[ Pobierz całość w formacie PDF ]
PAN SAMOCHODZIK
I
RELIKWIARZ ĺW. OLAFA
PROLOG
GDAİSK, ROK 1788
Katedra pod wezwaniem NajĻwiħtszej Marii Panny wypeþniona byþa po brzegi. W
þawkach zasiedli wszyscy gdaıscy kupcy oraz przedstawiciele najwaŇniejszych cechw.
Zgromadzeni wpatrywali siħ z uwagĢ w niepozornego czþowieka ubranego w szary,
podrŇny pþaszcz. Okrycie mħŇczyzny przywodziþo na myĻl zamierzchþe czasy. Tego
typu peleryny wyszþy z mody przed dziesiĢtkami lat.
Przybysz miaþ pod szyjĢ, bardzo juŇ niemodnĢ, szerokĢ, biaþĢ kryzħ. Jasna broda i
bþħkitne oczy Ļwiadczyþy, Ňe przybyþ z pþnocy. StanĢþ na ambonie i wzrokiem poprosiþ
o ciszħ. Rozmowy umilkþy.
- Panowie - odezwaþ siħ przybysz. - Nazywam siħ Peter Hansvaritson. Poprosiþem was
dziĻ o spotkanie... PowinniĻmy zejĻę siħ w Dworze Artusa, ale nie pomieĻciþby nas
wszystkich... - mwiþ po niemiecku z lekkim, norweskim akcentem.
Spojrzenia ludzi zeĻrodkowaþy siħ na mwcy.
- Przynoszħ wam pozdrowienia od patrycjatu Lubeki i Bergen. Przynoszħ wam
pozdrowienia od ludzi, ktrzy podobnie jak wy, marzĢ o wolnoĻci.
Szpieg pruski, ukryty w cieniu pomiħdzy kolumnami, nastawiþ pilniej ucha.
- Przynoszħ wam przesþanie od tych, ktrzy wskrzesię chcĢ czasy, gdy zarobek zaleŇaþ
od pomysþowoĻci, pracowitoĻci...
- Jaki jest cel naszych przyjaciþ? - zapytaþ jeden z kupcw.
- Nasi bracia wysþali mnie z misjĢ. ProponujĢ wam odnowienie Ļwiħtego zwiĢzku
hanzeatyckiego. ProponujĢ wam zjednoczenie. WsplnĢ pracĢ przywrcimy nasze czasy.
Czasy, gdy kupcy bħdĢ rwni krlom. Nadchodzi kres imperiw. Znowu pomiħdzy
wolnymi miastami bħdĢ Ļmigaþy statki. Zniesiemy cþa.
Zgromadzeni milczeli, ale na wiħkszoĻci twarzy odmalowaþo siħ zaciekawienie.
- Zlikwidujemy bariery celne. Zniesiemy wszystkie przepisy ograniczajĢce rozwj
wolnego handlu. Zmusimy wþadcw, by odblokowali wszelkie drogi wodne. JuŇ raz w
historii udaþo nam siħ opanowaę cieĻniny duıskie. ZaŇĢdamy zniesienia ceþ na granicach.
Swobodny przepþyw towarw da pracħ rzemieĻlnikom. Przyniesie pieniĢdze szlachcie...
Pamiħtacie, jak byþo jeszcze sto lat temu? Pamiħtacie, jak do Gdaıska docieraþy rocznie
tysiĢce barek zaþadowanych zþocistĢ pszenicĢ, jak wartkĢ rzekĢ sypaþy siħ do waszych
mieszkw holenderskie dukaty...
- Pamiħtamy, pamiħtamy! - zakrzyknħli kupcy.
OczywiĻcie nie mogli pamiħtaę tak odlegþych czasw, lecz przekazane im przez
dziadw wspomnienia zþotego wieku gdaıskiego handlu ciĢgle byþy Ňywe. Przybysz
odczekaþ, aŇ wszystko siħ uspokoi. A potem podjĢþ opowieĻę.
