na co dzień. Przekona­
na, że
w
domu poza nią nikogo nie ma, zeszła do
kuchni w wyblakłej koszulce, pamiętającej szkolne
czasy, splątane jasne włosy w nieładzie opadały jej
DWOJE W BLASKU ŚWIEC
7
na ramiona, a w oczach pozostały jeszcze resztki
snu.
Spróbowała, bez widocznych rezultatów, obciągnąć
krótką koszulkę. Sięgała nie dalej niż do połowy ud.
Właściwie dlaczego się tym przejmuję? - myślała.
Steve też miał na sobie tylko dżinsy z obciętymi
nogawkami. Kątem oka dostrzegła, że już zdążył się
nieco opalić. Jego udo, które miała zaledwie kilka
centymetrów od siebie, było o kilka tonów ciemniejsze
od jej skóry.
Poczuła się jeszcze bardziej skrępowana, gdy
uświadomiła sobie, że jej spojrzenie nie uszło jego
uwagi.
Zmusiła się, by popatrzeć w rozbawione oczy Steve'a.
- Czy mama i Michael wiedzieli, że tu przyjedziesz?
Miała nadzieję, że pytanie zabrzmiało naturalnie.
- Oczywiście, że wiedzieli. Nie mam zwyczaju
przyjeżdżać bez zaproszenia.
- Rozmawiałam z mamą kilka dni temu i nawet
o tym nie wspomniała.
Muszę to jeszcze z nią wyjaśnić, pomyślała w duchu.
- Widocznie uznała, że nie ma potrzeby. - Wzruszył
ramionami. - Pokoi nie brakuje.
Rozmowa ze Steve'em zawsze tak wyglądała. Nigdy
nie silił się na uprzejmość. Tego też nie mogła mu
darować.
Nie potrafiła sobie z nim radzić i wiedziała o tym.
Do tej pory udawało się jej unikać spotykania sam
na sam z tym irytującym mężczyzną. Zwykle starała
się, by był z nimi jeszcze ktoś inny. Teraz znalazła się
w sytuacji, której zawsze się obawiała.
W ogóle nie wiedziała, jak z nim rozmawiać. Byli
rodziną, ale przecież nie łączyły ich więzy krwi. Tym,
8
DWOJE W BLASKU ŚWIEC
co mieli ze sobą wspólnego, była tylko miłość, którą
darzyli rodziców i przyrodnie rodzeństwo.
Steve przepadał za bliźniętami. Jessica wiedziała
o tym nie tylko dlatego, że Sabrina nigdy nie
omieszkała wspomnieć jej o tych wizytach i przysyła­
nych przez niego prezencikach dla dzieci - wystarczyło
posłuchać, jak one o nim mówią. Zresztą jej matka
też nigdy nie ukrywała swojej sympatii dla Steve'a.
Sądząc po tym, co przez te wszystkie lata słyszała
od mamy, Steve miał mnóstwo zalet. Prawdę mówiąc,
zdarzały się chwile, kiedy w to nie wątpiła.
Jedyny problem polegał na tym, że w gruncie
rzeczy nigdy się nie paliła, by go lepiej poznać.
Wystarczało jej zupełnie, gdy trzymał się od niej
z daleka. Do tej pory jakoś się to udawało.
- Przyjechałeś tu na wakacje? - spytała, chcąc
przerwać ciszę.
- Można tak powiedzieć. Dostałem nowe zlecenie
i ponieważ już dawno tu nie byłem, postanowiłem
zatrzymać się na chwilę po drodze. - Jessica nie
odezwała się ani słowem, więc dodał: - Mam nadzieję,
że nie pokrzyżowałem ci planów?
- Ależ skąd! Nie mam żadnych planów.
Zakołysała się na krześle i znów obciągnęła koszulkę.
Uśmiechnął się, jakby zdawał sobie sprawę z jej
skrępowania.
- Kiedy przyjechałeś? - spytała pospiesznie.
- Jakiś tydzień temu. Obiecałem, że zostanę do ich
powrotu. - Uśmiechnął się przekornie. - Nie mogłem
dopuścić, żeby ten wyjazd nie doszedł do skutku, bo
wtedy wszystkie plany Davida i Diany związane
z Disney Worldem wzięłyby w łeb.
- Powinni wrócić jutro, tak?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jajeczko.pev.pl