- ĺwiat jest teraz wiħkszy niŇ ten znany naszym przodkom. Wyeliminujemy z rynku
Hiszpaniħ i Angliħ. Przejmiemy szlaki handlowe na Daleki Wschd i do obu Ameryk...
Za dwadzieĻcia lat ekonomia caþego kontynentu zaleŇeę bħdzie tylko i wyþĢcznie od
zwiĢzku hanzeatyckiego. PomyĻlcie. DuszĢ was podatki nakþadane bez umiaru przez
waszego wþadcħ. Tak samo jest wszħdzie w Europie, od Gibraltaru do Murmaıska.
Chcecie przewozię towary, a tu okazuje siħ, Ňe zyski pochþaniajĢ cþa. WyobraŅcie sobie,
jak tanie i powszechnie dostħpne mogĢ byę kawa, herbata, cukier, wanilia, cynamon...
- Jedwab! - krzyknĢþ ktoĻ siedzĢcy w poþowie nawy. - Jedwab moŇe byę o poþowħ
taıszy.
2
- Porcelana. Chiıska porcelana...! - rozlegþo siħ z drugiego koıca.
- Srebro z gr Potosi! - krzyknĢþ jubiler. - I zþoto z nowego Ļwiata.
Kupiec uĻmiechnĢþ siħ lekko. Caþe zgromadzenie, wszyscy obecni dali siħ porwaę idei.
Znowu gestem poprosiþ o cisze.
- Co najwaŇniejsze, zyski, ogromne zyski przeznaczyę bħdziemy mogli na rozbudowħ
floty. Odbudujemy wzajemne ubezpieczenia. Zaginiħcie statku nie moŇe stanowię
katastrofy dla kupca. Bħdziemy sprzedawali akcje na frachty, i gotwka na towary
bħdzie z gry. Patrycjat miejski podŇyruje budowħ okrħtw... Potrzebujemy floty. Gdy
kupcy zrzeszeni w naszym zwiĢzku posiĢdĢ na wþasnoĻę piħę tysiħcy statkw, co jak
sĢdzħ nastĢpi za nie wiħcej niŇ dwadzieĻcia lat, bħdziemy dysponowali potħgĢ, ktrej juŇ
nie zdoþajĢ opanowaę nasi wrogowie. Wyeliminujemy z rynku angielskich zþodziei.
Skoıczymy raz na zawsze z korsarzami na Ňoþdzie Brytyjczykw. A jeĻli zechcemy,
wprowadzimy blokadħ dowolnego kraju. Jutro bħdziemy potħgĢ!
- Bħdziemy mogli wsadzię do pieca wszelkie traktaty, dajĢce Hiszpanii i Anglii
wyþĢcznoĻę na zakþadanie kolonii w Ameryce! - krzyknĢþ jeden z kupcw. - To my
bħdziemy mieli kolonie!
Przybysz uĻmiechnĢþ siħ. W powietrzu krzyŇowaþy siħ okrzyki, lecz gdy skinĢþ dþoniĢ,
znowu zapadþa cisza.
- Mam tu listħ piħtnastu miast, ktre zainteresowane sĢ odbudowĢ zwiĢzku
hanzeatyckiego. Gdy bħdħ opuszczaþ Gdaısk, chce, aby ta lista byþa o jednĢ liniħ
dþuŇsza.
- Precz z podatkami! - wrzasnĢþ ktoĻ z rogu sali.
- Precz z cþem na sl! - krzyknĢþ ktoĻ inny.
- Niech Ňyje handel i wolnoĻę! - huknĢþ mwca z gry.
Wszyscy zerwali siħ z miejsc i zaczħli wiwatowaę. Po chwili dopiero entuzjazm opadþ i
wszyscy ponownie usidli w þawkach.
- Proponuje zatem, abyĻcie panowie wyþonili piħcioosobowĢ delegacje, ktra
przybħdzie w przyszþym roku na pierwszy od 150 lat zjazd hanzeatycki, w Lubece...
- A jeĻli poprosimy o potwierdzenie kompetencji? - zagadnĢþ cechmistrz bursztyniarzy.
GoĻę uĻmiechnĢþ siħ lekko. SiħgnĢþ rħkĢ za pazuchħ i wydobyþ wiszĢcy na grubym,
stalowym þaıcuchu zielony kamieı. Unisþ go w grħ. Odblask Ļwiec zapaliþ
szmaragdowe ogniki w zielonych gþħbinach.
- Oto Oko Jelenia - powiedziaþ.
W tej chwili przez ĻwiĢtynie przetoczyþ siħ ponury þoskot. To, jednoczeĻnie we
wszystkie bramy, zaczħto walię okutymi kolbami muszkietw. Kupcy porwali siħ z
miejsc, ale juŇ byþo za pŅno.
Na salħ wkroczyli Ňoþnierze. Stanħli rzħdem i wycelowali broı w przeraŇonych
mieszczan. Wwczas do ĻwiĢtyni wszedþ burmistrz.
- Ha, bracia kupcy - powiedziaþ zjadliwie po niemiecku. - Podatkw wam siħ
odechciewa pþacię Posiedzicie w lochach, to moŇe zmĢdrzejecie...
- Gdaısk jest wolnym miastem! - krzyknĢþ ktoĻ. - Rada miejska ma prawo...
W krzykacza wycelowano muszkiety. Umilkþ. Burmistrz unisþ ostrzegawczo dþoı.
Jeszcze chwila i pod wysokim sklepieniem padnie salwa... Kapitan podbiegþ do niego i
raportowaþ mu pospiesznie na ucho. Kupcy rozejrzeli siħ. Norweg zniknĢþ. Rozwiaþ siħ
jak dym. Jeszcze przed minutĢ staþ na ambonie, a zielony kamieı na þaıcuchu lĻniþ jak
gwiazda w jego rħce. Teraz nie pozostaþ po nim Ňaden Ļlad.
3
- Szukaę go! - krzyknĢþ burmistrz. - Za schwytanie sto dukatw nagrody.
Ukryty na chrze sþuga kupca naþoŇyþ beþt na prowadnice kuszy.
- Zawsze to samo - mruknĢþ i pociĢgnĢþ za spust.
Beþt przeciĢþ sznur, na ktrym wisiaþ kandelabr rozĻwietlony prawie setkĢ Ļwiec.
ĺwiecznik runĢþ na ziemie i w ĻwiĢtyni zapadþa ciemnoĻę.
Kilku kupcw, ktrzy od dobrej juŇ chwili przekradali siħ na boki, nieoczekiwanie
nakryþo pozostaþe Ļwiece kapeluszami.
- Zum Teufel! - zaklĢþ burmistrz.
W mroku rozlegþ siħ tupot, odgþosy walki i jħki. Tu i wdzie bþysnħþy ogniem lufy
kupieckich krcic. TakŇe kilka Ňoþnierskich muszkietw huknħþo w sufit. Echo
przetoczyþo siħ pod wysokim stropem. Potem wszystko ucichþo. Gdy Ňoþnierze zapalili
na powrt Ļwiece, koĻciþ byþ pusty... Tylko tu i wdzie oderwana poþa pþaszcza lub
zgubiony kapelusz Ļwiadczyþy, Ňe nie obyþo siħ bez walki. Wszystkie wejĻcia poprzednio
obstawione przez Ňoþnierzy byþy szeroko otwarte. Uczestnicy narady uciekli.
- Szukaę go - powtrzyþ burmistrz z nienawiĻciĢ. - DwieĻcie dukatw.
ņoþnierze wybiegli w mrok.
4
ROZDZIAý PIERWSZY
TAJEMNICZY LIST * OKO JELENIA * MISJA PETERA HANSVARITSONA
* CZY NADAL ISTNIEJE HANZA? * BERGEN * LEKCJA GEOGRAFII *
ZWIEDZAMY MIASTO
Siedziaþem w fotelu i kartkowaþem opasþe dzieþo o sztuce okresu art deco.
Zastanawiaþem siħ, na ile prawdziwe jest twierdzenie autora, Ňe ogromny wpþyw na
rozwj tego stylu miaþo odkrycie grobowca Tutanhamona. LiĻcie palmy kute w brĢzie,
prostota stylu. Kolorystyka... SiħgnĢþem rħkĢ i wyciĢgnĢþem z regaþu kolejnĢ ksiĢŇkħ.
Dla porwnania. Przejrzaþem sobie albumik prezentujĢcy przedmioty z grobu.
Faktycznie, sztuka art deco nawiĢzywaþa w pewien sposb do wzorw egipskich, jednak
pokrewieıstwo byþo, jak mi siħ wydawaþo, dalekie. Szef studiowaþ w zadumie doĻę dþugi
list, ktry przyszedþ porannĢ pocztĢ.
- Pawle - odezwaþ siħ wreszcie.
- Sþucham, szefie.
- Czy mamy na oku jakĢĻ powaŇniejszĢ robotħ?
Przeleciaþem w pamiħci wszystkie sprawy.
- Chyba nie - wyjaĻniþem. - Mam poprowadzię szkolenia z rozpoznawania zabytkw
sztuki i Ņrdþoznawstwa dla agentw Centralnego Biura ĺledczego, ale to dopiero w
czerwcu. Tymczasem mamy koniec kwietnia...
- Dobrze siħ skþada - mruknĢþ i zþoŇyþ otrzymany wydruk. - Co powiesz na maþĢ
zagadkħ historycznĢ?
- Z przyjemnoĻciĢ rozwikþaþbym wreszcie coĻ naprawdħ trudnego - powiedziaþem.
RozeĻmiaþ siħ.
- Zdemoralizowaþy ciħ sukcesy... - uĻmiechnĢþ siħ sam do siebie. - No dobra. SþyszaþeĻ
kiedyĻ o Oku Jelenia?
- Wiem, Ňe jelenie majĢ oczy - zapewniþem.
- Ta nazwa nic ci nie mwi?
Pokrħciþem przeczĢco gþowĢ
- Ale z przyjemnoĻciĢ uzupeþniħ swojĢ wiedze - powiedziaþem.
Szef popatrzyþ na bþħkitne niebo, ktrego skrawek widaę byþo przez okno.
- Oko Jelenia... Byþem jeszcze mþody, gdy usþyszaþem o nim po raz pierwszy. Na
dworze cesarzy Chin przechowywano szmaragd wielkoĻci kurzego jaja. Kamieı miaþ
jednak skazħ. BrĢzowĢ nitkħ, ciĢgnĢcĢ siħ przez jego Ļrodek... Zostaþ sprzedany jednemu
z kupcw, ktry woziþ towary znanym ci zapewne herbacianym szlakiem...
- Paul Vandersyft opowiadaþ mi o nim - przypomniaþem sobie niedawne przygody w
Mongolii.
- Kamieı dotarþ do Moskwy, konkretnie do Wielkiego Ksiħstwa Moskiewskiego. W
czasie jednej z wypraw na Nowogrd Wielki, jego wþaĻciciel padþ na polu walki. KtryĻ
z obroıcw miasta zþupiþ mu kieszenie... nie rb takiej zgorszonej miny. Dopiero od
niedawna nasza etyka zabrania rabowania zabitych wrogw. Pamiħtasz pamiħtniki Jana
Chryzostoma Paska?
- Pamiħtam. Szukaþ sakiewek, þupiþ skrki zwierzħce, nocowaþ, uŇywajĢc martwego
Moskwicina jako poduszki... A wojna byþa, zdaje siħ, dla niego okazjĢ do zdobycia
þupw. ZresztĢ w "Trylogii" Sienkiewicza pobrzmiewajĢ podobne echa...
5
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jajeczko.pev.pl